Przypomnijmy sobie historię z Dobrym Samarytaninem. Obok osoby pobitej i obrabowanej, leżącej w rowie, przechodzą bezdusznie najbardziej wierzący Żydzi. Ale pobitym zaopiekuje się ktoś, kto jest uznawany za złego z racji swego pochodzenia. Samarytanin. On da schronienie i pomoc. On jest naśladowcą nauki Jezusa. Nie wystarczy nazwać siebie „Prawymi" na Twitterze i mówić o religii i „lewakach". Chrześcijaństwo jest działaniem w imię miłości bliźniego, bo pod twarzą bliźniego kryje się sam Mesjasz Pan.
Przypomnijmy sobie inny obraz z Ewangelii. Prostytutka jest złapana przez tłum. Zgodnie ze starym prawem żydowskim, trzeba ją ukamienować. Co dalej mówi Ewangelia, gdy tłum z kamieniami unosi ręce nad winowajczynią? Jeśli ktoś z was jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem, mówi Jezus. Kamienie opadają jednak u stóp oskarżycieli, a oni sami odchodzą.
Czy gdyby Jezus Chrystus zstąpiłby dzisiaj z nieba, jak wierzą chrześcijanie, ma nastąpić kiedyś „w czasach ostatecznych", to chciałby, aby jego wyznawcy tak zachowywali się wobec tych koczowników na granicy, a i wielu innych szukających azylu? Czy gdybyśmy my sami w przyszłości potrzebowali azylu czy jedzenia na granicy, to tak samo i to samo byśmy sądzili o tych migrantach, jak/co teraz? Czy kiedy nasi krewni uciekali w czasach tzw. komuny do USA, Szwecji czy Niemiec, to też powinniśmy byli im źle życzyć, aby ich tam nie przyjęto?
Prawicy chciałbym zacytować Ewangelię wg św. Mateusza i zakończenie z przypowieści o sądzie na żywymi (Mt 25, 44-46): „ A oni zapytają: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym lub spragnionym, lub obcym przybyszem, lub nagim, lub chorym, lub w więzieniu — i nie usłużyliśmy Ci? Zapewniam was — odpowie — czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, nie uczyniliście Mnie. I odejdą ci ludzie, by ponieść wieczną karę, sprawiedliwi zaś wkroczą w życie wieczne".
Na koniec, chciałbym zwrócić uwagę na najważniejszy test, który oblewa prawica. Prawica tyle mówi o ochronie życia nienarodzonego i o aborcji. A kiedy ma tego człowieka, tego Innego, tego Drugiego, przed sobą, na granicy, to nie podaje mu dosłownie chleba. Przecież przy koczującej na granicy grupie wystarczyłoby ustawić stolik z jedzeniem, postawić zgrzewki z wodą, przywieźć przenośną ubikację i namioty, a także zapewnić lekarza, a ciężko chorych wziąć do szpitala. To wystarczyłoby, aby spełnić minimalny poziom humanitaryzmu. Aby obejść się z drugim człowiekiem w imię przyrodzonej godności ludzkiej. Godności ludzkiej, która wynika z samego faktu bycia człowiekiem, który, jak naucza chrześcijaństwo, jest stworzony „na podobieństwo Boga". Prawa człowieka z kolei podnoszą, że godność jest „niezbywalna" i „przyrodzona". Kiedy wróci dyskusja o aborcji, to jak bumerang wróci też pytanie o wiarygodność prawicy i jej szacunek dla żyjącego już człowieka. Człowieka, który może jest muzułmaninem, ale jest człowiekiem. Czy czasem za postawą prawicy nie stoi ukryta lub otwarta niechęć wobec islamu? Tak, jak za postawą lewicy czasem nie stoi ukryta albo otwarta niechęć wobec katolicyzmu?
Powiązanie aborcji z migrantami nie jest wcale przypadkowe, długo myślałem nad tą analogią, ale ona dobrze pokazuje hipokryzję zarówno prawicy, jak i lewicy.
Co dalej? Trochę pragmatyzmu, trochę etyki
Postawa pragmatyczna, realistyczna i propaństwowa podpowiada, by nie ulegać prowokacjom Łukaszenki i być zdecydowanym wobec nielegalnej migracji. Wnioski o azyl można składać tylko na przejściach granicznych. Nielegalnie przekraczający granicę nie mogą być wpuszczani do Unii, ale cofani do granicy albo deportowani po uruchomieniu i przejściu procedury azylowej. Z polskich polityków Donald Tusk wykazał się dużym realizmem, podnosząc, że granice „muszą być szczelne". Polska granica wschodnia jest też granicą Unii. Tusk dodał jednak, że nie może być państwowej „antyhumanitarnej propagandy", ale „sprawne działanie".
