Mało było tak pięknych wydarzeń dla historii Polski i Kościoła jak beatyfikacja rodziny Ulmów. Słysząc odczytane przez jego wysłannika słowa papieża Franciszka, miałem świadomość wyjątkowego momentu: „naszą władzą Apostolską zezwalamy, aby odtąd Czcigodni Słudzy Boży, Józef i Wiktoria Ulma, małżonkowie wraz z ich siedmiorgiem dzieci, wierni świeccy, męczennicy, którzy jako dobrzy Samarytanie, bez lęku złożyli ofiarę ze swojego życia ze względu na miłość do braci oraz przyjęli do swojego domu tych, którzy cierpieli prześladowanie, obdarzeni byli tytułem Błogosławionych”. Beatyfikowano całą rodzinę, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, męczenników, którzy z pobudek religijnych ryzykowali życiem, by ratować bliźnich. Uznali Żydów za braci, choć w przedwojennej propagandzie w Polsce nie było to wcale oczywiste, a postawy kleru wobec Żydów nie zawsze były pozytywne.
Czytaj więcej
Sądząc po pierwszych recenzjach filmu „Raport Pileckiego”, utwierdzam się w przekonaniu, że to dzieło pozostanie niczyje – krytyka spotka go i z lewej, i z prawej strony.
Świętość to rzadkość. Podobnie jak postawa Ulmów wobec Żydów
Ulmowie mogą więc być dla nas pięknym wzorem, właśnie dlatego, że ich postawa była wyjątkowa. Choć Kościół zachęca wszystkich do świętości i uważa, że to droga, do której powołany jest każdy: mężczyzna, kobieta, duchowny i świecki, rodzic i dziecko, to jednak uznaje świętość za coś tak rzadkiego, że ogłasza świętymi i błogosławionymi z uroczystą pompą.
Niestety, słuchając tego dnia polityków prawicy, można było odnieść wrażenie, że wszyscy Polacy ratowali Żydów, a postawa Ulmów była powszechna. Świetnie ujął to cytowany przez Zbigniewa Nosowskiego kard. Kazimierz Nycz: to nie była beatyfikacja narodu polskiego. To była beatyfikacja jego bohaterskich przedstawicieli, a nie całej wspólnoty narodowej.