Krak i Smok Wawelski

A może to Krak jest czarnym charakterem, który chce odebrać smokowi-księciu na Wawelu jego rodowe prawa? – zastanawiał się Norman Davies. Przedstawiamy fragment książkowego eseju „Kraków fantastyczny”, opowieści o mieście, którego nie było, ale które mogłoby istnieć.

Publikacja: 18.01.2014 03:30

Red

Legendy o Kraku jako założycielu Krakowa, smoku oraz Wandzie, co nie chciała Niemca, wywodzące się ze średniowiecznych kronik, istnieją w niezwykle różnych i często sprzecznych ze sobą odmianach. Zainteresowani tradycją mają do dyspozycji opracowania Bronisława Heyduka i Juliana Zinkowa. Mogą się tam dowiedzieć, że wątek pochodzącego z Karyntii Kraka (Grakcha) i smoka pojawił się po raz pierwszy na początku XIII wieku u Wincentego Kadłubka. Smoka według niego zgładzili – podtykając mu nafaszerowane trucizną truchła bydlęce – synowie Grakcha. U Jana Długosza (XV wiek) smoka uśmiercili słudzy Kraka, dopiero zaś u Bartosza Paprockiego w 1584 roku pojawia się postać szewca Skubka jako zabójcy smoka. Alternatywne dzieje ma też Wanda. Jako córka Grakcha miała rządzić w kraju nad Wisłą i odeprzeć najazd lemańskiego, czyli germańskiego, tyrana (Kadłubek) lub rzucić się do Wisły, gdyż wolała śmierć niż małżeństwo z wrogiem narodu (Długosz).

Zinkow przytacza wreszcie bardzo śmiałą kompilację legend celtyckich i polskich angielskiego historyka Normana Daviesa, który w 1990 roku ogłosił artykuł „Man and Tradition, Real and Invented", który w tłumaczeniu polskim ukazał się w 2001 roku pod tytułem „Człowiek i tradycja – prawdziwa i zmyślona" w zbiorze esejów „Smok wawelski nad Tamizą". W artykule tym Davies przedstawił skomponowaną przez siebie legendę o Kraku, smoku i Wandzie o treści: „Tymczasem z celtyckiego punktu widzenia ta legenda przedstawia się zgoła inaczej. W tej wersji Krak nie jest już wielkim bohaterem słowiańskim. Krak jest czarnym charakterem, wojowniczym uzurpatorem, który knuje wraz z niemieckimi sojusznikami, aby pozbawić smoka-księcia na Wawelu jego rodowych praw. Tak się nieszczęśliwie składa, że smok-książę zakochuje się z wzajemnością w córce najeźdźcy, ale Krak rozwścieczony krnąbrnością córki obiecuje rękę Wandy Niemcowi. Smok-książę woli zginąć w nurtach rzeki, niż zgiąć kark przed Krakiem, a wierna Wanda podąża śladem ukochanego do ich wspólnego wiślanego grobu. Los tych dwojga niewątpliwie odzwierciedla – w konwencji legendy – pamięć ludu o brutalnym podboju Celtów przez ich polskich i niemieckich sąsiadów". W dalszym ciągu Davies stwierdza, że „smok jest symbolem plemion celtyckich. Po dziś dzień jest godłem narodowym Walii. W takim razie jest całkiem prawdopodobne, że smok-książę na Wawelu był ostatnim, alegorycznym przedstawicielem zaginionego ludu".

W literaturze młodopolskiej wątek Kraka odznaczył się w „Legendzie" Stanisława Wyspiańskiego (1867–1907). Jak zauważa Henryk Dubowik w „Fantastyce w literaturze polskiej", w jej pierwszej części autor zmaterializował początkowo majaczenia Kraka: „wielkie, tęgie, brodate postacie mężów z ogromnymi hełmami rogatymi na głowach". Wylicza też świat istot wodnych: Wodników, Rusałek, Wiślanek, Wilkowyjów, Wilkołaków, Koźlonogów, Baraniogłowów, Turoniów, Wiedźm, Guślarów, przenoszących zmarłego Kraka na dno Wisły, gdzie po zwycięstwie znajdzie się również i Wanda, która „czarem ocaliła lud".

