Czasami, pewnie nawet częściej, niż powinno, pisze się ze złości. Tematem jest sprzeciw, motywem – pięści zaciskające się do walki. Innym razem pomysł przychodzi z zachwytu, tymi samymi drzwiami, którymi do nastolatków zaglądają pierwsze (najczęściej też ostatnie), niezgrabne i szczere, miłosne wiersze. Ale dzisiaj usiadłem do pisania z jeszcze innego powodu – wdzięczności.
Wyobraźmy sobie dziecko, które urodziło się i dorasta u podnóża wysokich, już nawet nie drapiących, ale przebijających swoimi szczytami chmury gór. Widzi je z okna domu, czasami nawet spaceruje w ich pobliżu, ale nie ma pojęcia, jaką drogę wybrać, którymi pójść ścieżkami, żeby zacząć je zdobywać. Są onieśmielające i majestatyczne. Dziecko to zadziera wysoko głowę i patrzy tylko z oddalenia tam, gdzie wyrywa się jego serce. I stopniowo zaczyna docierać do niego, że jeśli się nie odważy, nie zaryzykuje, coś w tym sercu bezpowrotnie umrze. Najłagodniejsze wzniesienie tego pasma jest wciąż nieporównywalnie wyższe niż wszystkie znane i zdobyte już dawno pagórki. Ale wszystko, co w nich pociągające, jednocześnie przeraża. Każdy szczyt obarczony jest przepaścią, a on nie zna drogi. Nikt nie powiedział mu, którędy powinien iść, nie wręczył mapy.
Czytaj więcej
Świętowanie jest zachwytem. Święte dni są po to, żeby wewnętrzna natura rzeczy wyszła na wierzch, rozbłysła jaśniej, tak by można się było nią w spokoju napawać.
Każdy z nas jest takim dzieckiem. Wszyscy urodziliśmy się w cieniu szczytów, jakie zdobyli przed nami Wielcy zachodniej kultury. W cieniu Homera, Platona, Dantego – znamy ich nazwiska, ale one są jak widokówki w porównaniu z wędrówką wśród zapisanych przez nich zdań. Ale nie mamy mapy, nie widzimy ścieżek, którymi można by się zacząć między nimi przedzierać. Do chwili, aż ktoś ją dla nas narysuje.
„Breviarium Kanonu Kultury. Decorum”. Paweł Milcarek
Taką właśnie mapą jest „Breviarium kanonu kultury” przygotowane przez Pawła Milcarka. Mapa, podzielona na krótkie, kilkuminutowe odcinki. Codzienne marszruty wśród największych dzieł europejskiej literatury. Ścieżki i szlaki oprowadzające po zboczach, wskazujących drogi prowadzące na szczyty zachodniego ducha. Te wszystkie, które nie tyle wyrastają za naszymi plecami, znikają w mroku czasu, jaki minął od ich napisania, ile raczej rzucają cień i ośmieszają usypane niedawno pagórki, chcące uchodzić za Himalaje wrażliwości i intelektu. Bo też cechą wspólną wszystkich wielkich dzieł, wiecznych ksiąg, jest to, że nie poddają się działaniu czasu. Znoszą podział na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bo powstały z innego materiału, oddychały innym powietrzem. Napisano je z myślą i w obliczu wieczności.