Bratysława, miasto ukarane

Po przegranych wyborach 1946 roku komuniści przysięgli Bratysławie zemstę i słowa dotrzymali. Przerobienie stolicy Słowacji na socjalistyczną modłę zajęło im ponad dwie dekady

Publikacja: 14.04.2012 01:01

Głosujący w 1946 roku mieszkańcy Bratysławy mieli nadzieję na ocalenie normalności

Głosujący w 1946 roku mieszkańcy Bratysławy mieli nadzieję na ocalenie normalności

Foto: Archiwum autora

Gdy 26 maja 1946 roku zamknięto w Bratysławie lokale wyborcze, w dniu pierwszych powojennych wyborów do parlamentu – słowaccy komuniści szykowali się na triumf. Z Pragi przychodziły sygnały, że w czeskiej części Republiki zwycięstwo komunistów jest pewne.

Szef KPCz Klement Gottwald nerwowo pytał towarzyszy z Bratysławy, jakiego wyniku się spodziewają. Ale Słowacja zrobiła komunistom niemiły dowcip. Z wynikiem 62 proc. wygrała tu Partia Demokratyczna (w Czechach wygrali komuniści, którzy dostali 43,25 proc.). W samej Bratysławie triumf demokratów był jeszcze wiekszy i osiągnął poziom 64,24 proc. głosów. Komuniści wytłumaczyli sobie porażkę tym, że słowacka stolica jest „gniazdem reakcji". Przysięgli Bratysławie zemstę i słowa dotrzymali.

Pozsony, Pressburg, Bratysława

Gdy w 1946 roku bratysławianie demonstrowali przywiązanie do demokracji, miasto było po burzliwych, historycznych przejściach. Przed I wojną?światową metropolia nad Dunajem nazywała się Pozsony i była miastem węgierskim, choć z dużą liczbą ludności niemieckiej. Do 1830 roku konkurowało z Budapesztem jako stolica koronacyjna królów węgierskich. W styczniu 1919 roku miasto zajęli Czesi, z pewnym udziałem słowackich niepodległościowców, przyłączając je do wspólnej Republiki – Czechosłowacji. Dla zademonstrowania historycznej zmiany i zerwania z węgierskimi i niemieckimi tradycjami nazwę miasta zmieniono na Bratysławę od imienia księcia słowiańskiego Brasława, który przed 907 rokiem przypuszczalnie władał tymi ziemiami.   Kulturowo miasto było pęknięte. Węgrzy, którzy przed 1918 rokiem pełnili funkcje urzędnicze i wojskowe, w większości wyjechali. Pozostała część węgierskiej klasy średniej i biedota.

Niemieccy mieszczanie mieli silną pozycję i potrafili dobrze zorganizować się jako prężna mniejszość. Ale najważniejsze stanowiska w administracji, kulturze i nauce przejęli Czesi. Towarzyszyli im nieliczni początkowo Słowacy, budujący inteligencję tego narodu. Praga miała ambicje szybkiej slawizacji miasta i nie żałowała pieniędzy na efektowne gmachy publiczne w stylu modernizmu, który symbolizował republikę prezydenta Tomasza Masaryka. Sen o potędze Czechosłowacji pękł jak bańka mydlana w marcu 1939 roku. Z inspiracji III Rzeszy Hlinkowa Słowacka Partia Ludowa, czyli tzw. Ludacy, ogłosiła powstanie niepodległej Słowacji pod wodzą prezydenta księdza Jozefa Tiso.

Z krajobrazu miasta znikają Czesi – jako pierwszy naród ukarany przez historię. Dla słowackich narodowców są zbędnymi okupantami, a dla Niemiec - to obywatele Rzeszy, mający powrócić do Protektoratu Czech i Moraw. Bratysławscy Niemcy zyskują mocną pozycję, bo cieszą się patronatem wszechmocnej III Rzeszy. Potem zniknęli Żydzi, których w najlepszym razie kierowano do przymusowych hufców pracy, a w najgorszym wysyłano do Auschwitz-Birkenau. Wojna wykreowała nową elitę ze środowiska Ludaków, którzy bez skrupułów „aryzowali" pożydowskie fabryki, sklepy i mieszkania.

W kwietniu 1945 roku miasto zdobywa Armia Czerwona, a wraz z nią wraca władza czechosłowacka. Znów odwraca się karta – w ciągu kolejnego roku z miasta wysiedleni zostaną Niemcy i nieliczni już Węgrzy. Do Bratysławy wracają Czesi i słowacka inteligencja. Także ci Słowacy, którzy walczyli w oddziałach czechosłowackich czy to na Zachodzie, czy to w ZSRR. Ważne stanowiska obejmują byli partyzanci i uczestnicy słowackiego powstania narodowego.

Z kolei byli Ludacy na wszelkie sposoby próbują wybielić się po latach służby reżimowi Tiso. Niektórych z nich bierze ich pod swoje ramiona Komunistyczna Partia Słowacji, która wie, że skompromitowani będą najwierniejszymi synami partii.

Powojenna Bratysława przypominała nieco nasz Kraków. Prawie w ogóle nie ucierpiała w czasie wyzwalania i swoim habsburskim stylem ciągle nawiązywała do świetności ery Franciszka Józefa. Była miastem pełnym „reakcji": urzędników, rentierów i inteligencji. Starsi bratysławianie, zwący się dumnie „Preszpurakami", wciąż przypominali, że przed wojną ich miasto z Wiedniem łączyła linia tramwajowa. Ten tramwaj, a w rzeczywistości kolejka elektryczna, była symbolem przynależności miasta do zachodniej kultury. Ale miasto było też punktem tranzytowym dla nielegalnych podróżników. To przez Bratysławę przedzierali się przez zielone granice Żydzi z Polski, asekurowani przez żydowskie agencje migracyjne. Mało kto pamięta, że Bratysława była punktem tranzytowym szlaku kurierskiego polskiego podziemia. Po tym, jak Niemcy w kwietniu  1944 roku zajęli Węgry, w Bratysławie utworzona została tajna placówka przerzutowa AK do nieodległego Wiednia pod kryptonimem „Pestka". W kwietniu 1945 roku NKWD aresztowało tu legendarnego kuriera tatrzańskiego Zbigniewa Rysia, który cudem  uniknął wywózki na Sybir, ale został przekazany polskiemu UB i przesiedział wiele lat w stalinowskim więzieniu.  Stąd na Zachód przedzierali się też ci Słowacy, którzy obawiali się wykrycia ich przeszłości w Gwardii Hlinkowej lub kolaboracji z Niemcami.

Wściekły atak na demokratów

Ale zwykli Słowacy wierzyli, że Stalin zaakceptuje wielopartyjną demokrację, której patronował Edward Benesz. Na Słowacji odpowiednikiem naszego mikołajczykowskiego PSL była Demokraticka Strana (DS), czyli Partia Demokratyczna pod wodzą Jozefa Lettricha, jednego z przywódców słowackiego powstania narodowego. Po wygranej demokratów w wyborach '46 roku – wściekli komuniści, zaczęli oskarżać DS, że jest partią Ludaków przefarbowanych na demokratów. Na swoje nieszczęście demokraci pozwolili, aby formalnie ponadpartyjny Urząd Bezpieczeństwa został zdominowany przez komunistów.  A ci za wszelką cenę chcieli wykazać, że demokraci utrzymują kontakty z emigracją ludacką i planują oderwanie Słowacji od Republiki. Coraz bardziej spychani do narożnika demokraci nie potrafili skutecznie się bronić.

Tajemniczym epizodem były antyżydowskie awantury 3 i 4 sierpnia 1946 roku.  Wywołali je uczestnicy zjazdu partyzantów w Bratysławie, którzy pod hasłem „precz z reakcyjnymi Żydami" udali się dużą grupą na ulice, na których zamieszkali ocaleni z Holokaustu. Atakowano żydowskie sklepy, wiele osób pobito. Zajścia w Bratysławie zrobiły niedobre wrażenie w krajach anglosaskich i wskrzesiły stereotyp Słowacji jako państwa o sympatiach nazistowskich. Polskiemu obserwatorowi nasuwa się skojarzenie z pogromem kieleckim, który miał odwrócić uwagę Zachodu od sfałszowania wyników referendum z lipca 1946 roku.

Hipoteza, że bratysławski pogrom był efektem furii Komunistycznej Partii Słowacji po przegranych wyborach  jest dość prawdopodobna. Główną linią ataku propagandowego komunistów było przecież udowadnianie, że demokraci ukrywają swoje faszystowskie i szowinistyczne poglądy.

W roku 1947 – komunistyczne związki zawodowe organizowały demonstracje uliczne przeciwko kolejnym ministrom z Partii Demokratycznej, wywołując atmosferę ciągłej destabilizacji. Trudno się więc dziwić, że coraz więcej osób  zaczęło się odsuwać od demokratów i przechodzić do obozu władzy.

W lutym 1948 roku, jednocześnie w Pradze i Bratysławie, doszło do komunistycznego puczu, ubranego w kostium kryzysu gabinetowego. W Pradze Gottwald wykorzystał podanie się do dymisji „burżuazyjnych ministrów" i bezprawnie stworzył nowy rząd, niemal w całości komunistyczny. W Bratysławie szef słowackiego rządu autonomicznego Gustav Husak w bezprawny sposób uchylił mandaty ministrów Partii Demokratycznej i ogłosił powstanie nowego rządu, również zdominowanego przez komunistów. Na ulice Bratysławy wymaszerowały bojówki milicji robotniczej, która skutecznie zniechęciła demokratów do demonstracji. Tak skończyła się czechosłowacka tzw. III Republika. Monopol władzy przejęli komuniści.

Lider demokratów Jozef Lettrich nie popisał się odwagą i wyjechał z Bratysławy na Zachód pociągiem w początkach marca 1948 roku.

Zamach stanu w lutym 1948 roku został szybko uwieczniony w nowej nazwie dawnej ulicy Spitalskiej, która uzyskała nazwę „Februaroveho Vitazstva", czyli Lutowego Zwycięstwa, co bratysławska ulica skróciła do nazwy „Februarka". Ta nazwa stała się popularna, gdyż to właśnie tam znajdował się główny budynek złowrogiej bezpieki. Juraj Sebo, bratysławski pamiętnikarz, wspomniał: „Znaleźć w skrzynce pocztowej wezwanie na „Februarkę" nie oznaczało nic dobrego. Było to takie rendez-vous z reżimem. (...) Tekst wezwania zapowiadał zawsze taki sam scenariusz: przynieście ze sobą dowód osobisty i wtedy wszystko się wyjaśni. Selekcja obywateli na dobrych i złych należy już do nas".

W imadle terroru

Stalinowska maszyna terroru ruszała powoli. Musiało minąć trochę czasu, zanim bratysławianie zorientowali się, że stara Republika skończyła się raz na zawsze. Wtedy zaczęły się masowe wyjazdy na Zachód – bo ludzie mieli jeszcze paszporty w domach. Było to o tyle łatwiejsze, że granica przytyka niemal do rogatek Bratysławy. Początkowo władze patrzyły przez palce na wyjazdy, zakładając, że lepiej będzie, jeśli liderzy oporu sami uciekną. Wobec Partii Demokratycznej stosowano podobną taktykę jak w Polsce do PSL. Części członków pozwolono uciec, kolejnych aresztowano, a resztę włączono do sojuszniczej Partii Wolności, przypominającej polskie Stronnictwo Demokratyczne. Po pierwszym okresie względnego luzu na granicach zaczęło się dociskanie śruby. Wtedy do akcji wkroczyli prowokatorzy, którzy obiecywali przerzut przez granicę za określoną sumę lub rzekomo z pobudek ideowych. Nieszczęsne ofiary wpadały w pułapki bezpieki.

Do historii przeszła siostra Zdenka Schellingova, skromna zakonnica, która na początku lat 50. pracowała na wydziale rentgenologicznym szpitala w Bratysławie. Zimą 1952 roku siostra Zdenka spotyka w szpitalu księdza katolickiego, którego przywieziono z katowni bezpieki. Siostra pomaga zorganizować ucieczkę kapłana ze szpitala do Austrii. Bezpieka wykrywa po fakcie ten spisek i zastawia pułapkę. Kieruje do szpitalu grupę kapłanów, których czeka dalsze śledztwo. Bezpiecki prowokator – szofer, który ma wywieźć ze szpitala uciekinierów – wciąga zakonnicę w pułapkę. 29 lutego 1952 roku agenci obstawiają szpitalną kaplicę i aresztują bohaterską siostrę.

W bestialskim śledztwie siostra Schellingova katowana jest przez długie tygodnie, by w końcu czerwca 1952 roku stać się czołową postacią procesu pokazowego. Skazana na 12 lat więzienia – zostaje wypuszczona po trzech latach, aby umrzeć z wycieńczenia na wolności 31 lipca 1955 roku.

Siostra Zdenka przeszła do historii, gdyż w 2003 roku Jan Paweł II beatyfikował ją w Bratysławie jako męczennicę za wiarę. Ale jej tragedia to przykład losów setek mieszkańców stolicy Słowacji, którzy próbowali ucieczki przez zieloną granicę lub w tym pomagali.

Im bardziej tężał stalinizm, tym sroższe środki podejmowano przeciwko uciekinierom. Z przygranicznych terenów sąsiadujących z Austrią wysiedlano całe rodziny - likwidowano domy mogące być punktem oparcia dla ucieczek. W latach 50. zawieszono festiwale braterstwa słowiańskiego na ruinach zamku Devin, gdyż obawiano się, że przy okazji tych wielotysięcznych spędów znajdą się chętni do ucieczki.

Jednocześnie lansowano kult żołnierzy wojsk pogranicza jako obrońców Republiki. W Bratysławie na prestiżowym Namesti Stalina – ozdobionym w 1949 roku ogromnym pomnikiem sowieckiego satrapy – jednemu z kin nadano miano Pohranicznik. A komunistyczna prasa entuzjazmowała się przygodami  psa Burka, który zasłynął rekordową ilością pojmanych uciekinierów.

Locum dla towarzyszy

Bratysława jako stolica socjalistycznej Słowacji była na gwałt rozbudowywana. Stawiano ogromne kombinaty, w których miała pracować klasa robotnicza. Miała ona zmienić oblicze tego burżuazyjnego dotąd miasta. Do stolicy ciągnęli też aktywiści. Ale dla twórców socjalistycznego raju brakowało mieszkań. Owszem rozpoczęto budowę socrealistycznych osiedli, ale  proces ten trwał długo.  W marcu 1952 roku władze komunistyczne rozpoczęły więc akcję „B" – „Byty", czyli mieszkania. Okręgowe komitety partyjne otrzymały zadanie sporządzenia list „osób niepożądanych", rekrutujących się ze środowiska przedwojennej inteligencji i reakcji, którym miano zabrać mieszkania dla towarzyszy. Motorem akcji był wpływowy zięć Klementa Gottwalda, minister obrony Alexej Čepiczka. Akcja trwała  aż do połowy 1953 roku. W Pradze „odzyskano" 2200 mieszkań, czyli wysiedlono przynajmniej tyle samo rodzin. W Bratysławie wygnanych zostało ok. 400 rodzin. Tę samą akcję, choć na mniejszą skalę, przeprowadzono w Brnie i Koszycach.

W wypadku Pragi deklasacja nawet stosunkowo dużej liczby przedwojennej inteligencji poprzez wysiedlenie jej albo do gorszych mieszkań sublokatorskich, albo skierowanie na prowincję – nie była tak niszcząca, jak w Bratysławie, bo inteligencja słowacka dopiero się odbudowywała. Akcja miała jeszcze jeden diaboliczny efekt. Wśród wielu inteligentów, inżynierów, naukowców – lęk przed umieszczeniem na listach wysiedleń skłaniał do serwilistycznych demonstracji wierności wobec systemu. Krążyły plotki, kto już jest na liście, a wobec kogo decyzja jeszcze się waży. Tak pacyfikowano jakiekolwiek próby oporu. Przykładem, jak działała psychoza, jest przypadek profesora architektury Emila Bellusa, pioniera słowackiego modernizmu i funkcjonalizmu. Jak pisze Juraj Sebo: „Bellus miał poważne problemy, gdyż władze chciały wysiedlić go z Bratysławy. Aby zademonstrować lojalność, Bellus zgłosił projekt w stu- procentowym stylu socrealizmu w konkursie na dom studencki „Młoda Gwardia". Konkurs wygrał i tak uchronił się przed deportacją z miasta".

