Jan Maciejewski: Odradzać się w podziwie

Cechą wspólną wszystkich wielkich dzieł, wiecznych ksiąg, jest to, że nie poddają się działaniu czasu. Znoszą podział na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bo powstały z innego materiału, oddychały innym powietrzem. Napisano je z myślą i w obliczu wieczności.

Publikacja: 10.01.2025 16:10

Jan Maciejewski: Odradzać się w podziwie

Foto: Wydawnictwo Dębogóra/mat.pras.

Czasami, pewnie nawet częściej, niż powinno, pisze się ze złości. Tematem jest sprzeciw, motywem – pięści zaciskające się do walki. Innym razem pomysł przychodzi z zachwytu, tymi samymi drzwiami, którymi do nastolatków zaglądają pierwsze (najczęściej też ostatnie), niezgrabne i szczere, miłosne wiersze. Ale dzisiaj usiadłem do pisania z jeszcze innego powodu – wdzięczności.

Wyobraźmy sobie dziecko, które urodziło się i dorasta u podnóża wysokich, już nawet nie drapiących, ale przebijających swoimi szczytami chmury gór. Widzi je z okna domu, czasami nawet spaceruje w ich pobliżu, ale nie ma pojęcia, jaką drogę wybrać, którymi pójść ścieżkami, żeby zacząć je zdobywać. Są onieśmielające i majestatyczne. Dziecko to zadziera wysoko głowę i patrzy tylko z oddalenia tam, gdzie wyrywa się jego serce. I stopniowo zaczyna docierać do niego, że jeśli się nie odważy, nie zaryzykuje, coś w tym sercu bezpowrotnie umrze. Najłagodniejsze wzniesienie tego pasma jest wciąż nieporównywalnie wyższe niż wszystkie znane i zdobyte już dawno pagórki. Ale wszystko, co w nich pociągające, jednocześnie przeraża. Każdy szczyt obarczony jest przepaścią, a on nie zna drogi. Nikt nie powiedział mu, którędy powinien iść, nie wręczył mapy.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Święta, których nie było

Każdy z nas jest takim dzieckiem. Wszyscy urodziliśmy się w cieniu szczytów, jakie zdobyli przed nami Wielcy zachodniej kultury. W cieniu Homera, Platona, Dantego – znamy ich nazwiska, ale one są jak widokówki w porównaniu z wędrówką wśród zapisanych przez nich zdań. Ale nie mamy mapy, nie widzimy ścieżek, którymi można by się zacząć między nimi przedzierać. Do chwili, aż ktoś ją dla nas narysuje.

„Breviarium Kanonu Kultury. Decorum”. Paweł Milcarek

Taką właśnie mapą jest „Breviarium kanonu kultury” przygotowane przez Pawła Milcarka. Mapa, podzielona na krótkie, kilkuminutowe odcinki. Codzienne marszruty wśród największych dzieł europejskiej literatury. Ścieżki i szlaki oprowadzające po zboczach, wskazujących drogi prowadzące na szczyty zachodniego ducha. Te wszystkie, które nie tyle wyrastają za naszymi plecami, znikają w mroku czasu, jaki minął od ich napisania, ile raczej rzucają cień i ośmieszają usypane niedawno pagórki, chcące uchodzić za Himalaje wrażliwości i intelektu. Bo też cechą wspólną wszystkich wielkich dzieł, wiecznych ksiąg, jest to, że nie poddają się działaniu czasu. Znoszą podział na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bo powstały z innego materiału, oddychały innym powietrzem. Napisano je z myślą i w obliczu wieczności.

Jedna odkryta ścieżka jest wstępem do kolejnych. Mapa „Breviarium” pokazuje, którędy jeszcze można by pójść; jeden fragment przyzywa kolejne – jeśli raz zakosztowało się wędrówki wśród szczytów, wszystko inne traci swój smak. Ale najpierw trzeba nauczyć się oddychać tym powietrzem. Do czego innego przyzwyczaić swój organizm, oswoić płuca z ostrym powietrzem, wyćwiczyć nogi we wspinaczce. „Odradzać się w podziwie” – definiuje cel tej książki Milcarek we wstępie.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Kochać życie, ale za co?

Poza podziałem na krótkie fragmenty, codzienną dyscypliną czytania (najlepiej na głos, bo z myślą o tym, żeby je usłyszeć, odetchnąć nimi, a nie tylko przebiec po nich wzrokiem były pisane Wielkie Księgi) jest jeszcze jedno, co sprawia, że „Breviarium” przypomina te właściwe, wydzielające codzienne dawki psalmów i hymnów brewiarze. To wiedza, którą posiadali pierwsi mnisi, ojcowie pustyni. Świadomość tego, że nasze myśli nie rodzą się w nas samych, ale skądś przychodzą. A my tylko uchylamy przed nimi drzwi albo każemy im iść sobie precz. „Ty już sobie idź, a ty zostań, proszę. Ty natomiast musisz chwilę poczekać” – mówili głośno do swoich myśli Ojcowie. Bo myśli, wrażenia, obrazy są gośćmi, nasze głowy zaś – gościńcem. I to my decydujemy, komu pozwolimy się w nim przechadzać.

Czasami, pewnie nawet częściej, niż powinno, pisze się ze złości. Tematem jest sprzeciw, motywem – pięści zaciskające się do walki. Innym razem pomysł przychodzi z zachwytu, tymi samymi drzwiami, którymi do nastolatków zaglądają pierwsze (najczęściej też ostatnie), niezgrabne i szczere, miłosne wiersze. Ale dzisiaj usiadłem do pisania z jeszcze innego powodu – wdzięczności.

Wyobraźmy sobie dziecko, które urodziło się i dorasta u podnóża wysokich, już nawet nie drapiących, ale przebijających swoimi szczytami chmury gór. Widzi je z okna domu, czasami nawet spaceruje w ich pobliżu, ale nie ma pojęcia, jaką drogę wybrać, którymi pójść ścieżkami, żeby zacząć je zdobywać. Są onieśmielające i majestatyczne. Dziecko to zadziera wysoko głowę i patrzy tylko z oddalenia tam, gdzie wyrywa się jego serce. I stopniowo zaczyna docierać do niego, że jeśli się nie odważy, nie zaryzykuje, coś w tym sercu bezpowrotnie umrze. Najłagodniejsze wzniesienie tego pasma jest wciąż nieporównywalnie wyższe niż wszystkie znane i zdobyte już dawno pagórki. Ale wszystko, co w nich pociągające, jednocześnie przeraża. Każdy szczyt obarczony jest przepaścią, a on nie zna drogi. Nikt nie powiedział mu, którędy powinien iść, nie wręczył mapy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji