To nie zbieg okoliczności, ale dowód na to, że konsekwentne prowadzenie polityki historycznej może przynosić oczekiwane rezultaty. Jeśli przez lata konsekwentnie buduje się własną narrację historyczną, zaczyna być ona dostrzegana i szanowana przez innych. Przecież to nie warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego pisało przemówienie Donaldowi Trumpowi ani to nie Polacy zmusili Brytyjczyków do tego, by odwiedzili tę placówkę. Gesty zarówno amerykańskiego przywódcy, jak i brytyjskiego następcy tronu świadczą o tym, że wiedzą oni, w jak wielkim stopniu powstanie stało się ważnym elementem polskiej tożsamości, oraz że podczas wizyty w Warszawie należy taki gest wykonać. A przy tej okazji prawda o powstaniu staje się szerzej znana. Ma to niebagatelne znaczenie, ponieważ pozwala prezentować za granicą polski punkt widzenia na kluczowe wydarzenia XX wieku.