To smutny dzień dla obu stron – nie tylko dla Polski, ale także dla wszystkich innych państw członkowskich Unii Europejskiej" – tak dzień, w którym Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu art. 7 traktatu UE wobec Polski, podsumowała Gabriele Lesser, korespondentka niemieckiego dziennika „Die Tageszeitung". „Jednak polski nacjonalistyczno-populistyczny rząd śmieje się z tego, świadomie zmierza w kierunku tej katastrofy. W przeciwieństwie do polityków UE w Brukseli czy Strasburgu Jarosław Kaczyński, lider rządzącej nacjonalistyczno-populistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość, nie jest zainteresowany kompromisem i porozumieniem z partnerami. Wręcz przeciwnie: im więcej sporu, tym lepiej" – pisała Lesser.
I dalej wyjaśniała niemieckim czytelnikom, dlaczego PiS prze ku spięciu z Brukselą: „Ich celem jest polexit. Rozwój gospodarczy w Polsce jest tak dobry, że tylko kwestią czasu jest, gdy Polska stanie się płatnikiem netto do unijnego budżetu. Kaczyński chce wtedy wyprowadzić swój kraj z UE, ale winę za polexit zamierza zrzucić na Brukselę i pozostałe państwa członkowskie. Wszelka krytyka ze strony unijnych instytucji, wszelkie groźby i kary są mu zatem bardzo na rękę. To Kaczyńskiemu ułatwia tworzenie antyunijnego nastroju wśród obywateli".
Niebezpieczna rozgrywka
W podobnym tonie wypowiedział się Donald Tusk w „Tygodniku Powszechnym" („Spieszmy się kochać Unię", 14 stycznia 2018). Były polski premier tłumaczył – tym razem polskim czytelnikom – że dla PiS rachunek korzyści z obecności w UE sprowadza się do bilansu płatności: „Dopóki nie jesteśmy płatnikiem netto, gra jest dla nich warta świeczki. Mogę więc łatwo wyobrazić sobie sytuację, że gdy pewnego dnia Polska znajdzie się w gronie tych płatników, władza w Polsce uzna, że czas zapytać Polaków, czy nadal chcą Polski w UE, a potem zrobi wiele, by doszli do wniosku, że należy pożegnać się z członkostwem".
Tusk wyjaśniał, że to konflikt o fundamenty polskiej polityki: „Nie mam żadnych wątpliwości, że dla PiS jednym z celów jest »uwolnienie« polityki polskiej od ciężaru, jakim jest UE z jej ograniczeniami. Nie mamy więc do czynienia ze sporem o to, jaka ma być Europa, tylko ze sporem o to, czy Polska ma być dalej jej częścią".
Czytając te rozważania przewodniczącego Rady Europejskiej, trudno nie odnieść wrażenia, że dla unijnych elit jest wręcz oczywiste, że Kaczyński chce wyprowadzić Polskę z UE. Donald Tusk mówił nie tyle o możliwości, że PiS doprowadzi do polexitu, ile o tym, że wciąż pozostają pewne szanse, że jednak nie doprowadzi: „W Brukseli jest ciągle gigantyczna nadwyżka nadziei – nie mówię o zaufaniu, ono już niestety zginęło – że Polska jednak zostanie w Unii (...) Nie mam złudzeń i w Brukseli nikt ich też raczej nie ma, że wszystkie te decyzje, z tak różnych dziedzin – jak Puszcza Białowieska, sądy, Trybunał Konstytucyjny – mają wspólny mianownik. Są one jakby uszyte na miarę tego wymarzonego konfliktu z Unią Europejską...". A wszystko według Tuska jest zaplanowane i „z rozmysłem" realizowane przez Kaczyńskiego i jego bliskie otoczenie, bo „rządzący nie są entuzjastami, delikatnie mówiąc, naszej obecności w Unii".