Król Krak, obudzony na dnie Wisły przez Rusałkę, nasłuchuje odgłosów walki toczącej się pod wawelskim zamkiem i jest nadal postacią realną, nie zaś upiorem. W „Legendzie II" występuje z kolei Martwica, która jest i chochołem, i porzuconym trupem Kraka, i symbolem śmierci jednocześnie.

Dubowik cytuje list Wyspiańskiego do Marii Krzymuskiej, zdradzający niezrealizowane plany kontynuacji dzieła:

„(...) Smok-Żmij, o którym jest u mnie w balladach wzmianka, jest owym pierwszym Krakiem, ojcem, który przez króla Wód – Wiślana zamieniony w straszliwego gada, zamieszkiwał w norach nad rzeką, pilnując skradzionego miecza. – Syn zaś jego z wiecznie młodej Wiślany zrodzony, a wyrzucony na brzeg i wychowany przez chłopów, ani przeczuwał, że zabijając smoka, ojca swego zabił zaklętego. – Wiślana wychodzi nad wodę płakać swego dawnego kochanka, a pociesza ją Krak młody i rozmiłowuje się w niej, porywa przemocą opierającą się. Ta też Wiślana później porzuca w szuwarach Wandę – dziecko".

Pozostawiając legendy etnografom, przyjrzyjmy się raczej temu, jakie były najdalej idące przetworzenia ich postaci w nowszej fantastyce. Po pierwsze, smok oswojony. Po drugie, smok bez smoka.

* * *

Stanisław Pagaczewski w adresowanej do dzieci trylogii o profesorze Gąbce nie dość, że oswoił smoka, czyniąc z potwora przyjaciela krakowian, to baśniowe czasy legendarnego Kraka wyposażył w multum współczesnych sobie wynalazków, kompilując świat powieściowy wbrew logice historii. Zastanawiające, czy Pagaczewski mógł inspirować się amerykańskim serialem animowanym „Flintstones", znanym później u nas jako „Między nami jaskiniowcami", gdzie współczesne obyczaje i wynalazki ulokowano w realiach stylizowanych na erę kamienia łupanego. Jego pierwsze serie były emitowane w USA w latach 1960–1966, pierwsze wydanie „Porwania Baltazara Gąbki" ukazało się zaś w 1965 roku.

Rodzinnym miastem bohaterów jest Gród Kraka, stolica kraju zwanego Krakostanem (graniczącego między innymi z Krainą Psiogłowców), gdzie sprawiedliwe rządy sprawuje książę Krak. Z mieszkania w podwawelskiej jamie Smok Wawelski w „Porwaniu Baltazara Gąbki" wyrusza na czele ekspedycji mającej wyrwać profesora Gąbkę z opresji w totalitarnej Krainie Deszczowców, rządzonej przez tyrana opierającego władzę na donosicielstwie i represjach. Przesłanie dwóch następnych tomów cyklu jest dla odmiany ekologiczne. Tytułowa misja z drugiej części dotyczy zbadania przyczyn migracji mypingów, humanoidalnych stworów, które rozpoczęły swe groźne wędrówki wskutek zmian stosunków wodnych. W „Gąbce i latających talerzach" przeniesienie zbudzonych z letargu bohaterów w czasy współczesne czytelnikowi mimo awanturniczej fabuły wzbogaconej o wątek kosmitów zdaje się pretekstem głównie dla krytyki obyczajów i zanieczyszczenia Krakowa. Smok zwycięsko walczy ze smogiem, ziejąc nań ze swej paszczy. W tymże ostatnim tomie Gród Kraka zostaje jednoznacznie utożsamiony z Krakowem, pada także po raz pierwszy konkretna data: bohaterowie przybyli z roku 778, dokładnie 1200 lat przed współczesną akcją.

Na podstawie dwóch pierwszych tomów cyklu powstały seriale animowane „Porwanie Baltazara Gąbki" i „Wyprawa profesora Gąbki". Kim jest tajemniczy Don Pedro, śledzący wyprawę powziętą przez Smoka i kucharza Bartoliniego, wie każdy 30–50-latek wychowany na PRL-owskich dobranockach – szpiegiem z Krainy Deszczowców. Uwagę widzów skupiono na tej podejrzanej postaci w pelerynie, pomijając partie książki poświęcone opisom donosicielskiego systemu w samej Krainie (za to przy okazji wznowień na początku XXI wieku pojawią się antytotalitarne interpretacje cyklu książkowego o Gąbce, między innymi pióra Tadeusza Nyczka, Grzegorza Turnaua i autora tej książki). Oprócz redukcji wątków zredukowano też postacie – ofiarą padł doktor Koyot, medyk towarzyszący głównym bohaterom w misjach.