Ciekawą myśl wyraził też Witold Jurasz w tekście z 25 sierpnia br. dla Onetu, gdzie pisał, że w zderzeniu humanitaryzmu z bezpieczeństwem narodowym, to drugie wygrywa. Jurasz podkreśla wagę bezpieczeństwa narodowego, które obecnie jest zagrożone na granicy z Białorusią. Trzeba się z nim zgodzić, jeśli spojrzymy geopolitycznie na ten problem „dzikiej" migracji. Nielegalna, niekontrolowana migracja ze wschodu jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski i Unii. W związku z tym, trudno się dziwić, że widzimy, co widzimy, tj. koczujących na granicy albo złapanych migrantów, wypychanych na stronę białoruską. A z drugiej strony, sam Jurasz słusznie podkreśla, że każdy człowiek ma godność i musi być traktowany humanitarnie.
Skandaliczne są głosy lewicy typu Klaudii Jachiry, że „Polacy pomagają migrantom tak, jak pomagali Żydom w trakcie wojny" (dosłownie, napisała 23 sierpnia br.: „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny", a 25 sierpnia: „Wojsko ganiające jak jakaś sfora psów za posłem niosącym pomoc humanitarną - kraj do reasumpcji!"). Są to marketingowe, emocjonalne sformułowania. Obrażają wielu Polaków, zwłaszcza rodzinę Ulmów i tysiące innych. Gdyby Polska była tak rasistowska, to nie przyjęłaby w odstępie zaledwie ostatnich paru lat ponad milion Ukraińców. Państwo polskie to coś więcej, niż dana partia. Padają głosy, że „państwo polskie jest podłe". Gdyby Polska była podła, to pogranicznicy stosowaliby metody sowieckie i naruszaliby mocno nietykalność cielesną migrantów, aktywistów i posłów.
Nie można rozpatrywać tej obecnej migracji bez rozumienia geopolityki i gry Łukaszenki. Nie można mu ulegać, mimo że on już osiągnął swoje cele częściowo: w swoich mediach i w Rosji przedstawia Polskę i inne kraje Unii jako nieludzkie, niehumanitarne wobec migrantów. Jest to niespotykana hipokryzja tego dyktatora, ale i sprytny ruch polityczny.
I prawica, i lewica powołują się na prawo. Jedni mówią o obowiązku strzeżenia granicy, a inni prawią o obowiązku przyjmowania szukających azylu: schronienia w innym kraju z powodu prześladowania we własnym kraju. Nie jest jednak tak łatwo udowodnić, że ktoś ma prawo do azylu, swoją drogą. Jedni i drudzy, po prawej i lewej stronie, widzą tylko pewne przepisy prawne i pewne wartości prawne, a nie patrzą na rzeczywistość regulowaną prawem kompleksowo. Przecież nie może być tak, że nie można nakarmić głodnego na granicy czy leczyć go - takie podejście jest sprzeczne z całą aksjologią polskiego prawa.
Co ciekawe, narracja i lewicy, i prawicy jest często prezentowana w pyszny, arogancki, szyderczy i bezwzględny sposób na zasadzie, że to ja mam rację, a ty jej nie masz, bo „jesteś głupi", „bezduszny" (to o prawicy) albo działasz „na zlecenie" Łukaszenki (to o lewicy). Świat tymczasem jest nieco bardziej złożony, ale da się opisać w sposób bardziej obiektywny i prawdziwszy od opowieści lewicy czy prawicy.
Ale nie jest też tak, z drugiej strony, że można przyjąć nieokreśloną liczbę nielegalnych migrantów, bo mamy być tak miłosierni. Przecież gdy liczby migrantów są za duże, to decyduje polityka, która staje się bardziej restrykcyjna i swe cele osiąga środkami prawnymi jak np. odmawianie wjazdu czy deportowanie z kraju. To obserwuję w krajach nordyckich na co dzień. Na świat trzeba patrzeć realistycznie, bez niepotrzebnej nadbudowy ideologicznej. Zróbmy prosty test na liczby. Nikt mi nie powie, że np. Szwecja czy Finlandia jest w stanie przyjąć 10 milionów migrantów obecnie, bo nie jest w stanie - bez zmiany jakości życia, zmniejszenia bezpieczeństwa, wywrócenia narodowościowej struktury ludności i podważenia dotychczasowego, obyczajowo liberalnego, kulturowo postchrześcijańskiego i ekonomicznie opiekuńczego stylu życia.
