Sabotaż definiuje się jako „atakowanie lub przeszkadzanie policji, karetkom pogotowia i służbom ratowniczym w sposób, który może poważnie ograniczyć lub opóźnić ich pracę".
Zagrożenie może powstać, np. podczas kontroli pojazdów przez policję na obszarach z socjalnymi problemami i wysokim stopniem przestępczości – czytamy w uzasadnieniu zmian. W sytuacji, gdy wokół policji zgromadzi się tłum, mogą być podejmowane próby uwalniania ujętych osób. Zdarza się też, że agitatorzy podżegają tłum do zaatakowania patrolującej grupy. Zatrzymanie przez policję może prowadzić do zamieszek, łącznie z podpalaniem aut i rzucaniem kamieniami. Z tego względu funkcjonariusze są czasami zmuszani poczekać z zaplanowaną akcją. Niekiedy policja patroluje w większych grupach funkcjonariuszy, by uniknąć narażania swoich wozów na dewastowanie. Niektóre młode osoby utrudniają też zatrzymania poprzez podawanie fałszywych danych i zakłócanie pracy policji – uzasadniają projektodawcy.
W ostatnich latach rzeczywiście nastąpiła eskalacja przemocy wobec policji, pracowników karetek pogotowia i służb ratowniczych zwłaszcza w migranckich enklawach na przedmieściach. Według związku zawodowego policji siedmiu na dziesięciu mundurowych przyznaje, że groźby i przemoc stały się powszechniejsze i brutalniejsze przez ostatnie dwa lata. Do ataków dochodzi nie tylko podczas zatrzymywania podejrzanych.
W ubiegłym roku sprawca podłożył ładunek pod samochód zaparkowany przed domem szefa policji w Uppsali. W Västeras ostrzelano willę należącą do komendanta grupy ds. zatrzymań. Wydarzenie określono jako usiłowanie morderstwa. W tym roku z kolei miał miejsce zamach na posterunek policji w Rosengard, dzielnicy Malmö. Na szczęście nikt nie zginął.
Anna Matre, pielęgniarka zespołu karetki z Helsinborga, mówi „Wiadomościom Ekot", że jej profesja stała się mniej bezpieczna. Podkreśla, że trzeba mieć oczy dookoła głowy, a czasami w drodze do pracy towarzyszy jej uczucie strachu. – Wcześniej mówiło się, że nie wchodzimy, jeżeli miejsce nie jest bezpieczne – opowiada. – Teraz podejście zmieniono. Miejsce ma być „okiełznawalne". Gdy takie jest, przemykamy się do celu i wykonujemy pracę jak najlepiej umiemy, by pomóc poszkodowanemu – podkreśla.