Zacznijmy od prowokacji (jakżeby inaczej pisać o JKM, zresztą to tytuł jednej z jego książek): czy my wszyscy z niego? Prof. Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i prezes Narodowego Banku Polskiego, obecny szef fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, uchyla się od odpowiedzi z powodu wyjazdu do Brazylii, choć jeszcze wieczorem prawi w studio TVN24. Jego uczeń Ryszard Petru, szefujący nowemu stowarzyszeniu NowoczesnaPL i Towarzystwu Ekonomistów Polskich, również się miga: ten tydzień jest bardzo intensywny i wypełniony spotkaniami, a ten drugi to już w ogóle, bo pełen wyjazdów, więc proszę zrozumieć, ale na komentarz nie mam co liczyć.
Rozumiem i nie liczę. Tym bardziej że milczenie spotyka mnie również ze strony prof. Marka Belki, byłego premiera i aktualnego szefa NBP; a także ekonomistów Andrzeja Sadowskiego i Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha. Zbigniew Jagiełło, prezes PKO Bank Polski, odpowiada, że... nie odpowie na moje pytanie; zaś szef Banku Zachodniego WBK Mateusz Morawiecki pisze tylko, że „środowisko, w którym działałem, było zupełnie rozłączne od środowisk JKM".
Dziwne te uniki. Czyżby oznaczały, że teza jest chybiona? W prowokacji jest jednak ziarno prawdy, choć pewnie dzisiaj wstyd się przyznać do inspiracji Januszem Korwin-Mikkem, skoro polityk stał się karykaturą samego siebie: gdzie bądź szuka zaczepki i wygaduje dyrdymały na wiele tematów niezwiązanych z ekonomią (patrz: niepełnosprawni, kobiety, Hitler, Rosja, Ukraina), do tego szokuje w sferze obyczajowej.
Efekt? Nieustanna obecność na marginesie polityki, skoro partia nie rządzi na żadnym szczeblu, a on w wyborach prezydenckich nie zbliża się do progu zauważalności. Co prawda od 1995 roku jest dyżurnym kandydatem, ale poparcie ma wciąż marne (najwyższe, trzeba przyznać, było teraz – szokujące 3,26 proc!). Może Korwin-Mikke zrozumiał, że skandal jest jego ostatnią szansą, skoro ma już 73 lata, albo na stare lata nie wszystko funkcjonuje jak należy? Szkoda, bo przecież przez lata zdziałał wiele dobrego w otwieraniu polskich umysłów na kwestie gospodarcze – czarował młodych i nie tylko, lecz najwyraźniej wąż zjada właśnie własny ogon. Oto koronny przykład, jak konsumpcja, o którą przecież walczył, może jednak zaszkodzić.
Kartka z kalendarza i podręcznika ekonomiki zarazem: urodził się w 1942 roku w okupowanej Warszawie jako jedynak, co może tłumaczyć wybujałe ego i życiową zaradność. Na Uniwersytecie Warszawskim studiował jednak nie ekonomię, lecz matematykę i filozofię, liznął również trochę psychologii, socjologii i prawa. W 1964 roku został aresztowany (za zorganizowanie wiecu w sprawie Listu 34), trzy lata później ta sama historia i relegowanie z uczelni. JKM był też uczestnikiem seminarium „Teoria podejmowania decyzji", którą potem sam wykładał w Wyższej Szkole Gospodarowania Nieruchomościami. Działał również w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym i innych kręgach. Pod koniec lat 70. prowadził seminarium „Prawica, liberalizm, konserwatyzm". Rok później stworzył zaś podziemną Officynę Liberałów, która wydała ponad 100 pozycji: w jej ramach funkcjonowała flagowa seria „Biblioteczka Laureatów Nobla", w której ukazały się m.in. prace wielu liberalnych ekonomistów: Friedricha von Hayeka czy Miltona Friedmana.