Widmo masowej automatyzacji i utraty pracy wisi nad Doliną Krzemową niczym mgła otulająca San Francisco. Chociaż to stara śpiewka, powróciła na początku XXI wieku – kiedy rozwój AI zaczął przynosić owoce. Księgarnie stały się pełne książek o takich tytułach jak „Drugi wiek maszyny” czy „Surviving AI” (Jak przeżyć w czasach sztucznej inteligencji), a wszystkie przedstawiały, w ten czy inny sposób, diabelnie prostą argumentację: sztuczna inteligencja zmienia zasady gry. Mamy technologię ogólnego przeznaczenia, która daje się dostosować do rozmaitych celów; można ją wykorzystywać w wielu różnych okolicznościach. W dodatku sama się przystosowuje: uczy się z doświadczenia. W rezultacie będzie się stale udoskonalać i z tego powodu znaczna część siły roboczej stanie się niepotrzebna.
Bo przecież przełomowe osiągnięcia w AI dotyczyły umiejętności, które wydawały się jednymi z najbardziej ludzkich: percepcji, komunikacji, planowania i manipulacji. Co więcej, naukowcy pokazywali maszyny, które potrafiły wykonywać te dotąd niedające się zautomatyzować zadania z większą pewnością niż najbardziej wykwalifikowany człowiek. Musi to prowadzić do utraty pracy przez wielu ludzi, zastępowanych przez oprogramowanie i roboty.
Czytaj więcej
„Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika” to biografia autora popularnego cyklu, pokazująca go jako agenta SB, ormowca, „utrwalacza władzy” i kłamcę.
Tysiąc cytowań
W najsłynniejszych badaniach na ten temat dwaj naukowcy z Oksfordu, Michael Osborne i Carl B. Frey, przewidywali, że aż 47 procent siły roboczej w Stanach Zjednoczonych jest zagrożone zwolnieniami w wyniku powstania zaawansowanych systemów komputerowych, takich jak uczenie maszynowe. Progności i futurolodzy skwapliwie przytaczali te i podobne wyniki – badania Osborne’a i Freya cytowano ponad siedem tysięcy razy w ciągu siedmiu lat. Na przykład w 2017 roku firma badań rynku Forrester przewidywała, że do 2027 roku prawie 25 milionów Amerykanów i Amerykanek straci zatrudnienie z powodu automatyzacji, natomiast powstałych dzięki niej miejsc pracy będzie zaledwie 14 milionów. BBC ostrzegało, że do 2030 roku straci pracę 20 milionów ludzi na świecie.
W tej narracji tkwi więcej niż ziarno prawdy. W drugiej dekadzie XXI wieku bardzo wielu ludzi straciło pracę w wyniku automatyzacji. W 2017 roku szef Deutsche Bank mówił o wykorzystaniu automatyzacji do zlikwidowania tysięcy stanowisk, zwłaszcza osób, które „przez większość czasu właściwie pełnią funkcję liczydeł”. Chociaż bankowość jest branżą szczególnie pozbawioną sentymentów, Deutsche Bank nie był odosobniony w chęci zautomatyzowania pracy biurowej. Kolejne firmy wprowadzały inicjatywy mające eliminować etaty białych kołnierzyków. Popyt był tak duży, że powstał boom na automatyzację biur. Jednym ze start-upów produkujących software tego typu była rumuńska firma UiPath. W 2015 roku zatrudniała mniej niż 20 osób. Przez następnych pięć lat wielkie korporacje z całego świata zwracały się do UiPath, chcąc zautomatyzować pracę biurową, tak że firma rozrosła się do ponad trzech tysięcy pracowników. W 2020 roku była warta ponad 35 miliardów dolarów.