„Plus Minus", który jeszcze tydzień temu był ledwie dodatkiem do sobotniej „Rzeczpospolitej", od dziś staje się pełnoprawnym i pełnoformatowym magazynem sobotnio-niedzielnym. Mam nadzieję, że darujecie nam Państwo brak w tej gazecie porażających newsów. Ich niedostatek postaramy się zrekompensować formami, dla których nie ma miejsca w wydaniach codziennych.
W nowym „Plusie Minusie" znajdziecie Państwo szkice, eseje, reportaże, wywiady, komentarze i felietony – wszystko, czego tak bardzo i trochę beznadziejnie łaknie umysł czytelnika zmęczonego codzienną gonitwą myśli. Będzie więcej miejsca dla starych i lubianych autorów. Pojawią się również nowi, którzy jeszcze na tych łamach nie gościli. Będziemy się starali o dobrą i ważną literaturę. „Plus Minus" będzie jedyną zapewne w Polsce gazetą, w którym będziecie Państwo mogli przeczytać fragmenty nowych książek. Nie zabraknie też miejsca na recenzje literackie, filmowe i teatralne.
Nie chcemy jednak budować wieży z kości słoniowej. Kultura będzie tu miała wiele wymiarów – od wysokiego po ten, który zwykliśmy nazywać popularnym. Historia nie będzie trudnym szkicem z przypisami, ale żywą i wartką narracją. Dyskurs ideowy – a mamy ambicję, by pchał Polskę do przodu – będzie zrozumiały i wielowymiarowy. Właśnie takim tematem zaczynamy.
Wątkiem przewodnim numeru uczyniliśmy debatę na temat roli Kościoła we współczesnym świecie. Kościół drapieżny? Czy bezwolny? Kościół, który, jak chcą jego przeciwnicy, gotuje nam chrześcijański taliban? Czy Kościół przegrany, którego dewizą staje się powolna kapitulacja? Z czym mamy w Polsce i we współczesnym świecie do czynienia? I co jest dla cywilizacji, której jesteśmy dziećmi, groźniejsze? Forsowanie czy abdykacja ze świata wartości, o których mówimy, że są wysnute z Chrystusowego dziedzictwa? To jeden z najważniejszych dylematów współczesności, za którym stoi kolejny: czy światu, naszemu światu, udało się stworzyć neutralną wobec religii etykę życia publicznego oraz etos obywatelski, które pospołu potrafiłyby zastąpić świat dotychczasowych ewangelicznych wartości? Gdyby tak było, gdybyśmy taki normatyw powszechnie przyjęli, czy możliwy byłby bunt profesora Chazana i debata na temat klauzuli sumienia?
Do niedawna wzorcem dla wyznawców świeckiej aksjologii życia publicznego była francuska „laicité". Do niedawna, bo ostatnie lata pokazują jej zasadniczą porażkę. „Laicité" właśnie rozpada się jak domek z kart, i to nie tylko w konflikcie z triumfującym integryzmem islamu, ale przede wszystkim z rzeszą obrońców tradycyjnej moralności, którzy wychodzą na ulice Paryża w wielotysięcznych manifestacjach, by walczyć w obronie zagrożonych wartości. To już dziś. A co będzie jutro, gdy do władzy dojdzie Marine Le Pen i Front Narodowy? Czy „laicité" się obroni? A może w obronie własnej znów będziemy zmuszeni odwołać się do korzeni chrześcijaństwa? O tym w rozmowie z Roberto de Mattei, w tekście Agnieszki Kołakowskiej i w ważnym wywiadzie Roberta Mazurka z prof. Janem Hartmanem.