W pierwszych dwóch tomach cyklu książkowego Pagaczewski przedstawia historię o przemianie osobowości Smoka Wawelskiego i ustosunkowuje się do legendy o nim. Przytoczmy bogatszą wersję z „Misji...", opowiadaną pustelnikowi Rufusowi:

„– Powiedz mi, Smoku – poprosił gospodarz – jak to się stało, że ty, który dawniej słynąłeś z okrucieństwa, tak bardzo się zmieniłeś na dobre? (...)

– Gdy byłem jeszcze takim klasycznym smokiem, miałem wielu wrogów. Znalazł się między nimi pewien niedorosły mędrek, który podrzucił mi barana nadzianego siarką, szkłem i drutem kolczastym. (...) – Kto wie – ciągnął dalej Smok – czy nie dołożył jeszcze musztardy, czosnku i fasolki po bretońsku. Byłem głodny, więc pożarłem tę zakąskę, choć trochę zgrzytała mi w zębach. Skutek był straszny! (...) Ale jakoś przeżyłem – uśmiechnął się Smok – tylko że do dziś nie znoszę baraniny. Moi wrogowie, aby uspokoić mieszkańców miasta, rozgłosili, że wypiłem pół Wisły i rozpadłem się na 1245 kawałków! Na dowód powiesili na Wawelu kilka rzekomo moich kości. Muszę przyznać, że był to nawet niezły chwyt propagandowy... Gdy po długiej chorobie znów wylazłem z jamy na brzeg Wisły, stwierdzili oficjalnie, że to już nie jestem ja, ale jakiś inny, tym razem zupełnie nieszkodliwy Smok. Żeby im nie robić przykrości, ogłosiłem, że odżywiam się ryżem z pomidorami, czemu zresztą jestem wierny aż do dziś. (...)

– No dobrze, a jak to było z tymi krakowiankami, które podobno codziennie zjadałeś na śniadanie? (...)

– Skądże znowu! Po prostu wydawałem je za rycerzy, którzy przybywali z dalekich stron, aby mnie zabić. Każdemu śmiałkowi mówiłem tak: „Bierz babkę i spływaj, ale tak, żeby was nikt nie widział, jeżeli nie chcesz, bym cię pożarł...". Żaden mi nie odmówił. Niektóre z tych dziewcząt zrobiły nawet wielką karierę, jak pewna Elżunia, która została królową Papilocji i wprowadziła w swym państwie minispódniczki".

* * *

Krak przedstawiany jest jako władca skromny i sprawiedliwy. W sporach między poddanymi wydaje iście salomonowe wyroki, troszczy się o ludzi i zwierzęta, osobiście uczestniczy w gaszeniu pożaru Kleparza. Ciekawostką jest, że hymnem Krakostanu jest „Sto lat", ulubiona pieśń Władysława Gomułki, przy czym Pagaczewskiego trudno posądzać o koniunkturalizm – trzyma się tego w „Misji..." wydanej pięć lat po obaleniu towarzysza Wiesława.

W „Gąbce i latających talerzach" zostaje wyjaśniona tajemnica kopca Krakusa. Został usypany przez poddanych po zaginięciu księcia, który razem ze Smokiem, Gąbką i Bartolinim zasnął na 1200 lat w Górach Skalistego Południa, identyfikowanych tu jako Tatry. Zapytany o Wandę Krak odpowiada, że jej nie znał – bierze pod uwagę możliwość, że wstąpiła na tron po jego zniknięciu. Jeśli chodzi o postać Kraka w trzecim tomie cyklu, intryguje fakt poświęcenia się przezeń historii sztuki – w 1978 roku broni z tej dziedziny na UJ doktorat. Pagaczewski powtarza tu pomysł Mossoczowej z jej przedwojennej powieści „Za tysiąc lat", której bohater po tysiącletnim śnie również pragnie odnaleźć się w Krakowie jako historyk ze względu na bezcenne wspomnienia z poprzedniego życia.

