Celem odkryć naukowych nie jest wzbudzanie radości, ale jeśli przypadkiem to się uda, dokonujący ich badacze mogą liczyć na nagrodę oraz ogólnoświatowy rozgłos. W październiku tego roku jednego z IgNobli – wyróżnienie dla naukowca, któremu udało się przy okazji swojej pracy rozbawić publiczność – odebrał niemiecki psycholog społeczny Fritz Starck. Profesor Uniwersytetu w Wurzburgu 31 lat temu znalazł prosty i dostępny dla każdego sposób na poprawę nastroju. Wykazał mianowicie, że dobry humor zapewni każdemu z nas... trzymanie w zębach ołówka.
To na pozór niepoważne odkrycie bardzo szybko zrobiło się znane. Łatwo było wytłumaczyć jego istotę – otóż gryzienie ołówka czy długopisu angażuje mięsień jarzmowy większy, ten sam, dzięki któremu uginamy usta w uśmiechu. Wyniki doświadczenia Starcka, który wpierw kazał badanym brać w zęby ołówek, a potem sprawdzał, jak bardzo bawią ich kreskówki, stanowiły dowód na poparcie tzw. hipotezy mimicznego sprężenia zwrotnego. Głosi ona, że nasze miny nie są tylko wyrazem emocji, których doświadczamy, ale również mogą być ich źródłem. Czyli fizyczny akt skurczu mięśnia, który zależy od naszej woli, może sprawić, że się rozweselimy.
Eksperyment Starcka zrobił się tak popularny, że trafił do popkultury – by poprawić sobie nastrój, ołówek gryzł jeden z bohaterów serialu „Ally McBeal". Psychologowie społeczni zaś zabrali się za jego powtórzenie. W ciągu 28 lat w 17 badaniach przetestowano 1894 osoby. Dziewięć z badań potwierdziło wnioski Starcka, osiem zaś – nie.
Fritz Starck upublicznił te wyniki dwa lata temu i właśnie za to – czyli de facto uczciwe przyznanie, że jego dawny eksperyment nic nie wniósł do nauki – dostał w tym roku IgNobla. Ale jego historia to nie tylko jedna z odsłon głośnego obecnie kryzysu replikacyjnego – trudności z potwierdzaniem wyników badań naukowych w kolejnych, wykonywanych w tych samych warunkach, eksperymentach. Pokazuje ona również, jak wielki kłopot ciągle stanowi dla naukowców rozwiązanie zagadki ludzkich emocji. Badanie ich fizjologicznych podstaw to dziedzina, w której często powtarza się historia Fritza Starcka – nawet jeśli badacze zdołają się czegoś dowiedzieć i wydaje im się, że znaleźli ostateczną odpowiedź, z czasem pojawiają się przykłady dowodzące jej niekompletności lub nawet błędności i całą pracę trzeba zaczynać od początku.
Radość z mózgu?
Dlaczego w ogóle czujemy radość lub szczęście? Z ewolucyjnego punktu widzenia odpowiedź jest prosta: uczucia te nagradzają nas po zachowaniach, które służą naszemu przetrwaniu i skłaniają do ich powtarzania. A więc robimy się radośni po seksie, zjedzeniu (kalorycznych) słodyczy, spacerze po lesie, wypoczynku nad ciepłą wodą i w wielu innych okolicznościach, w których jesteśmy jednocześnie bezpieczni, syci i chętni do prokreacji. Kiedyś uważano, że przepełniające nas wówczas ciepłe uczucia mogą powstawać w sercu lub wątrobie – ta druga w starożytności była uważana za źródło wszystkich ludzkich emocji oraz matecznik duszy. Dziś powszechnie wiadomo, że emocje powstają w mózgu, a dzięki nowoczesnym technikom neuroobrazowania możemy z pewnym przybliżeniem wskazywać, gdzie konkretnie.