Przez pierwsze trzy dni powstania panowała euforia i entuzjazm. Dziękowano Bogu w kościołach, w kaplicach i przed podwórkowymi kapliczkami w wyzwolonych fragmentach miasta. Czwartego dnia zaczęły się naloty, bombardowania, od zachodu i południa zbliżały się oddziały, które w ciągu kilku dni wymordują dziesiątki tysięcy mieszkańców Woli i Ochoty.
W konspiracji do każdego z baonów Armii Krajowej był przydzielony zaprzysiężony kapelan. Nie wszyscy dotarli do swoich oddziałów w godzinie W. Ich miejsca zajęli księża i zakonnicy z warszawskich kościołów i klasztorów. W powstaniu wzięło udział ponad 150 kapelanów: 50 z nich znamy tylko z pseudonimów z ocalałych wniosków awansowych i odznaczeniowych. Ci, którzy przeżyli, po wojnie woleli nie ujawniać swojego udziału w powstaniu, by sprawować posługi duszpasterskie i uniknąć represji władz.
Kilkudziesięciu księży i zakonników było kapelanami w powstańczych szpitalach, inni trwali na posterunku w kościołach. Wspomagały ich siostry zakonne, pełniąc służbę w patrolach sanitarnych oddziałów, organizując kuchnie i piekarnie dla powstańców i ludności. Na Mokotowie siostry elżbietanki prowadziły szpital dla powstańców i cywilów.
To zapewniało im rolę emblematów. Publicysta powstańczego pisma „Walka Śródmieścia" pisał o nich 26 sierpnia: „Dwa są symbole Sierpniowego Powstania – i Walczącej Warszawy: biały orzeł na czerwonym tle i ksiądz z biało-czerwoną opaską, który wśród kul i bomb, wśród gryzącego dymu pożarów i trzasku walących się domów śpieszy na swój kapłański posterunek.
Orzeł polski i polski sztandar pojawiły się od pierwszej chwili Powstania wszędzie tam, gdzie żołnierz AK stał na posterunku: na gmachu, który w twardym boju zdobył, na domu, w którym się zakwaterował, na barykadzie, która »Tygrysom« dostęp zagradzała. Biel i czerwień: symbol Rzeczypospolitej objawionej na ulicach stolicy.
A równocześnie z tym – symbol drugi: kapłan. Znamy go wszyscy z czasów konspiracji. Pamiętamy jego płomienne kazania do Polaków, pamiętamy przekradanie się po cywilnemu na komplety szkolne, pamiętamy jego zasługi w kształtowaniu młodych dusz polskich. Dziś ten sam kapłan spieszy tam, gdzie go katolicki i polski wzywa obowiązek: do chorego w szpitalu, do rannego na placu boju, a nierzadko i gdzieś w zakamarki, by któregoś z tych, co życiem bój o wolność opłacili, na zawsze pożegnać".
Rozterki Kolumbów
Nie zawsze jednak udziałem kapelanów była służba bohaterska i wzniosła. W pierwszych dniach powstania przyszło im mierzyć się z poważnymi dylematami nastoletnich żołnierzy zmagających się z ciężarem piątego przykazania: „Nie zabijaj".