Na początku grudnia zadzwoniła do mnie dziennikarka francuskiego „Le Monde”. Pytała o doprowadzenie przed komisję ds. Pegasusa byłego szefa służb specjalnych Piotra Pogonowskiego, bo to widok nietypowy.
Podjąłem próbę wyjaśnienia, choć pewności, czy pomogłem, nie mam, bo sprawa jest wielopiętrowa, a na każdym piętrze znajduje się wiele stopni i wykluczających się interpretacji. Przeciętny człowiek, który nie zna ani polityki, ani prawa, musi się co najwyżej opowiedzieć po którejś z nich, zaufać ekspertom głośniejszym i bardziej przekonującym. Inaczej traci azymut, skoro elity państwa zupełnie inaczej rozumieją te same zasady tworzące konstrukcję państwa.