W środę minister finansów Andrzej Domański odbił piłeczkę Państwowej Komisji Wyborczej i zwrócił się o wykładnię niejasnej jego zdaniem uchwały odblokowującej pieniądze dla Prawa i Sprawiedliwości.
Odpowiedź przyszła szybko, już w czwartek. Przewodniczący PKW w wydanym oświadczeniu, gdzie nie szczędził ministrowi kąśliwości, zwrócił się o podstawę prawną dla udzielenia takich wyjaśnień. Zdaniem Sylwestra Marciniaka nie ma takiej ścieżki w kodeksie wyborczym, a inne procedury (np. kodeks postępowania administracyjnego) nie mają w tym przypadku zastosowania, gdyż regulacja wyborcza jest kompleksowa. Sędzia Marciniak przytoczył też ministrowi Domańskiemu paremię prawniczą: clara non sunt interpretanda (to, co jest jasne, nie podlega interpretacji), co pokazuje, na jak odległych biegunach znaleźli się szefowie obu instytucji w sprawie uchwały. Przewodniczący PKW przypomniał też, że minister finansów nie jest ani stroną, ani uczestnikiem w postępowaniu w sprawie sprawozdania finansowego PiS.
Co zrobi teraz minister Domański?
Faktycznie, wysłanie pisma domagającego się wykładni uchwały bez podania podstawy prawnej i idącej za nią procedury, która wiązałaby zainteresowanych, było zbyt „mało urzędowym” ruchem Domańskiego, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę ciężar gatunkowy całej sprawy. Na dodatek stanowisko szefa PKW co do jednoznaczności uchwały było znane. Czy to efekt niedopatrzenia, czy też ostrożności w sytuacji, kiedy weszliśmy w prawno-polityczno-wyborczy spór, który nie miał jeszcze w polskiej rzeczywistości precedensu? Trudno rozstrzygnąć.
Mało klarowna sytuacja związana z zablokowaniem pieniędzy dla PiS to podatny grunt dla dalszego wyborczego sporu. Dziś zmierzamy prosto w tym kierunku.
Faktem jest, że Andrzej Domański, formułując wątpliwości i pytania do Państwowej Komisji Wyborczej, powinien zadbać o prawne szczegóły, bo stawka jest bardzo wysoka. Wskazując podstawę prawną swojego żądania, sformułowałby tym samym ścieżkę relacji między dwoma organami, ze wszystkimi konsekwencjami, terminami, możliwościami odwoławczymi itp. Bez tego formalnie sprawa nie ruszy z miejsca, a publicystyczne oświadczenia i listy na pewno jej nie popchną naprzód.