Pracujecie nad implantem ludzkiej łąkotki, który ma być drukowany w technologii 3D. Brzmi kosmicznie. Kiedy będziecie gotowi?
Maciej Tabiszewski (M.T.): Co pięć lat mówimy, że za pięć lat (śmiech). Jest to jednak specyfika tego rodzaju biznesu i badań. To zupełnie coś innego stworzyć produkt używany przez ludzi, który może się zepsuć i nie rodzi to żadnych poważniejszych skutków. A my pracujemy nad rozwiązaniem, które ma być w człowieku i ma wpływać na jego zdrowie. Mamy więc rozbudowane procesy certyfikacyjne, badania, a co za tym idzie, generuje to ogromne nakłady finansowe. Najważniejsze jest, żeby po prostu nie zrobić nikomu krzywdy. Zresztą, oprócz pracy nad docelowym produktem rozwijamy spółkę w różnych wymiarach działalności.