Plus Minus: Tuż za naszą granicą trwa wojna, a Rosjanie, by odciąć Ukrainie prąd, atakują także obiekty infrastruktury krytycznej. Ich działania niedawno pozbawiły prądu również połowę Mołdawii. Na ile to zagrożenie nas dotyczy?
Rosja prowadzi barbarzyńską wojnę, w której sięga po metody terrorystyczne, a jej ataki na infrastrukturę krytyczną w Ukrainie mają cel strategiczny, jakim jest paraliż państwa – brak możliwości jego funkcjonowania, zatrzymanie przemysłu, w tym pracującego na rzecz wojny, wzbudzenie fali emigracji i ogólnego zmęczenia sytuacją wojenną. Pierwsze ataki na infrastrukturę krytyczną w Ukrainie miały miejsce w czerwcu, kiedy Rosjanie zniszczyli rafinerie i składy paliw płynnych. Potem zaatakowali sieci energetyczne, a od początku wojny infrastrukturę techniczną, w tym mosty. Po to, żeby wojsko nie miało paliwa, nie mogło dojechać, dowieźć broni i żywności.
W Polsce działań wojennych na szczęście nie ma, ale Putin będzie destabilizował sytuację w Europie, co już robi. Tak jak ostatnio w Niemczech, gdzie grupa skrajnie prawicowych i byłych wojskowych chciała szturmem wziąć budynek parlamentu i przejąć władzę. Niewątpliwie z inspiracji Rosji. I my musimy liczyć się z działaniami terrorystycznymi i sabotażowymi.
Które z obiektów infrastruktury krytycznej są najbardziej narażone na tego typu zagrożenia?
W Piaskach, na Mierzei Wiślanej, 20 kilometrów od naszej granicy z Federacją Rosyjską, jest ośrodek szkoleniowy sabotażystów – dywersantów, wojsk specjalnych Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Ich zadaniem jest przenikać na obce terytorium i wywoływać pożary, wybuchy, urządzać prowokacje, np. rozpuszczać plotki uderzające w przebywających w Polsce Ukraińców, i wywoływać niepokoje społeczne. To już trwa. Na ataki czy sabotaż są dziś narażone zwłaszcza wszelkiego rodzaju obiekty energetyczne. Prąd ma teraz u nas szczególne znaczenie. Jeżeli mocno spadnie temperatura, to straty w sieci plus niedobory w produkcji energii mogą spowodować, że będzie go brakować. Putin o tym wie. Ewentualne ataki na sieci przesyłowe czy stacje transformatorowe – a to łatwiejszy cel niż na elektrownie – mogą więc być bardzo groźne. Zwłaszcza dla przemysłu, kolei, sterowania ruchem w miastach i wszystkiego, co jest zasilane energią.