To nie dojście Donalda Trumpa do władzy i zapowiedź zamykania granic, wprowadzenia ceł czy nawet nie widmo nowych wojen handlowych rozpocznie proces zmiany ukształtowanego przez dekady zglobalizowanego świata. Ten proces zaczął się znacznie wcześniej, kiedy główny motor i autor globalizacji, czyli USA, przestał ją postrzegać w kategoriach zmian korzystnych wyłącznie dla siebie.
Dojście do władzy Trumpa to owoc spiętrzenia się różnych nurtów frustracji Amerykanów, zwłaszcza z niższych klas społecznych, sierot po zamykanych fabrykach, przenoszonych w tańsze miejsca zglobalizowanego świata. Prezydent elekt obiecał odzyskać dla nich tę część utraconej Ameryki. To był jeden z ważnych elementów jego kampanii i tę zapowiedź po objęciu urzędu zamierza realizować.