Wciągu zaledwie dwóch dekad Chiny z 25. stały się 2. gospodarką świata. Wpływ tego państwa na międzynarodową debatę ekonomiczną nie jest jednak bezprecedensowy. W przeszłości podobnie było w przypadku ZSRR i podziwu, jaki wzbudzała gospodarka socjalistyczna u zachodnich ekonomistów. Kraj ogromnych różnic dochodowych, pełen korupcji, zaostrzający autorytarne jedynowładztwo i pragnący wojny może okazać się wydmuszką podobnie jak komunistyczna Rosja. Historia lubi się powtarzać.
W wydaniu swojego legendarnego podręcznika do ekonomii z 1961 roku amerykański ekonomista i noblista Paul A. Samuelson przewidział, że centralnie planowana gospodarka Związku Radzieckiego przewyższy wielkość gospodarki amerykańskiej w ciągu zaledwie kilku dekad. Ponieważ kraj nie radził sobie tak dobrze, jak się spodziewał, Samuelson rewidował swoje prognozy, przesuwając czas, w którym Związek Radziecki miał prześcignąć USA. W końcu ZSRR się rozpadł.
Wielu innych ekonomistów powtarzało tę ocenę, popełniając jednocześnie błąd interpretacji rzeczywistości ekonomicznej. ZSRR nie publikował wiarygodnych danych, a skala wymiany handlowej nie pozwalała na ich zweryfikowanie. Do tego dochodził mit sprawnego aparatu biurokratycznego, który generował innowacje z czasów wyścigu kosmicznego. Dzisiaj wiele tych kalk intelektualnych, w których wyobrażenie dotyczące Chin odrywa się od realnych danych, przypomina czasy istnienia Związku Radzieckiego.
Czytaj więcej
20 lat po 9/11 wiemy dwie bardzo ważne rzeczy. Po pierwsze, że nie da się wprowadzać demokracji w krajach, które nie są przekonane do niej sercem. Po drugie, że dynamikę cywilizacyjnych sporów zmieni rewolucja technologiczna. Państwa, które nie będą myśleć o rozwoju sztucznej inteligencji, odpadną z globalnego wyścigu.
Sukces made in China
W ciągu ostatnich trzech dekad wyniki gospodarcze Chińskiej Republiki Ludowej były spektakularne. Tak przynajmniej wynika z oficjalnych danych. Wzrost PKB wynosił średnio około 10 proc. rocznie, a dochód na mieszkańca wzrósł 13-krotnie.