Brak rąk do pracy i zwolnienia hamują rozwój start-upów

Pozornie dwa przeciwstawne trendy ścierają się nad Wisłą, bijąc w młode, innowacyjne biznesy. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza i deficyt specjalistów IT to obecnie jedno z kluczowych wyzwań dla rodzimych spółek technologicznych.

Publikacja: 07.02.2023 21:00

Znaczącym problemem są dla innowacyjnych firm wysokie koszty zatrudniania pracowników.

Znaczącym problemem są dla innowacyjnych firm wysokie koszty zatrudniania pracowników.

Foto: Gorodenkoff / shutterstock

Na najbardziej rozwiniętych rynkach od wielu miesięcy można obserwować spowolnienie w finansowaniu start-upów. Ilość inwestowanego w nie kapitału, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, ale również Azji i na rynkach zachodnioeuropejskich, wyraźnie spada. W Polsce aż tak ostrego hamowania nie ma, choć eksperci spodziewają się, że pojawi się ono z opóźnieniem. W naszym kraju analitycy zwracają uwagę jednak na inny problem, a mianowicie kłopoty z pozyskaniem wykwalifikowanych specjalistów. Zdaniem Tomasza Snażyka, prezesa fundacji Startup Poland, ta bariera w najbliższym czasie raczej nie zniknie.

– Na brak rąk do pracy narzekają w zasadzie wszystkie gałęzie gospodarki, a w przypadku start-upów rywalizacja m.in. o programistów jest ogromna. Do walki stają też korporacje mogące często zaoferować lepsze warunki zatrudnienia niż młode, mniej doświadczone firmy – wskazuje Snażyk.

Z przeprowadzonej przez Startup Poland sondy wynika, że główną barierą dla rozwoju firm są właśnie problemy z pozyskaniem pracowników, przy jednoczesnym szybkim wzroście kosztów ich zatrudnienia. Na ten aspekt zwraca uwagę aż 52 proc. start-upów. To wielkie wyzwanie, bo – jak słusznie zauważono w raporcie Startup Poland – bez odpowiedniej kadry żadna firma nie jest w stanie funkcjonować optymalnie i w pełni wykorzystać swojego potencjału rozwoju.

Firmy rezygnują z projektów

Polskie start-upy to w większości nieduże podmioty – najczęściej na stałe pracuje w nich od cztery–dziesięć osób (tak twierdzi 35 proc. badanych), a 18 proc. zatrudnia od jednej do trzech osób. Większe zespoły, liczące 10–20 pracowników, występują w 15 proc. ankietowanych spółek. Podobny odsetek (16 proc.) stanowią podmioty liczące 21–50 pracujących. Takich, w których liczba zatrudnionych przekracza 51 osób, jest niewiele (tylko 5 proc.), a przy tym co dziesiąty start-up w naszym kraju nie zatrudnia ani jednego pracownika na stałe. Sytuacja ta, analizując zestawienia z lat poprzednich, nie zmieniła się znacząco. Być może stanie się tak dopiero w br. Choć – według ekspertów – w tym wypadku będą to raczej zmiany negatywne. Cięcia kosztów w firmach technologicznych za oceanem sprawią bowiem, że wzrośnie presja na pozyskanie tańszych programistów z Europy Środkowo-Wschodniej. Dla rodzimych firm walka z płacącymi w dolarach czy euro rywalami zza granicy może skończyć się przegraną i dalszym wzrostem deficytu specjalistów IT w Polsce. Zastąpienie ich fachowcami ze Wschodu wydaje się dziś niemożliwie. Wystarczy wspomnieć, że w 2022 r. wydano ponad 2,3 mln pozwoleń różnego typu na podjęcie pracy przez cudzoziemców w Polsce, a to aż o ponad 560 tys. mniej niż rok wcześniej. Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, zwraca uwagę, iż to efekt wojny w Ukrainie i braku możliwości opuszczania jej przez mężczyzn. – Wojna w Ukrainie ograniczyła zatrudnienie jej obywateli na rynku pracy w Polsce, co było najbardziej dotkliwe w tych segmentach rynku, gdzie dominowali mężczyźni – tłumaczy.

Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że braki kadrowe na rynku IT w naszym kraju sięgają już 150 tys. etatów. A taki stan rzeczy to jak jazda na zaciągniętym hamulcu. Dane PIE wskazują, że co piąta polska firma z tego sektora musiała odmówić realizacji projektu ze względu na małe zatrudnienie, a aż 60 proc. przekracza terminy, przy czym w połowie z nich pracownicy muszą pracować po godzinach. Co ważne, w Polsce występuje też luka jakościowa – ok. 42 proc. wakatów bierze się z niewystarczających kompetencji kandydatów.

Rynek pracownika

Znaczącym problemem są też wspomniane już wysokie koszty zatrudniania pracowników. – Całkowity koszt zatrudnienia pracownika obejmuje nie tylko pensję wraz z podatkiem brutto, ale też dodatkowo takie świadczenia jak składka emerytalna czy rentowa. Wprawdzie koszty zatrudnienia w Polsce należą do jednych z niższych w Europie, ich wysokość bardzo dynamicznie rośnie, co powoduje, że – pod względem tempa wzrostu kosztów pracy – znajdujemy się w unijnej czołówce – komentuje Marta Pawlak, head of legal & public policy advisor w Amerykańskiej Izbie Handlowej w Polsce. I podkreśla, że problemem, jaki wyłania się podczas analizy kosztów pracy w Polsce, są nieprzewidywalność zmian prawnych wpływających na nie, a także szybkie zmiany przepisów decydujących o wysokości wynagrodzeń zatrudnianych pracowników.