Pagaczewski, opisując bogato zmyślone państwa, jak Kraina Deszczowców, Słonecja czy Nasturcja, poskąpił dłuższych opisów rodzinnemu miastu bohaterów. Dowiadujemy się o nim raczej ze wzmianek. Na Gród Kraka składają się zarówno obiekty i miejsca znane ze współczesnego Krakowa, jak i zmyślone. Książę mieszka w drewnianym zamku na Wawelu, Kleparz jest przedmieściem, konkurują ze sobą przekupki z Rynku i placu Szczepańskiego, z wieży mariackiej trąbiony jest hejnał, a z końcówki „Misji..." wynika, że właśnie rozpoczęto budowę Sukiennic.

Z drugiej strony pojawia się azyl dla czworonogów Hotel Pod Psem założony u stóp Wawelu, Książęca Akademia Sztuk Pięknych, spalony zajazd Pod Szczęśliwą Gwiazdą na Kleparzu, prowadzona przez brata profesora, Hipolita Gąbkę, gospoda Pod Trzema Gwiżdżącymi Kotami przy ul. Poczciwych Flisaków oraz adres domu Bartłomieja Bartoliniego (z ogrodem) – ul. Błędnych Rycerzy 3.

Anachronizmy są zamierzone i oczywiste. Hejnał mariacki w roku 778 i Sukiennice parę lat wcześniej to w tych baśniowych czasach niedorzeczność taka sama jak samochód Smoka, radioodbiornik Wawel II, krótkofalówka Don Pedra i lampa naftowa. Jeszcze lepiej musiał się Pagaczewski bawić, włączając w legendarne czasy Smoka wątki Cepelii, festiwalu w Sopocie, meczu Cracovii z Miodunką, a w szczególności wypowiedzi Kraka, że Brigitte Bardot występowała już w czasach jego panowania – francuska aktorka miała w momencie publikacji „Gąbki i latających talerzy" 45 lat. Ale jeśli chodzi o autentyczne postaci w Krakowie roku 1978, pojawia się tylko jedna, profesor Jerzy Szablowski (1906–1989), dyrektor zbiorów wawelskich. Jest wymieniany z nazwiska obok anonimowego Prezydenta Miasta, co z jednej strony dość dobitnie ukazuje hierarchie autora, z drugiej jego przezorność wobec możności zmiany prezydenta w trakcie procesu produkcji książki. A Szablowski był odwieczny i wiecznie trwały – piastował stanowisko dyrektora na Wawelu od 1952 roku aż do śmierci. (...)

Zainteresowanych interpretacjami książek Pagaczewskiego odsyłam do artykułów Anny Marii Czernow i Jolanty Ługowskiej w „Krakowie mitycznym". W 2007 roku „Tygodnik Powszechny" opublikował zaś artykuł Grzegorza Turnaua wspominającego, jak jako 12-latek napisał własną kontynuację cyklu – „Profesora Gąbkę w Krainie Szczęścia". Niestety, w żadnym z cytowanych fragmentów nie znalazłem materiału do wzbogacenia „Fantastycznego Krakowa", może jednak kiedyś to dzieło zostanie opublikowane w całości? (...)

Ekologiczne przesłanie, podobne jak „Gąbka i latające talerze", mają dwie pierwsze z przeznaczonych dla dziecięcego czytelnika książek Doroty Terakowskiej (1938–2004).

W pierwszej z nich („Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie") autorka również wprowadziła za Pagaczewskim figurę oswojonego smoka jarosza, będącego synem tamtego, zatrutego przez Kraka baraniną. Poznaje go wiosną 1980 roku w Smoczej Jamie 9-letni Bartek z Floriańskiej, którego podczas choroby odwiedziła nieznana babcia Brygida z Jamajki i teraz oprowadza po cudach Krakowa. Wśród wrogich sobie potworów smok wymienia zatruwaczy krakowskiego klimatu, między innymi Hutę im. Lenina i Jaworze, babcia Brygida wcześniej zaś zauważa, że czuje w powietrzu smoka (smog) – siarkę. Ponadto na Rynku babcia każe śmieciom lecieć do ich właścicieli, w wieży mariackiej zaś Bartek i Brygida spotykają krasnoludki w czapkach krakuskach.

