Liczba książek Stanisława Lema na rynku księgarskim w 1968 roku zaskoczyła nawet samego autora. Na początku roku 1969 podsumowywał ten fenomen w liście do Ariadny Gromowej (tłumaczki jego książek na język rosyjski – red.): „Miałem w tym roku rekord krajowych wydań: łącznie 183 000 nakładów. Wznowiono mi poza »Pirxem«, »Niezwyciężonym«, »Solaris« – także »Eden« i »Powrót z gwiazd«, a już mam też umowy na przyszłoroczne wydania zebranych nowel i »Śledztwa«".
Doszedł do wniosku, że ten wzrost zainteresowania był związany z rozpoczętymi w 1966 roku misjami Apollo, ukoronowanymi lądowaniem na Księżycu w połowie 1969 roku. Rozbudzona pasja astronomiczna szerokiej publiczności zaowocowała zwrotem w stronę fantastyki.
Już w lutym 1969 roku, gdy ukazało się kilka wznowień starszych powieści, a także „Głosu Pana" i „Filozofii przypadku", Lem notował zmianę, jaka zaszła w recepcji jego twórczości: „Tymczasem mnie tu ciągają, żebym wykładał różne mądre rzeczy – od Politechniki do Akademii Sztuk Pięknych – już jestem, kochana Pani Ariadno, filozof całą gębą, już mi filozofia fantastykę spycha z biurka, ale się bronię, bo i literatury tej żal. Ha! Kiedyś jeździło się zimą na narty, jakoś na wszystko był czas, a teraz, im człowiek znakomitszy, porośnięty w piórka sławy mołojeckiej, tym mniej czasu – książki nowe wychodzą, leżą kupkami, a tu ani przeczytasz, bo kiedy? O dwunastej walę się do łóżka jak drwal mordowany i zasypiam jak kamień. Może to brzydko i głupio nawet, tak się chwalić zapracowaniem. Więc przestaję".
Kilkanaście dni później dodawał: „Zapomniałem, jak wygląda w środku teatr, kino, prowadzę życie zwierzęcia w norze". Władysława Kapuścińskiego zapewniał, że kieruje nim chęć upowszechniania wiedzy: „Coś się koło mnie zmieniło, zaproszono mnie, bym wyłożył krytycznie futurologię na interdyscyplinarnych kolokwiach w UJ, bym wygłaszał coś na ASP, żebym więcej robił dla naszej TV itd., itp. Co będę mógł, to zrobię, aby wznieść wyżej oświaty kaganek".
Miał też inne dowody na swoją popularność, które – choć świetne jako temat anegdoty – musiały być uciążliwe. „No, jeszcze jest dwóch wariatów (normalnych, regularnych), co przychodzą do mnie piechotą, bo mnie kochają (jeden, żebym go usynowił, bo mamy takie wspólne dusze, a drugi, że mnie nie ma, że on wszystko napisał, co jest podpisane przez LEMA – jeszcze przed tymi wariatami, żebym tak zdrów był, muszę się ukrywać... żona mówi im, że mnie w domu nie ma). Zabawne, co? Hm".