Bellus zaprojektował budynek w dość bajkowym stylu przypominającym moskiewski Kreml.  Ten dziwaczny projekt na zawsze stał się  powodem kpin przy ocenie dorobku artystycznego niegdysiejszego ojca słowackiej awangardy.

Mauzoleum zamiast wieży

Stara Bratysława, kultywująca tradycje austro-węgierskie, zaczęła blednąć i szarzeć. Jako pierwsze zniknęły tzw. wiechy, czyli prywatne winiarnie, gdzie można było w ogródku przy muzyce wypić szklaneczkę wina z małych Karpat. Potem zabrano się za kawiarnie, utrzymujące posthabsburski klimat, które zamieniano w socjalistyczne lokale - wymieniono w nich meble i wystrój. Tak zniszczono mającą wieloletnią tradycję kawiarnię Astorka, zamienioną na księgarnię przyjaźni radziecko-słowackiej.

Gdy zadecydowano, że nad Bratysławą ma dominować mauzoleum poległych żołnierzy radzieckich na  Wzgórzu Slavin – czujne oko komunistów padło na kościół Matki Boskiej Śnieżnej z wysoką 50-metrową wieżą na Wzgórzu Kalwaryjskim. Ponieważ socrealistyczny Slavin nie mógł mieć kontrdominanty w postaci kościoła – w 1950 roku specjaliści z Pragi rozpoczęli demontaż wieży kościelnej. Podobny los dotknął widoczny z wielu miejsc zespół rzeźb kalwaryjskich, które po cichu usunięto ze Wzgórza Kalwarii.

W miejsce starych symboli powstawały nowe. Rozrywkę po pracy dla socjalistycznej klasy robotniczej miał przynieść Park Kultury i Odpoczynku zbudowany nad Dunajem. Równie ambitnym dziełem socjalizmu był stadion klubu Czerwona Gwiazda, w dzielnicy Pasienky, którego patronem stała się komunistyczna bezpieka.

Choć to trudne do uwierzenia, ale w zastraszonej Bratysławie epoki stalinizmu taryfę ulgową uzyskał jeden człowiek, powszechnie uważany za nieszkodliwego wariata, który przypominał niegdysiejszą kosmopolityczną atmosferę miasta. Był to Ignaz Lamar, zwany Schöner Naci, czyli z niemieckiego „śliczny Ignaś".

Ten autentyczny Preszpurak, z nienagannymi manierami z czasów Franciszka Józefa, krążył po korsach spacerowych bratysławskiej Starówki już przed wojną. Ubrany w staroświecki frak, cylinder z laseczką, już w czasie wojny był uznawany za dziwny, ale sympatyczny akcent starego miasta. W 1945 roku z racji swojego niemiecko-węgierskiego pochodzenia Lamar trafił do obozu przejściowego dla Niemców przeznaczonych do wysiedlenia. Ale ma szczęście – obozowy lekarz załatwia mu zwolnienie z obozu, potwierdzając jego absolutną apolityczność i ponadnarodowość.

O dziwo, aż do początku lat 60. Lamar krążył po Starówce jako czyściciel dywanów, a w wolnych chwilach nadal odwiedzał bratysławskie Corso, wręczając damom kwiaty i przesiadując w nielicznych kawiarniach, w których jeszcze zachował się klimat fin de sieclu. Bratysławianie zachodzili w głowę, dlaczego komuniści, którzy z takim zapałem zmieniali miasto, akurat w jego wypadku nie interweniowali. Po upadku komunizmu historycy sprawdzili nawet teczkę „ślicznego Ignasia", aby rozstrzygnąć plotki, że tolerowano go z racji donosicielstwa. Okazało się, że Lamar nie miał nic wspólnego z StB. Podupadający na zdrowiu i pozbawiony rodziny Lamar od początku lat 60. zamieszkał w domu starców, gdzie  zmarł w 1967 roku.

