Skrawek Polski na dnie Pacyfiku

Jacek Inglot należy do najlepszych polskich pisarzy zajmujących się fantastyką.

Aktualizacja: 12.08.2016 16:43 Publikacja: 11.08.2016 16:10

Skrawek Polski na dnie Pacyfiku

Foto: Plus Minus

Jego najwybitniejsza powieść to „Quietus", fikcyjna wersja historii, w której Julian Apostata nie umarł młodo, tylko dożył sędziwego wieku i zdążył rozprawić się z chrześcijanami. Wskutek prześladowań chrześcijaństwo zostałoby starte z powierzchni Ziemi, gdyby kluczowe dla niego pisma (Ewangelie) nie zachowały się w królestwie Nipu (mówiąc po ludzku Japonii).

Ale Inglot nie trzyma się kurczowo fantastyki; niedawna jego powieść, „Wypędzony", traktuje o Wrocławiu tuż po II wojnie i byłym akowcu uchodzącym z kraju wraz z przesiedlanymi Niemcami. Najnowszą powieść, „Polskę 2.0", podzielił autor na dwie części. W pierwszej, do której inspiracją była książka Friedmana „Następne sto lat", pokazuje Rzeczypospolitą wracającą między mocarstwa. Taką przyszłość przepowiadał nam George Friedman, pokazując, jak w wyniku zwycięskiej wojny pomiędzy sojuszem turecko-japońsko-niemieckim a koalicją bloku polskiego i USA, nasz kraj odzyskuje dawną świetność. Dziś mało co wskazuje na realność przepowiedni Friedmana, może poza aspiracjami Turcji do statusu światowego mocarstwa, oraz dychawicznością gospodarczą Rosji – ta już około roku 2030 ma wypaść z grona liczących się graczy światowych.

Inglot wziął friedmanowskie oprzyrządowanie za dobrą monetę i przedstawił Rzeczypospolitą w trakcie owej wojny, kiedy klęska – jak to u nas – wydaje się przesądzona. Cudem udaje się odwrócić fatalny los o 180 stopni i zamiast wić się w spazmach kolejnej katastrofy, zostajemy wyniesieni do glorii zwycięzcy. Ta połowa książki jest mocno publicystyczna, gdyż Inglot za Cezarym Baryką z „Przedwiośnia" uważa chyba, że „Polsce trzeba na gwałt wielkiej idei".

Ma nią być zwrócenie się na wschód, ku straconym dawnym ziemiom Rzeczypospolitej, i podjęcie wysiłku odzyskania ich. Nie da się tego uczynić bez wojny, która nastręcza się sama. Jest tu i odpowiednik Piłsudskiego zwany Kierownikiem, i stosowny traktat teoretyczny „Projekt Jagiellonia 2.0", i sojusze z dotrzymującymi zobowiązań aliantami z Europy i spoza niej, oraz pokaz przyszłościowej techniki wojennej z działami elektromagnetycznymi i naddźwiękowymi samolotami, którym pokonanie tysięcy kilometrów zajmuje minuty.

Ciekawsza jest część druga, gdzie akcja rozłamuje się na objętą szalejącym kryzysem Polskę w dzisiejszych granicach i Polskę bis na dnie Pacyfiku, nastawioną początkowo na pozyskiwanie konkrecji manganowych, które tam zalegają. Mądrzy wizjonerzy, wypędzeni z Polski na lądzie, czynią z tej podmorskiej osady ziarno ocalenia, gdy dawną ojczyznę pochłonie chaos i zagłada.

Ciekawe jest śledzenie diagnoz politycznych autora, które wplatają się w tok dzisiejszych dyskusji nad stanem państwa. „Dryf ku zagładzie zaczął się moim zdaniem na dobre po roku 2000 (...) Polacy z narodu aktywistów, którzy uwalniając się od komunizmu śmiało parli przed siebie, zmienili się w naród wegetatywny, nie dążący do niczego poza konsumpcyjnym spełnieniem na cudzy koszt. Taka sytuacja deprawuje społeczeństwo. (...) Tak jest, nikczemnieliśmy moralnie i kulturowo, a deprawacja rozlewała się na kolejne dziedziny życia. Rzecz jasna w pierwszej kolejności na politykę, która stała się w Polsce prawdziwym królestwem kłamstwa".

Winę za to ponoszą Polacy, „mentalne karły niezdolne do zmierzenia się z wyzwaniami przyszłości", bo tak ich ukształtowały procesy historyczne. II wojna była gigantyczną maszynką do mięsa, w którą wpadł naród polski i po wyjściu z niej w niczym nie przypomina Polaków dawniejszych. Z takich to powodów ostał nam się jeno skrawek na dnie Pacyfiku, skąd dzieci i wnuki ojców założycieli wyjdą na ląd budować Polskę 3 – katastrofa na lądzie ma bowiem wymiar planetarny.

Dawno nie czytałem powieści tak zafrasowanej nad losem ojczyzny. Trzy warianty przyszłości: mocarstwo – zagłada – ocalenie układają się w trójkąt, który z pewnością obejmuje tę przyszłość, jakiej doświadczymy realnie. Już choćby z tego powodu „Polska 2.0" Jacka Inglota warta jest uwagi.

Jego najwybitniejsza powieść to „Quietus", fikcyjna wersja historii, w której Julian Apostata nie umarł młodo, tylko dożył sędziwego wieku i zdążył rozprawić się z chrześcijanami. Wskutek prześladowań chrześcijaństwo zostałoby starte z powierzchni Ziemi, gdyby kluczowe dla niego pisma (Ewangelie) nie zachowały się w królestwie Nipu (mówiąc po ludzku Japonii).

Ale Inglot nie trzyma się kurczowo fantastyki; niedawna jego powieść, „Wypędzony", traktuje o Wrocławiu tuż po II wojnie i byłym akowcu uchodzącym z kraju wraz z przesiedlanymi Niemcami. Najnowszą powieść, „Polskę 2.0", podzielił autor na dwie części. W pierwszej, do której inspiracją była książka Friedmana „Następne sto lat", pokazuje Rzeczypospolitą wracającą między mocarstwa. Taką przyszłość przepowiadał nam George Friedman, pokazując, jak w wyniku zwycięskiej wojny pomiędzy sojuszem turecko-japońsko-niemieckim a koalicją bloku polskiego i USA, nasz kraj odzyskuje dawną świetność. Dziś mało co wskazuje na realność przepowiedni Friedmana, może poza aspiracjami Turcji do statusu światowego mocarstwa, oraz dychawicznością gospodarczą Rosji – ta już około roku 2030 ma wypaść z grona liczących się graczy światowych.

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu