Celem tych demonstracji nie było obalenie władzy. Słyszałem w ich trakcie słowa sprzeciwu wobec poszczególnych ustaw czy decyzji; nie zauważyłem jednak przejawów tak dzikiej nienawiści, jak w ostatnich demonstracjach KOD. W ogóle każda demonstracja pokojowa, broniąca wyznawanych wartości, wydaje mi się usprawiedliwiona: na prawo do nich czekaliśmy wiele lat. To nie w „marszu" tkwi problem; zło tkwi w nawoływaniu do przemocy, moralnej niegodziwości. Akurat demokracja, wolność mediów, ich pluralizm (myślę o miejscu dla TV Trwam – głupio i niepotrzebnie blokowanym przez całe lata), moralny sprzeciw wobec niemoralnych ustaw, to wszystko usprawiedliwia demonstracje – byle nie towarzyszyło im sianie nienawiści, podżeganie przeciw sobie itp. Powtórzę jednak, że kłótnie mogą trwać w parlamencie: mimo wszystko nasi posłowie jeszcze się nie szarpią za włosy, nie okładają pięściami, choć sejmowy savoir-vivre pozostawia wiele do życzenia. Ostatecznie jednak wypada pamiętać, że „gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości" – jak to pisał Szekspir. Powoli wszyscy dojrzewamy!
A podobają się księdzu biskupowi zmiany w Polsce? Biskup Pieronek zapewniał niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że choć jemu generalnie się podobają, to jednak „nie można godzić się na zmianę, która ociera się o rewolucję i łamanie prawa".
Należę do tej grupy obywateli, którzy rozumieją, że rządzący się zmieniają; werdykt obywateli zasługuje na to, by go uszanować. Nowy rząd ma dwa miesiące – to zdecydowanie za wcześnie na oceny. Trzeba jednak dokończyć to, co zaczęło się w 1989 roku. Coraz więcej informacji związanych z tamtym czasem każe oceniać Okrągły Stół i Magdalenkę zdecydowanie negatywnie: uniknięto rewolucji, ale kłamstwo, oszustwa i cwaniactwo dalej były obecne w życiu kraju. Najwyższy czas na zmianę! Nie jestem politykiem, jednak marzę o tym, by działalność polityczna respektowała wolność, prawdę i sprawiedliwość; by prawo było identyczne dla wszystkich! By wolna i służąca dobru wspólnemu była władza, media, sądy. Ufam, że aktualnie rządzący pozostaną wierni ideałom, które wyniosły ich do władzy. Codziennie modlę się za sprawujących władzę, bo jestem przekonany, że tego chcą i potrzebują. Pozwólmy, by władza w Polsce wypełniła wyborcze obietnice. Nie niszczmy się wzajemną nienawiścią, a już absolutnie nie naśladujmy niektórych XVIII-wiecznych arystokratów, którzy w pragnieniu własnej korzyści upatrywali prawa najwyższego!
Za poprzednią ekipę też się ksiądz modlił?
To dość intymne pytanie. Kościół modli się za sprawujących władzę, zgodnie z zaleceniem św. Pawła: w brewiarzu, w modlitwie wiernych, w mszach św. za ojczyznę, w modlitwie ks. Piotra Skargi. W tym sensie, oczywiście, modliłem się wraz z wiernymi i także prywatnie. Obecną ekipę łatwiej i chętniej polecam Panu Bogu. Dlaczego? Bo wielu aktualnie rządzących o to prosi i na taką pomoc liczy. Trudno prosić Boga o błogosławieństwo dla antychrześcijańskich akcentów, które pojawiały się w genderowych sympatiach, forsowania pigułki ellaOne, konwencji antyprzemocowej czy popierania aborcji. Modlitwa jest przecież prośbą o pełnienie woli Boga, o siłę w dawaniu Mu świadectwa, o prawość i męstwo w życiu. Moją modlitwą wspieram tego, kto sam widzi w niej formę kontaktu z Bogiem. Niewielu poprzednich „władców" pomyślało, że trzeba się modlić o pomoc Bożą w dawaniu świadectwa swojej wierze; łatwiej było być „za" bez niej. Przykro mi, tak jednak sprawę widzę.
W zmianach, które wprowadzają rząd i PiS, niektórzy dostrzegają jednak zamach stanu. Mamy demonstracje, a społeczeństwo wydaje się podzielone...