W tej sytuacji wręcz groteskowo zabrzmiały słowa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o negocjacjach nad budżetem unijnym i ewentualnym wecie Polski. – W negocjacjach nie można być, za przeproszeniem, miękiszonem. Trzeba być twardym, trzeba dbać o interesy Polski – zechciał powiedzieć minister, kreując się na recenzenta swego szefa, premiera. Ten zaś na pierwszej linii prowadzi te niełatwe sprawy, i jak przypuszczam, ma większe doświadczenie w negocjacjach, zwłaszcza zagranicznych. Ileż to jednak roboty podnieść ton, zaznaczyć kąśliwością swoją obecność.
Nie zabłysnął natomiast minister Ziobro, kiedy dziennikarze zapytali go o zapowiadany od wielu miesięcy projekt, który ma zakończyć prowadzoną od kilku lat reformę wymiaru sprawiedliwości. Nie podał nawet jego założeń. Nie zdementował spekulacji. Powiedział tylko, że Ministerstwo Sprawiedliwości już przygotowało projekty ustaw dotyczące szeroko rozumianego sądownictwa, ale najpierw zostaną omówione wewnątrz koalicji, „aby lojalnie przez całość obozu Zjednoczonej Prawicy były popierane".
Czytaj także:
Ziobro: mamy gotowe projekty dokończenia reformy sądownictwa
Aż się prosi zapytać o konsultacje przynajmniej ze środowiskami, które na tych rzeczach się znają i mają ogromny wpływ na sprawność sądownictwa. Tak się składa, że w tym czasie pisałem o Zjeździe Firm Rodzinnych, które mimo epidemii i niedostatecznego wsparcia rządu, za to w biurokratycznym chaosie uczą się i wytykają słabości także wśród siebie. Wskazują, że w niepewnych czasach postawa ex cathedra liderów jest jeszcze bardziej szkodliwa niż w chwilach spokoju. Kreuje strach, paraliż decyzyjny i unieruchamia firmę, która powinna być sterowna jak żaglówka. Liderzy powinni wzbudzać zaufanie, stwarzać przestrzeń do eksperymentowania, dzięki czemu można by szybciej opracować i wdrożyć strategię wyjścia z kryzysu.