Po ośmiu latach ze stanowiska prezesa TK, a za chwilę w stan spoczynku, odchodzi Julia Przyłębska. Nie należy się jednak spodziewać, że zmieni to zasadniczo sytuację w sądzie konstytucyjnym. Raczej wyznaczony w czasach jej prezesury „polityczny” kurs będzie kontynuowany, może tylko w mniej otwartej i nachalnej formie.
Obecny TK jest zdominowany przez sędziów z nominacji PiS o określonym profilu światopoglądowym, a część z nich otwarcie popiera opcję polityczną, której zawdzięcza nominacje. Sędziowie Bogdan Święczkowski, Krystyna Pawłowicz czy Stanisław Piotrowicz wywodzą się bezpośrednio z aparatu politycznego partii i nie ma nawet minimum wątpliwości, czyj interes polityczny reprezentują. Zatem bez względu na to, kto zostanie prezesem, TK będzie wspierał partię Jarosława Kaczyńskiego, będąc instytucją blokującą wszędzie tam, gdzie zagrożone są interesy PiS.
Czytaj więcej
Julia Przyłębska zrezygnowała z pełnienia funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wiemy już, kiedy kandydaci na to stanowisko zostaną przedstawieni prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Kto zostanie nowym prezesem Trybunału?
Żadna kandydatura oficjalnie nie
została zgłoszona. Choć na korytarzach TK i w mediach przewijają się nazwiska:
sędziego Bartłomieja Sochańskiego, faworyta Julii Przyłębskiej, nazywanego
ponoć przez nią „moim prezesikiem”, oraz Bogdana Święczkowskiego, byłego
prokuratora krajowego z czasów Zbigniewa Ziobry. Jeżeli te dwie kandydatury
zostaną wyłonione przez zgromadzenie TK, prezydent Andrzej Duda będzie miał
twardy orzech do zgryzienia przy wyborze. Nigdy nie był on sympatykiem
Przyłębskiej, dystansując się od niej w sytuacji, kiedy jej prezesura była
kwestionowana przez zbuntowanych sędziów. Również kandydatura Święczkowskiego
nie jest prosta z uwagi na bliskie relacje ze Zbigniewem Ziobrą.
Bilans ośmiu lat rządów Julii Przyłębskiej jest opłakany. Została ona prezesem TK pod koniec 2016 r. po odejściu prof. Andrzeja Rzeplińskiego. TK był już wtedy mocno poobijany roczną wyniszczającą wojną na ustawy i orzeczenia, którymi PiS chciał utorować sobie drogę do przejęcia pełnej kontroli nad tą instytucją. Choć – trzeba zaznaczyć – również kalendarz kadencji sędziów TK układał się dla partii bardzo korzystnie.