Globalny parking i supermarket

Różnice są gwarancją, że ludzie pozostaną wolnymi.

Publikacja: 18.02.2020 02:00

Globalny parking i supermarket

Foto: Adobe Stock

Spór o pamięć zaostrzył się w Polsce w momencie uchwalenia przez Sejm ustawy o zagospodarowaniu dewastowanego terenu Westerplatte. Pozbawiła ona Gdańsk władzy na półwyspie, porządkowała problemy własnościowe i przyspieszyła budowę Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r.

Czytaj także: Dulkiewicz: Kolejna próba przejęcia Westerplatte dla celów politycznych

Władze miasta i opozycja uznały ustawę za przejaw „stalinowskich metod", atak na dziedzictwo i własność. Powoływały się na decyzje wojewody z 1993 r. o oddaniu miastu terenów Westerplatte. Broniący ustawy wskazywali, że teren składnicy nigdy nie był własnością Gdańska, lecz Rzeczpospolitej i, tak jak „Solidarność", stanowił część polskiego dziedzictwa. Samorząd był jedynie jego depozytariuszem, czemu się sprzeniewierzył.

Naziści nie byli z kosmosu

W sporze Gdańska z rządem było coś absurdalnego, co pokazało, że nawet Westerplatte nie tworzy minimum solidarności wobec polskiego losu, istniejącej choćby między komunistami i społeczeństwem, gdy władze połączyły wojnę 1939 r. z walką Brygady Pancernej im.Bohaterów Westerplatte LWP, odsłaniając w 1966 r. monumentalny pomnik. Naciągana komunistyczna synteza tych tradycji była może jednak łatwiejsza niż synteza heroizmu polskiego z postheroiczną narracją UE. Pamięć tego, co wyczyniali Niemcy, budziła wtedy przerażenie zbyt wielu, by podkreślać, pod jakim sztandarem ich pokonano.

Po 1989 r. liberalne elity polskie, w tym postkomunistyczne, traktowały dumę z historii jako objaw niebezpiecznego, nacjonalistycznego odreagowania po komunizmie. Przyjmowały podejście traktujące dziedzictwo Europy jako „opresyjne", ale już „oczyszczone " z fałszywej samoidentyfikacji. Spór o Westerplatte miał pokazać, że Gdańsk stoi po stronie słusznego podejścia do pamięci europejskiej. W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku polski heroizm i wojna 1939 r. rozpoczynająca konflikt potraktowane zostały marginalnie. Gdy nowa dyrekcja muzeum zaczęła uzupełniać wystawę, doszło do kuriozalnego pozwu sądowego o prawa autorskie do pierwotnej ekspozycji, której jakoby nie można było zmienić. Pozew traktował państwowe muzeum i wystawę zbudowane za publiczne pieniądze jako autorską ekspozycję. Prawa autorskie miały być nienaruszalne, czyniąc muzeum państwowe prywatną przestrzenią wystawienniczą. W sporze o Westerplatte szło jednak nie tyle o interpretację historii, ile o określony projekt tożsamościowy. Gdańsk rozpoczął własną politykę historyczną, czyniąc np. z tradycji antypolskiego Wolnego Miasta Gdańska symbol swej identyfikacji.

To nie był spór o historię, ale o teraźniejszość. Gdy urzędnik Rady Miasta przeciwstawił ustawiony na Westerplatte napis „Nigdy wiecej wojny" plakatowi „Poland – first to fight" z 1942 r., interpretował ten drugi jako „hasło na poziomie... osiedlowego osiłka". „Nigdy więcej..." to jedyne przesłanie, z którym warto iść w świat. By zestawiać te dwa napisy, z których pierwszy logicznie musi wynikać z drugiego, trzeba przyjąć fałszywe założenie, że wojna jest absolutnym złem.

Liberalizmowi brakuje przekonującego wyjaśnienia zła, wynikającego jakoby jedynie ze źle zorganizowanego i edukowanego społeczeństwa. Stąd jednym ze sposobów zapobiegania mu jest wykorzenianie z silnych wartości i wspólnot, w tym państw narodowych. Druga wojna światowa miała być starciem nacjonalizmów, a nie totalitarnych imperiów, deklaracją obecnej tożsamości unijnej z przyjęciem narracji winy i podporządkowaniem jej historii narodów. Tyle że historie te są różne, a próba ich ujednolicenia z wpisywaniem polskiej historii w zachodni syndrom winy to ideologiczna manipulacja. Żołnierze z Westerplatte bronili nie nacjonalizmu, ale cywilizacji. Gdy padło Państwo Polskie, nastąpił koszmar Auschwitz, Treblinki. To była obrona przed mordercami. Naziści nie byli z kosmosu.

Taka wolność żąda praw

Niechęć do pokazania polskiej walki o wolność jako uniwersalnego dziedzictwa Europy mówi sporo o infantylnej „europejskości" niektórych i świadomym, postkolonialnym syndromie innych. Nie jest przesądzone, że wolność np. religijna czy rodzicielska wychowania dzieci nie jest dobrem, o które w liberalno-lewicowej UE nie trzeba będzie się ponownie bić, choć innymi środkami i z kim innym.

Nieprzypadkowo w sporze o Westerplatte samorządowcy ogłosili 21 tez zwiększających kompetencje samorządu. Towarzyszyła temu intencja stworzenia konkurencyjnego ośrodka władzy podważającego ustrój państwa unitarnego zgodnie z unijnym przesuwaniem decyzyjności na regiony i osłabianiem państwa narodowego. Pokazuje to, że demokratyczne państwo prawa staje się przede wszystkim państwem wolności negatywnej, prawa prywatnego zarządzającego swobodnie wybranymi tożsamościam. Taka wolność żąda praw poza wszelkimi mediacjami wspólnotowymi ograniczającymi wykorzenianie z więzów dających poczucie sensu.

Państwa, kultury, religie nie są historycznie ślepym wędrowaniem na bezdroża fałszywej świadomości, świadectwem błędu, którego katastrofalne skutki w Europie XX w. wymuszać mają nieustanne odrzucenia jej dziedzictwa. Różnice te są gwarancją, że ludzie pozostaną wolni. W tle tej wizji majaczy nie braterstwo, lecz koszmar unifikacji, z jedynie tolerowanymi różnicami subiektywnie wybieranych płynnych tożsamości. Jak ujął to C.S. Lewis, to zatrzymanie ludzkości w bezruchu, zaciętej płyty w nieskończoność odtwarzanej. Mówiąc inaczej, globalny parking i supermarket w jednym.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji UJ

Spór o pamięć zaostrzył się w Polsce w momencie uchwalenia przez Sejm ustawy o zagospodarowaniu dewastowanego terenu Westerplatte. Pozbawiła ona Gdańsk władzy na półwyspie, porządkowała problemy własnościowe i przyspieszyła budowę Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r.

Czytaj także: Dulkiewicz: Kolejna próba przejęcia Westerplatte dla celów politycznych

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: PKW, czyli prawo kreatywnie wykładane
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Lex Obajtek już nie śmierdzi
Opinie Prawne
Prof. Michał Romanowski: Rząd kapituluje w sprawie neosędziów
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Neosędziowskie Termopile
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy neosędziowie zawładną kampanią prezydencką?