Po upadku komunizmu bratysławianie uczcili go specjalnym pomnikiem na Starówce.

Ostatni akord

Biedny „Schöner Naci" miał szczęście nie doczekać końcowej fazy kreacji socjalistycznej Bratysławy. W 1967 roku planiści zadecydowali, że między zamkiem bratysławskim a katedrą św. Marcina zostanie wybudowana gigantyczna estakada, prowadząca do wielkiego mostu nad Dunajem. Aby zrobić miejsce dla betonowego molocha, wyburzono sporą część dawnej dzielnicy żydowskiej – tzw. Podhradia – wraz z ocalałą z wojny synagogą w efektownym mauretańskim stylu XIX wieku. Jak głosiła uparta plotka, gigantyczny most zażyczyli sobie Sowieci w ramach planu ataku na Wiedeń. Z absolutną obojętnością dla piękna uliczek budowanych od Średniowiecza pod zamkiem – dom po domu, ulica po ulicy, zniszczono przepiękną dzielnicę.

Jedyną pociechą dla starych bratysławian była prowadzona od 1953 roku odbudowa zamku. Komunistyczna władza kupowała sobie w ten sposób sympatię Słowaków, którzy chcieli mieć własny Hrad na wzór praskich Hradczan.  Otwarcie przez prezydenta Ludwika Svobodę zamku – odrestaurowanego w nieco socrealistycznym stylu – przypadło na okres po sowieckiej inwazji w 1968 roku. Tak zakończyła się symboliczna przemiana habsburskiego Preszburga we wzorcowe miasto socjalistycznej Słowacji.

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

Gdy 26 maja 1946 roku zamknięto w Bratysławie lokale wyborcze, w dniu pierwszych powojennych wyborów do parlamentu – słowaccy komuniści szykowali się na triumf. Z Pragi przychodziły sygnały, że w czeskiej części Republiki zwycięstwo komunistów jest pewne.

Szef KPCz Klement Gottwald nerwowo pytał towarzyszy z Bratysławy, jakiego wyniku się spodziewają. Ale Słowacja zrobiła komunistom niemiły dowcip. Z wynikiem 62 proc. wygrała tu Partia Demokratyczna (w Czechach wygrali komuniści, którzy dostali 43,25 proc.). W samej Bratysławie triumf demokratów był jeszcze wiekszy i osiągnął poziom 64,24 proc. głosów. Komuniści wytłumaczyli sobie porażkę tym, że słowacka stolica jest „gniazdem reakcji". Przysięgli Bratysławie zemstę i słowa dotrzymali.

Pozsony, Pressburg, Bratysława

Gdy w 1946 roku bratysławianie demonstrowali przywiązanie do demokracji, miasto było po burzliwych, historycznych przejściach. Przed I wojną?światową metropolia nad Dunajem nazywała się Pozsony i była miastem węgierskim, choć z dużą liczbą ludności niemieckiej. Do 1830 roku konkurowało z Budapesztem jako stolica koronacyjna królów węgierskich. W styczniu 1919 roku miasto zajęli Czesi, z pewnym udziałem słowackich niepodległościowców, przyłączając je do wspólnej Republiki – Czechosłowacji. Dla zademonstrowania historycznej zmiany i zerwania z węgierskimi i niemieckimi tradycjami nazwę miasta zmieniono na Bratysławę od imienia księcia słowiańskiego Brasława, który przed 907 rokiem przypuszczalnie władał tymi ziemiami.   Kulturowo miasto było pęknięte. Węgrzy, którzy przed 1918 rokiem pełnili funkcje urzędnicze i wojskowe, w większości wyjechali. Pozostała część węgierskiej klasy średniej i biedota.

Niemieccy mieszczanie mieli silną pozycję i potrafili dobrze zorganizować się jako prężna mniejszość. Ale najważniejsze stanowiska w administracji, kulturze i nauce przejęli Czesi. Towarzyszyli im nieliczni początkowo Słowacy, budujący inteligencję tego narodu. Praga miała ambicje szybkiej slawizacji miasta i nie żałowała pieniędzy na efektowne gmachy publiczne w stylu modernizmu, który symbolizował republikę prezydenta Tomasza Masaryka. Sen o potędze Czechosłowacji pękł jak bańka mydlana w marcu 1939 roku. Z inspiracji III Rzeszy Hlinkowa Słowacka Partia Ludowa, czyli tzw. Ludacy, ogłosiła powstanie niepodległej Słowacji pod wodzą prezydenta księdza Jozefa Tiso.

Z krajobrazu miasta znikają Czesi – jako pierwszy naród ukarany przez historię. Dla słowackich narodowców są zbędnymi okupantami, a dla Niemiec - to obywatele Rzeszy, mający powrócić do Protektoratu Czech i Moraw. Bratysławscy Niemcy zyskują mocną pozycję, bo cieszą się patronatem wszechmocnej III Rzeszy. Potem zniknęli Żydzi, których w najlepszym razie kierowano do przymusowych hufców pracy, a w najgorszym wysyłano do Auschwitz-Birkenau. Wojna wykreowała nową elitę ze środowiska Ludaków, którzy bez skrupułów „aryzowali" pożydowskie fabryki, sklepy i mieszkania.

W kwietniu 1945 roku miasto zdobywa Armia Czerwona, a wraz z nią wraca władza czechosłowacka. Znów odwraca się karta – w ciągu kolejnego roku z miasta wysiedleni zostaną Niemcy i nieliczni już Węgrzy. Do Bratysławy wracają Czesi i słowacka inteligencja. Także ci Słowacy, którzy walczyli w oddziałach czechosłowackich czy to na Zachodzie, czy to w ZSRR. Ważne stanowiska obejmują byli partyzanci i uczestnicy słowackiego powstania narodowego.

Z kolei byli Ludacy na wszelkie sposoby próbują wybielić się po latach służby reżimowi Tiso. Niektórych z nich bierze ich pod swoje ramiona Komunistyczna Partia Słowacji, która wie, że skompromitowani będą najwierniejszymi synami partii.

Powojenna Bratysława przypominała nieco nasz Kraków. Prawie w ogóle nie ucierpiała w czasie wyzwalania i swoim habsburskim stylem ciągle nawiązywała do świetności ery Franciszka Józefa. Była miastem pełnym „reakcji": urzędników, rentierów i inteligencji. Starsi bratysławianie, zwący się dumnie „Preszpurakami", wciąż przypominali, że przed wojną ich miasto z Wiedniem łączyła linia tramwajowa. Ten tramwaj, a w rzeczywistości kolejka elektryczna, była symbolem przynależności miasta do zachodniej kultury. Ale miasto było też punktem tranzytowym dla nielegalnych podróżników. To przez Bratysławę przedzierali się przez zielone granice Żydzi z Polski, asekurowani przez żydowskie agencje migracyjne. Mało kto pamięta, że Bratysława była punktem tranzytowym szlaku kurierskiego polskiego podziemia. Po tym, jak Niemcy w kwietniu  1944 roku zajęli Węgry, w Bratysławie utworzona została tajna placówka przerzutowa AK do nieodległego Wiednia pod kryptonimem „Pestka". W kwietniu 1945 roku NKWD aresztowało tu legendarnego kuriera tatrzańskiego Zbigniewa Rysia, który cudem  uniknął wywózki na Sybir, ale został przekazany polskiemu UB i przesiedział wiele lat w stalinowskim więzieniu.  Stąd na Zachód przedzierali się też ci Słowacy, którzy obawiali się wykrycia ich przeszłości w Gwardii Hlinkowej lub kolaboracji z Niemcami.

Plus Minus
Jakim kanclerzem będzie Friedrich Merz? Angela Merkel do końca kopała pod nim dołki
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Jakiego papieża potrzebuje Kościół
Plus Minus
Jacek Chwedoruk: Donald Trump chce walczyć z dwoma megatrendami
Plus Minus
Artysta wśród kwitnących żonkili
Plus Minus
Dziady pisane krwią