Nawiązaniem do legendy o Smoku Wawelskim z pominięciem smoka jako takiego jest niewątpliwie także powieść „Władca Lewawu". Uciekający z domu dziecka po raz 13. w poszukiwaniu rodziców 13-letni Bartek, wkradłszy się z wycieczką do Smoczej Jamy, błądzi w niej, by wyjść w końcu na świat będący alternatywnym Krakowem, gdzie wszelkie nazwy i imiona czyta się na wspak – Kraków to Wokark, Wawel to Lewaw itd. Choć panuje w nim doskonały klimat (Terakowska pisała tę książkę w 1982 roku, czasach wyjątkowego zatrucia powietrza krakowskiego), budynki i ludzie są znacznie mniejsi. W nocy wszyscy zamykają się w domach w strachu przed żerującymi wówczas ogromnymi Pajęczakami działającymi w służbie rezydującego na Lewawie Nienazwanego. Nie jest on jednoznacznie smokiem (występuje jako staruszek, choć może także przybrać postać potwora) i nie pożera dziewic. Każe jednak przynosić sobie nowo narodzone dzieci i odbiera im emocje, a szczególnie odwagę. Niepozbawiony emocji Bartek, odnalazłszy w lustrzanym świecie swoich rodziców, otacza najpierw miasto elektryczną siatką pod napięciem chroniącą mieszkańców Wokarku przed Pajęczakami, a wreszcie organizuje zakończoną powodzeniem wyprawę na Lewaw, by wygnać Nienazwanego.

* * *

Jednak najbardziej radykalną artystycznie próbę zmierzenia się z legendą wawelską podjął jeszcze przed II wojną światową Stanisław Szukalski. Zapisał się on jako jeden z najbardziej ekscentrycznych polskich artystów, zapamiętany został jednak głównie jako plastyk. W 1925 roku wygrał konkurs na pomnik Adama Mickiewicza w Wilnie projektem rzeźby przedstawiającej poetę karmiącego krwią swego serca olbrzymiego orła. Jednak wskutek kontrowersji, jakie zwycięski projekt wywołał, nie doszło do jego realizacji. W swoich przedwojennych działaniach razem ze Szczepem Rogate Serce Szukalski odwoływał się do pogańskiej mitologii słowiańskiej, podobnie jak współczesne mu ugrupowanie Zadruga. W swoim skrajnym nacjonalizmie był przeciwnikiem zarówno Żydów, jak i Kościoła katolickiego (ciekawy konflikt pomiędzy promowaniem Szukalskiego jako wybitnego artysty a jego wrogą postawą wobec Kościoła objawił się np. w 1937 roku w poznańskim miesięczniku katolickim „Tęcza"). W 1938 roku opublikował dramat „Krak, syn Ludoli. Dziejawa w dziesięciu odmroczach" we własnym opracowaniu graficznym. Książka ta w roku 2012 osiągała cenę antykwaryczną ponad 1000 zł. Jej przeredagowana na emigracji w USA wersja, uzupełniona o reprodukcje dodatkowych ilustracji, została wydana w Polsce 20 lat po śmierci autora.

Szukalski zadedykował swoją sztukę „Młodzy sławiańskiej ku spełnieniu ich rasowego Sprawunku". W dziejawie Krak, syn Ludoli z Ojcowa, demaskuje kłamstwo rządzące nad Wisłą. Najwartościowsi z młodzieży są przez kapłanów corocznie zbierani na Skałce, gdzie jako Ofiarnicy Smoka żyją przez rok w szczęśliwości, aby w końcu zostać złożeni smokowi wawelskiemu na pożarcie w ofierze. Tymczasem – co odkrywa Krak – smok w ogóle nie istnieje, przebiera się w jego skórę kilkunastu kapłanów-starców, żeby zabić młodzianków będących potencjalnym zagrożeniem dla ich władzy. W wersji Szukalskiego brak zatem najważniejszego elementu fantastycznego w postaci smoka-potwora, są natomiast nim Solanie z Wieliczki, którzy z podziemi przychodzą na pomoc przeciwko złym kapłanom – stworzeni są z błyszczącej soli i świecą w zmroku na zielono!

