Jak polskie start-upy radzą sobie z rzeczywistością, która niekoniecznie sprzyja innowacyjności?
Staramy się przyglądać, co się dzieje w firmach, które uczestniczyły w Incredibles. Z ogromną satysfakcją odnotowujemy, że bardzo wiele z nich odnosi sukcesy na różnych frontach. Natomiast proszę pamiętać, że celem programu mentoringowego czy akceleracyjnego nie jest podawanie na talerzu gotowych rozwiązań. Nie podajemy ryby, podajemy wędkę. Ale nasza współpraca czy też opieka nad spółkami, które były finalistami kolejnych edycji Incredibles nie kończy się wraz z rozpoczęciem kolejnej edycji. Każdy może nas poprosić o wsparcie, o radę w dowolnym momencie, bo Incredibles się zostaje na całe życie, a nie tylko na jedną edycję.
A czy klimat dla innowacyjności jest dobry? Nie można go na pewno zarządzić, nie można go zaordynować z góry. To jest ruch oddolny. Wydaje mi się, że w dobie spadających cen rozwiązań informatycznych przewaga technologiczna nie jest już kluczowa. Ale przedsiębiorcy, którzy nie wykorzystają nowoczesnych technologii, będą po prostu odstawać od swoich konkurentów. Pamiętajmy, że mówimy o wymiarze globalnym. Czyli mierzymy się i porównujemy się nie tylko z kolegami z sąsiedniej ulicy czy miasta w Polsce, ale też z tymi, którzy chcą rozwijać biznes w Singapurze, w Houston czy w Rio de Janeiro.
Europejski biznes narzeka na klimat dla innowacyjności, jak i po prostu brak innowacyjności. Co więcej, wiąże się to z utratą konkurencyjności przez europejską gospodarkę. Czy można to jakkolwiek zmienić?
Tu mówimy o dwóch obszarach wyzwań. Z jednej strony konkurencyjność Starego Kontynentu w kontekście choćby ograniczeń wynikających z przeregulowania gospodarki. My staliśmy się rzeczywiście mniej konkurencyjni, innym wolno więcej. Z tego powodu wchodzą nam na głowę w wielu obszarach gospodarki, nie tylko w sektorze technologii. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o innowacyjność, pamiętajmy o niechlubnym rankingu innowacyjnych gospodarek. Gdyby nie Rumunia, bylibyśmy ostatnią gospodarką w Europie. Czy możemy pobudzić innowacyjność polskich przedsiębiorców w sposób administracyjny? Wątpię. Myślę, że to kwestia pewnej mentalności, pewnej zmiany pokoleniowej jeżeli chodzi o organizację przedsiębiorstw w Polsce. Bez wdrażania nowoczesnego myślenia, poszukiwania innowacyjnych rozwiązań w firmie daleko nie zajedziemy.
Ale chyba gorzej być już nie może. Liczmy więc na to, że może być tylko lepiej. Okazuje się, że generacja 30-letnich przedsiębiorców ma w swoim DNA zaszytą innowacyjność. Szkoda tylko, że wykuwają ją głównie za granicą. Ale skoro u nas nie można, to gdzieś ten upust tej swojej innowacyjności muszą dawać.
Nagrodą specjalną w ramach Orła Innowacji „Rzeczpospolitej” jest miejsce w programie Incredibles. Wspomniał pan, że po zaliczeniu całego programu Incredibles firmy czasami wracają do was z problemami. Czego one dotyczą?
Te problemy najczęściej są generowane poprzez zderzenie z rzeczywistością. Pamiętajmy o tym, że rzeczywistość biznesowa trochę wynikająca z cieplarnianych warunków, jaką dają czy państwowe pieniądze czy pieniądze inwestorów na bardzo wczesnym etapie, nie stwarza jeszcze rzeczywistego wyobrażenia o tym, jak skomplikowanym i trudnym wyzwaniem jest budowa przedsiębiorstwa. W związku z tym na różnych etapach jego rozwoju pojawiają się różne potrzeby.
Jeszcze kilka lat temu w ogóle nie rozmawialiśmy o talentach, o tym, jak budować konkurencyjne zespoły, jak przyciągać ludzi do organizacji, jak ich motywować i jak rozwijać, a dzisiaj te wyzwania są na czołowym miejscu. Człowiek, zespół, jako element kluczowej przewagi konkurencyjnej w firmie - z tym wiążą się najczęściej powtarzane pytania czy prośby o wsparcie w przypadku Incredibles.
W obecnej edycji Orła Innowacji wprowadziliśmy kategorie dotyczące bezpieczeństwa. Jak pan ocenia zainteresowanie startupów w Polsce tą tematyką?
Wydaje mi się, że temat jest zdominowany przez cyberbezpieczeństwo. To naturalne, bo to bardzo szerokie zagadnienie, a problem nabrzmiewa. Obserwujemy u użytkowników technologii rosnącą potrzebę zabezpieczenia potencjału przemysłowego, operacyjnego, kapitału intelektualnego w firmach. Te rozwiązania są coraz bardziej wyrafinowane i mamy wiele firm, które z sukcesem się w tym specjalizują.
Jeżeli patrzymy na bezpieczeństwo szerzej, to muszę się przyznać, że poza kilkoma przypadkami związanymi z produkcją oprogramowania dla wojska bądź też rozwiązań związanych z rozwijaniem technologii dronowej, niewiele na ten temat słychać. Tak zwany dual use, czyli wykorzystanie technologii cywilnych do technologii wojskowych, jest pewnie trudnym tematem do penetrowania przez media czy przez stronę publiczną ze względu na niejawny charakter kontraktów i umów. Myślę, że o wielu rzeczach po prostu nie wiemy.
Czy start-upom łatwo jest odnaleźć się w tym obszarze?
Wyobrażam sobie, że nie. Z jednej strony ze względu na certyfikacje, na klauzule związane z niejawnością, pewnie bardzo wiele firm nie jest w stanie w ogóle dopchać się do drzwi potencjalnych odbiorców. Z drugiej strony istnieje chyba bariera DNA biznesowego. Pamiętajmy, że przemysł zbrojeniowy to przede wszystkim spółki Skarbu Państwa. Zakładam więc, że wiąże się to nieco inną mentalnością menadżerską, podejściem do innowacyjności i innymi oczekiwaniami wobec takich partnerów, jakimi są młodzi przedsiębiorcy start-upowi. W związku z tym nawet bariera komunikacyjna może być bardzo duża i stanowić przeszkodę.
Co może to zmienić?
Wyłącznie czas. Dobrze byłoby też, żeby rząd zdecydował się na budowę specjalnych inkubatorów, klastrów dedykowanych spółkom z tego obszaru. Wydaje mi się, że mamy dużo do zaproponowania, chociażby w obszarze dual use. Natomiast takich inicjatyw do tej pory nie zidentyfikowałem. Chyba że istnieją, ale są podporządkowane wymogom tajności.