Spór o pamięć zaostrzył się w Polsce w momencie uchwalenia przez Sejm ustawy o zagospodarowaniu dewastowanego terenu Westerplatte. Pozbawiła ona Gdańsk władzy na półwyspie, porządkowała problemy własnościowe i przyspieszyła budowę Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r.
Czytaj także: Dulkiewicz: Kolejna próba przejęcia Westerplatte dla celów politycznych
Władze miasta i opozycja uznały ustawę za przejaw „stalinowskich metod", atak na dziedzictwo i własność. Powoływały się na decyzje wojewody z 1993 r. o oddaniu miastu terenów Westerplatte. Broniący ustawy wskazywali, że teren składnicy nigdy nie był własnością Gdańska, lecz Rzeczpospolitej i, tak jak „Solidarność", stanowił część polskiego dziedzictwa. Samorząd był jedynie jego depozytariuszem, czemu się sprzeniewierzył.
Naziści nie byli z kosmosu
W sporze Gdańska z rządem było coś absurdalnego, co pokazało, że nawet Westerplatte nie tworzy minimum solidarności wobec polskiego losu, istniejącej choćby między komunistami i społeczeństwem, gdy władze połączyły wojnę 1939 r. z walką Brygady Pancernej im.Bohaterów Westerplatte LWP, odsłaniając w 1966 r. monumentalny pomnik. Naciągana komunistyczna synteza tych tradycji była może jednak łatwiejsza niż synteza heroizmu polskiego z postheroiczną narracją UE. Pamięć tego, co wyczyniali Niemcy, budziła wtedy przerażenie zbyt wielu, by podkreślać, pod jakim sztandarem ich pokonano.
Po 1989 r. liberalne elity polskie, w tym postkomunistyczne, traktowały dumę z historii jako objaw niebezpiecznego, nacjonalistycznego odreagowania po komunizmie. Przyjmowały podejście traktujące dziedzictwo Europy jako „opresyjne", ale już „oczyszczone " z fałszywej samoidentyfikacji. Spór o Westerplatte miał pokazać, że Gdańsk stoi po stronie słusznego podejścia do pamięci europejskiej. W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku polski heroizm i wojna 1939 r. rozpoczynająca konflikt potraktowane zostały marginalnie. Gdy nowa dyrekcja muzeum zaczęła uzupełniać wystawę, doszło do kuriozalnego pozwu sądowego o prawa autorskie do pierwotnej ekspozycji, której jakoby nie można było zmienić. Pozew traktował państwowe muzeum i wystawę zbudowane za publiczne pieniądze jako autorską ekspozycję. Prawa autorskie miały być nienaruszalne, czyniąc muzeum państwowe prywatną przestrzenią wystawienniczą. W sporze o Westerplatte szło jednak nie tyle o interpretację historii, ile o określony projekt tożsamościowy. Gdańsk rozpoczął własną politykę historyczną, czyniąc np. z tradycji antypolskiego Wolnego Miasta Gdańska symbol swej identyfikacji.