Agonia olbrzyma trwała 18 minut. Trafiony torpedą wystrzeloną z niemieckiej łodzi podwodnej, transatlantyk przechylił się i zaczął tonąć. Los statku przypieczętowała druga eksplozja, prawdopodobnie wybuch zalanych wodą kotłów parowych. „Lusitania" szła na dno dziobem do dołu. Niebawem nad powierzchnią fal wznosiły się tylko kikuty kominów, ale i te szybko pochłonął ocean.
Na pokładzie zapanowała panika. Ludzie skakali na oślep z pokładu, wpadając na wznoszące się ściany burty lub ginąc w odmętach, wzbijanych przez tysiące ton zapadającego się w głąb żelaza. Łodzie ratunkowe, zrzucane w pośpiechu, roztrzaskiwały się o powierzchnię wody; jedynie kilka nadało się do ewakuacji. Niewielu mogło się tam dostać. Reszta spośród tych, których nie zabrał ze sobą tonący transatlantyk, dryfowała na falach, wzywając ratunku. Przeważnie bez odpowiedzi.
Katastrofa „Lusitanii" kosztowała życie 1198 ofiar. 270 spośród nich stanowiły kobiety, 94 – dzieci. 128 utopionych pasażerów było obywatelami Stanów Zjednoczonych. Ten brytyjski parowiec, zwodowany na kilka lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej, był – obok „Titanica" – największym i najszybszym statkiem pasażerskim globu. A co ważniejsze, uchodził za najbardziej elegancki. Podróżowała nim sama śmietanka anglosaskiej socjety.
„Lusitania" kursowała z Liverpoolu do Nowego Jorku i z powrotem, za każdym rejsem zabierając na pokład biznesmenów, polityków, artystów i „ludzi z towarzystwa", jak wtedy określano celebrytów. Cztery kominy statku, wznoszące się dumnie nad nabrzeżem nr 54 nowojorskiego portu, były częstym motywem widokówek i pamiątkowych albumów. Symbolizowały komfort i ład nowego świata, organizowanego rozumnie przez człowieka.
:Świat ten wszakże nie był doskonały. Od sierpnia 1914 r. w Europie toczyła się wielka wojna. Atlantyku zrazu nie dotykała, niebawem jednak dotarła i tutaj. W lutym 1915 r. Niemcy, walczące z Wielką Brytanią, ogłosiły jej wody terytorialne strefą działań wojennych. Oznaczało to, że wszystkie statki, płynące tam pod wrogą, brytyjską banderą – także pasażerskie – mogły zostać zaatakowane bez ostrzeżenia. Niebawem wypuszczono pierwsze niemieckie torpedy, pojawiły się pierwsze ofiary. Transportu morskiego to jednak nie powstrzymało: brytyjsko-amerykański handel transatlantycki był rzeczą zbyt ważną, by miał ustać z powodu zagrożenia, które – jak dotąd – jawiło się armatorom jako sporadyczne.