W Sejmie trwają prace nad rządowym projektem ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Ma ona wdrożyć do polskiego porządku prawnego Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/1148 ws. środków na rzecz wysokiego wspólnego poziomu bezpieczeństwa sieci i systemów informatycznych na terytorium Unii (tzw. dyrektywę NIS). Przepisy ją implementujące powinny wejść w życie już 10 maja br., zatem Polska ma lekkie opóźnienie.
Czytaj także: Krajowy system cyberbezpieczeństwa ma ułatwić walkę z przestępczością w internecie
Celem ustawy, poza wymogiem implementacji dyrektywy, jest ustanowienie krajowego systemu cyberbezpieczeństwa, który ma zapewnić niezakłócone świadczenie usług kluczowych i cyfrowych, oraz osiągnięcie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa systemów informacyjnych służących do świadczenia tych usług.
Ustawa przewiduje funkcjonowanie rozproszonego systemu cyberbezpieczeństwa w postaci funkcjonowania kilku CSIRT (zespołów reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego działających na poziomie krajowym). CSIRT MON ma być prowadzony przez ministra obrony narodowej, CSIRT NASK przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową oraz CSIRT GOV przez szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zgodnie z wymogami NIS w projekcie ustawy wskazano tzw. organy właściwe do spraw cyberbezpieczeństwa. Będą nimi ministrowie odpowiadający za poszczególne sektory i podsektory gospodarki objęte dyrektywą – łącznie siedmiu ministrów oraz Komisja Nadzoru Finansowego. W mojej ocenie takie silosowe rozwiązanie nie jest prawidłowe. Ministrowie odpowiedzialni za poszczególne sektory powinni być włączeni w procesy budowy i zapewniania cyberbezpieczeństwa, jednak podejście do tego problemu powinno być kompleksowe. Bardziej racjonalne byłoby wyznaczenie jednego organu właściwego – tj. prezesa Rady Ministrów. W ostateczności można by wskazać trzy organy właściwe, koordynowane przez prezesa Rady Ministrów – ministra obrony narodowej, ministra cyfryzacji i ministra spraw wewnętrznych i administracji.