W imieniu ludu słowiańskiego Krak wygłasza oskarżenie pod adresem narzuconej mu kultury judeochrześcijańskiej:

„Z piaszczystych pustyń zatchanego tchy, nauką spłodzą w szmacianych namiotach rasy koczowniczej, jak nasienie ostu... bezwolę i uległość sławiańskim rolnikom jęli kłaść obłudnie (... ) Żydzieje (...)

Wszystkie klęski były i są powodowane przez tych naszych mieszańców, półbraci »po dochodnym ojcu« czy matce".

Solanie pomagają zgładzić symbolicznego smoka i odsunąć kapłanów od władzy, a Krak zapowiada zbudowanie na Bawolim Wzgórzu grodu, który nazwany zostanie Krakowem. Choć kapłan Zdradan zabija z kolei zdradziecko Kraka, jego ofiara nie idzie na marne – ludy jednoczą się w jedną Sławę.

Zdzisław Słowiński, autor posłowia do wznowienia „Kraka, syna Ludoli", uważa, że utwór zachował wartość ponadczasową, złota klatka na Skałce zaś, gdzie więziona była w dostatku młódź, przekłada się na dzisiejszy (2007) wyścig szczurów i chwilowe złudzenie szczęścia. Podkreśla też opozycyjny charakter sztuki wobec sanacyjnej władzy, rozszyfrowując w jednym ze złych kapłanów prezydenta Mościckiego.

Z pewnością i dziś można docenić oryginalność formy dzieła Szukalskiego, jednak interpretacja autora posłowia ignoruje agresywnie nacjonalistyczny charakter „Kraka, syna Ludoli" i jego wydźwięk w momencie publikacji utworu.

W ostatnich latach Smok Wawelski pojawił się także między innymi w powieści Jana Majdy „Krakowska komedia" oraz Szczepana Twardocha „Wieczny Grunwald". W pierwszej z nich zarządza smoczym piekłem dla zdrajców ojczyzny, w drugim przynależy do Czarnych Bogów, ten wątek nie wysuwa się jednak na pierwszy plan książek, które omówione zostają w innych rozdziałach. Pisał o smoku również Andrzej Sapkowski w opowiadaniu „Granica możliwości" z tomu „Miecz przeznaczenia". Z kolei w opowiadaniu Jakuba Nowaka „Amnezjak" legenda o smoku skontaminowana została z legendą o Wandzie. Smok jest ucieleśnieniem Niemca, któremu ona w powtarzających się cyklicznie sagach rytualnie odmawia i rzuca się do Wisły.

Autor jest legendarnym polskim wydawcą i krytykiem literackim, poetą, twórcą wydawnictwa Lampa i Iskra Boża, redaktorem naczelnym czasopisma „Lampa". Opublikował ?m.in. „Parnas Bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku" (1995), „Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia brulionu wobec rzeczywistości III RP" (2000), ostatnio zaś ?– antologię „Warszawa fantastyczna" (2011)

Legendy o Kraku jako założycielu Krakowa, smoku oraz Wandzie, co nie chciała Niemca, wywodzące się ze średniowiecznych kronik, istnieją w niezwykle różnych i często sprzecznych ze sobą odmianach. Zainteresowani tradycją mają do dyspozycji opracowania Bronisława Heyduka i Juliana Zinkowa. Mogą się tam dowiedzieć, że wątek pochodzącego z Karyntii Kraka (Grakcha) i smoka pojawił się po raz pierwszy na początku XIII wieku u Wincentego Kadłubka. Smoka według niego zgładzili – podtykając mu nafaszerowane trucizną truchła bydlęce – synowie Grakcha. U Jana Długosza (XV wiek) smoka uśmiercili słudzy Kraka, dopiero zaś u Bartosza Paprockiego w 1584 roku pojawia się postać szewca Skubka jako zabójcy smoka. Alternatywne dzieje ma też Wanda. Jako córka Grakcha miała rządzić w kraju nad Wisłą i odeprzeć najazd lemańskiego, czyli germańskiego, tyrana (Kadłubek) lub rzucić się do Wisły, gdyż wolała śmierć niż małżeństwo z wrogiem narodu (Długosz).

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje