Po donosie do SB w 1969 roku Ruch został zdekonspirowany: aresztowanych zostało ponad 100 osób, wśród nich Elżbieta Królikowska-Avis. W śledztwie zachowywała się bardzo dzielnie. Długo odmawiała podawania jakichkolwiek informacji o kolegach z Ruchu i ich działalności. W 1970 roku skazano ją na dwa lata więzienia. Kiedy wyszła na wolność, nie mogła znaleźć stałej pracy. Etat dostała dopiero w 1980 roku.

W 1990 roku wyjechała w Wielkiej Brytanii. Któregoś dnia – jak podkreśla we wstępie do książki „Róg Piccadilly i Nowego Światu" – zdała sobie sprawę z tego, że mieszkając od lat w najstarszej demokracji świata, zebrała olbrzymią wiedzę o strukturach, mechanizmach i uwarunkowaniach kształtujących współczesną politykę i społeczeństwo. Publicystka ani myśli ukrywać, że na świat patrzy przez konserwatywne okulary i tradycyjne wartości są jej sercu najbliższe. Widać to we wszystkich tekstach, które złożyły się na jej publikację.

Pierwsze felietony pochodzą z 2007 roku, ostatnie – z października 2014 i jak to z podobnymi zbiorami bywa, można je czytać dowolnie – od początku do końca albo na chybił trafił, samodzielnie wybierając wątki. Ja czytałam, skacząc od felietonu do felietonu. Zaczęłam od tekstu opisującego fenomen mojego ulubionego serialu „Dowton Abbey", który wśród Polaków nie cieszy się nawet w połowie taką popularnością jak u Brytyjczyków. Skąd ta fascynacja opowieścią w odcinkach o losach członków pewnej arystokratycznej rodziny i ich służących z początków XX wieku? Tu Królikowska-Avis zwraca uwagę na coś, co nam w Polsce trudno pojąć: na trwałość brytyjskich klas i podziałów społecznych. Na Wyspach wciąż po akcencie, stylu ubierania czy zachowania można poznać, kto skąd się wywodzi. Ta trwałość może być źródłem siły, ale i frustracji. Może dawać ludziom poczucie ładu i porządku, ale też o wiele trudniej tam o rzeczywisty awans społeczny, prawdziwy ruch między warstwami.

Dobrze zdają sobie z tego sprawę ci, którzy takiego skoku dokonali – choćby Margaret Thatcher, córka sklepikarza i bohaterka kilku felietonów Królikowskiej-Avis. Z tego też w Polsce słabo zdajemy sobie sprawę – jak bardzo ta jedna z najwybitniejszych osobowości brytyjskiej polityki XX wieku jest znienawidzona przez tamtejszą lewicę. Pani Thatcher była więc „reakcyjną kobietą jaskiniową", a jej ugrupowanie „tą wstrętną partią" – w domyśle niewybieralną, pogardzaną przez lewicowo-medialne „salony". Hejt, z jakim się na każdym kroku spotykała kobieta, która odmieniła Partię Konserwatywną i Wielką Brytanię, jest zresztą dziwnie znajomy. Różnica jest tylko taka, że tam są różne salony. I choćby tego można Brytyjczykom zazdrościć.