O skali wyzwań może świadczyć fakt, że średnie zarobki oferowane już juniorom w branży IT to nieco ponad 7,5 tys. zł brutto na umowie o pracę i 8,7 tys. zł netto na B2B. Z analizy danych Kodilla.com i Just Join IT wynika, że stawki dla początkujących specjalistów w ciągu roku skoczyły o ok. 16 proc. – W przeciwieństwie do innych branż, IT oferuje bardzo dobry start początkującym programistom – przyznaje Karolina Kaczor, menedżer w Unity Group.

– Warto też zauważyć, że osoby z nieco większym doświadczeniem, zarabiają już odpowiednio średnio 14,5 tys. zł brutto i 16,7 tys. zł netto, czyli prawie dwa razy więcej niż na stanowisku juniorskim – dodaje Michał Szum z Just Join IT. I zaznacza, że czas awansu od juniora do seniora znacznie się skrócił.

To wszystko sprawia, że perspektywy dla start-upów nie są obiecujące. Szeran Millo, prezes Symetrii, firmy zajmującej się zachowaniami klientów w cyfrowym świecie, jest jednak optymistą i przekonuje, że polska „dolina krzemowa” będzie nadal się rozwijać. Jak tłumaczy, wciąż będziemy jednak mówić o rynku pracownika. – To specjalista wysokiej klasy będzie dyktował warunki – twierdzi.

Efekt pandemii

Paradoksalnie brak rąk do pracy ściera z innym, pozornie wykluczającym się trendem – masowymi zwolnieniami w firmach technologicznych. Z danych Layoffs.fyi wynika, że na skutek galopującej inflacji, rosnących stóp procentowych i wizji recesji w 2022 r. ponad tysiąc firm zwolniło na całym świecie ok. 150 tys. osób. Mimo że nowy rok dopiero się zaczął, pracę straciło już kolejne ponad 150 tys. osób (a są to dane od ledwie 150 pracodawców). Fala kryzysu dociera już nad Wisłę. Według badań Startup Poland blisko połowa polskich firm technologicznych przyznaje, że koszty prowadzenia działalności wzrosły w sposób znaczący. Efekt? 19 proc. rodzimych młodych, innowacyjnych spółek musiało w ub.r. zwalniać pracowników. Na poważne cięcia zdecydował się m.in. rodzimy start-up Brainly. Ta firma to wizytówka naszego ekosystemu – podmiot działający w sektorze edukacyjnym od dawna był wymieniany w gronie potencjalnych kandydatów do miana jednorożca. Globalna ekspansja tego edtechu inspirowała wiele innych start-upów. Jak podał serwis Sifted, w styczniu br. Brainly zdecydował się jednak zredukować zespoły w Polsce, Hiszpanii oraz Stanach Zjednoczonych o ponad 20 etatów. Co warto podkreślić, stało się to po tym, gdy pod koniec 2022 r. krakowska firma zwolniła prawie cały swój zespół w Indiach (ok. 25 osób).

Jeszcze mocniej łapiący za gardło start-upy na całym świecie kryzys odczuła spółka Therapify. Jeden z pierwszych polskich tzw. medtechów, podejmujących temat zdrowia psychicznego, z początkiem roku zamknął działalność.

– Dynamicznie zmieniające się wyzwania gospodarcze w całej Europie sprawiają, że start-upy poszukują rozwiązań umożliwiających utrzymanie rentowności przy niepewności, rosnących kosztach i wysokiej inflacji. Wiele firm decyduje się na spowolnienie tempa zatrudniania, a niektóre zaczęły wręcz zwalniać pracowników – wyjaśnia Magdalena Przelaskowska, menedżer w Google for Startups.

Szeran Millo uważa, że spowolnienie gospodarcze to jednak tylko część wytłumaczenia. – Należy wrócić do 2020 r. i wybuchu pandemii – to wtedy firmy technologiczne zaczęły zatrudniać na potęgę, bo zapotrzebowanie na cyfrowe produkty wystrzeliło. Dziś zapotrzebowanie jest znacznie mniejsze – podkreśla.

Na najbardziej rozwiniętych rynkach od wielu miesięcy można obserwować spowolnienie w finansowaniu start-upów. Ilość inwestowanego w nie kapitału, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, ale również Azji i na rynkach zachodnioeuropejskich, wyraźnie spada. W Polsce aż tak ostrego hamowania nie ma, choć eksperci spodziewają się, że pojawi się ono z opóźnieniem. W naszym kraju analitycy zwracają uwagę jednak na inny problem, a mianowicie kłopoty z pozyskaniem wykwalifikowanych specjalistów. Zdaniem Tomasza Snażyka, prezesa fundacji Startup Poland, ta bariera w najbliższym czasie raczej nie zniknie.

Pozostało 93% artykułu
Orzeł Innowacji
„Rzeczpospolita” już po raz 10. nagrodziła innowacyjne firmy
Orzeł Innowacji
Poznaliśmy laureatów nagród „Rzeczpospolitej”
Orzeł Innowacji
Firmy technologiczne czekają na lepsze czasy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Orzeł Innowacji
Marcin Piasecki: Nie traćmy szans