Polski ekosystem start-upowy wciąż nie wykształcił młodej, innowacyjnej spółki wartej ponad 1 mld dol. Jednak wiele wskazuje na to, że jesteśmy o krok od momentu, w którym będziemy mieli pierwszych przedstawicieli w tej elitarnej grupie. Nieoficjalnie wiadomo, że po miano jednorożca sięgnęły DocPlanner i Booksy, choć na ogłoszenie takiego statusu trzeba będzie poczekać do kolejnej rundy finansowej, gdy możliwa będzie realna wycena wartości tych spółek. Niewykluczone, że wówczas nastąpi efekt domina, gdyż lista polskich start-upów mających potencjał, aby sięgnąć po miano jednorożca, wyraźnie się wydłuża. Wystarczy wspomnieć o takich projektach, jak Brainly, Packhelp, Iceye czy Cosmose AI.
Eksperci – mimo wszystko – studzą jednak hurraoptymizm w tym względzie.
Polska daleko w tyle
Obecnie na świecie działa aż ponad tysiąc start-upów, których wycena przekroczyła próg miliarda dolarów. Jednak – według CrunchBase Unicorn Board – zaledwie 132 z nich ma siedzibę w Europie (generują ponad 135 tys. miejsc pracy i są warte minimum 370 mld euro). Tymczasem w USA jest prawie dziewięć razy więcej jednorożców niż na Starym Kontynencie. Przepaść spora, ale w ostatnich latach innowatorzy wiele zrobili, by ją ograniczyć. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze w 2012 r. w Europie był ledwie jeden jednorożec, a dla porównania tylko w ub.r. przybyły aż 84 nowe europejskie „unicorny”. Wśród liderów w tym regionie są m.in. szwedzka Klarna, brytyjskie Checkout.com oraz Revolut czy estoński Bolt.
Do największych start-upów w tej części świata płyną coraz większe pieniądze. W 2021 r. w 185 rundach zasilono je prawie 50 mld dol. (rok wcześniej było to zaledwie niecałe 12 mld dol.). Wiodącymi krajami pod względem tworzenia jednorożców są Niemcy, Francja, Szwecja i Norwegia (każdy z tych rynków może się poszczycić co najmniej dziesięcioma start-upami z elitarnego grona). Ale swoje „unicorny” mają też Czesi, Litwini czy Rumuni. Brak polskich firm na liście daje do myślenia. Analitycy zwracają jednak uwagę, że znaczenie może mieć fakt znaczącego zaangażowania w budowanie rodzimego ekosystemu start-upowego instytucji rządowych oraz funduszy lewarowanych kapitałem państwowym. A to międzynarodowi prywatni inwestorzy są z reguły naturalnym motorem napędowym dla innowacyjnych spółek z globalnymi aspiracjami. Jak wynika z danych PFR, w I kwartale br. aż 86 proc. przeprowadzonych w naszym kraju transakcji stanowiły właśnie te z udziałem kapitału publiczno-prywatnego. Choć pod względem wartości to kapitał prywatny dostarczył 57 proc. inwestowanych w start-upy pieniędzy. Co więcej, 85 proc. transakcji w tym okresie było prowadzonych z udziałem funduszy polskich (i w tym wypadku fundusze międzynarodowe pod względem wartości stanowiły 53 proc.). Taka struktura finansowania nie sprzyja wysypowi innowacyjnych projektów wartych co najmniej 1 mld dol.
Z drugiej strony należy zauważyć zmiany, jakie zachodzą w polskim ekosystemie. Jak tłumaczy Piotr Marszałek, analityk w PFR Ventures, wyraźnie widać wzrost znaczenia koinwestycji polskich funduszy venture capital z zagranicznymi inwestorami. – Były one odpowiedzialne za dostarczenie 45 proc. kapitału. To ponad dwukrotny wzrost udziału względem 21 proc. w I kwartale 2021 r. – wskazuje.