Przypomina mi się pytanie pełne wyrzutu ze strony mojego kolegi z Uniwersytetu Finlandii Wschodniej w 2015 r.: „Europo, czy myślisz, że nie masz obowiązku przyjmować tych ludzi?!". Nie, nie ma, jak sądzę obecnie. Czas skończyć z „mitycznymi" prawami wobec kolonialistów czy Zachodu ze strony krajów afrykańskich, azjatyckich, arabskich czy innych, jak i z „mitycznymi" roszczeniami żydowskimi wobec Polski czy „mitycznymi" żądaniami palestyńskimi wobec Izraela. Czas to przerwać. Europa ma obowiązek przyjmować tych, którzy rzeczywiście uciekają przed prześladowaniem i to wtedy, i tylko wtedy, gdy oni nie nadużywają tego prawa lub nie wybierają sobie państw, gdzie złożą wniosek. Europa ma prawo natomiast przyjmować legalnie migrantów ekonomicznych, których przecież potrzebuje. Ale tutaj państwa Unii same ustalają zasady, na których prowadzą taką politykę migracyjną. Nie można robić z Europy naiwnego „głupka", który przyjmie zasady dyktatorów, vide Łukaszenka.
To nie jest tak, że zawsze widzimy świat taki, jaki on jest naprawdę. Widzimy obrazki, słyszymy narracje i opowieści o świecie. Trochę racji ma zarówno lewica, jak i prawica, w tym kryzysie granicznym, ale racji tak do końca nie ma nikt. Jak w dramacie „W małym dworku" Witkacego, „wszyscy mają rację". Są różne argumenty jak względy humanitarne czy prawa człowieka, po stronie lewicy, a także inne argumenty, po stronie prawicy, np. zabezpieczenie granicy. Nie można też nie zauważyć, że wiele argumentów ma charakter polityczny, państwowy, tj. rząd prowadzi politykę wewnętrzną i odpowiada za naruszanie bezpieczeństwa na granicy państwa. Jest też aspekt partyjny, np. jakiej partii czy jakiemu posłowi ten kryzys graniczny czy migracyjny bardziej opłaci się. Jest też aspekt unijny, tj. ochrona granicy Unii.
To nie jest tak, że trzeba krytykować polskie władze i państwo, bo rządzi PiS. W wielu aspektach partia rządząca jest słusznie krytykowana od 2015 r., ale to nie znaczy, że każda decyzja podejmowana przez rządzących jest zła. Rząd ma rację, walcząc z nielegalną migracją podsyconą przez Łukaszenkę. Nie ma natomiast racji, gdy uparcie trzyma się antyhumanitarnej metody wobec grupy z Usnarza Górnego lub gdy odmawia przyjmowania wniosków o azyl od osób, które już są w Polsce (przecież i tak musi deportować te osoby w razie decyzji odmawiającej prawa do azylu). Zachowanie wielu ludzi lewicy, w tym akademików, czasem reagujących wulgarnie, jest zastanawiające, gdy potępiają instytucje państwowe bez ich wysłuchania (przykład Straży Granicznej, która podaje szczegółowe dane o liczbie nielegalnych prób przekroczenia wschodniej granicy każdego dnia). Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo kraju i Unii. To nie jest tak, że nielegalna i niekontrolowana migracja jest bezpieczna. Nie jest bezpieczna pod wieloma względami, np. pod kątem identyfikacji osób, ich zamierzeń, kosztów ich utrzymania, ich integracji, etc. Nie można też nikogo szantażować emocjonalnie czy moralnie w dyskursie publicznym na ten temat na zasadzie, że jeśli masz inne zdanie, to jesteś faszystą czy rasistą. Z moich obserwacji dotyczących krajów nordyckich i migracji wynika także, że konieczne jest odwoływanie się do społeczeństwa, co ono sądzi o takim procesie migracyjnym. Rządy bowiem często nie pytają się ludzi, co sądzą o ich polityce migracyjnej. Później te same rządy dziwią się, że w siłę rosną nacjonaliści (np. w Finlandii partia nacjonalistyczna często przewodzi w sondażach, a w Szwecji jest jedną z głównych sił).
Nie jest łatwo pogodzić wartość bezpieczeństwa narodowego z zasadą humanitaryzmu, ale nie jest to łatwe tym bardziej, gdy... nie chce się tego pogodzić. Problem polega na tym, że lewica krzyczy tylko o humanitaryzmie, a prawica - tylko o bezpieczeństwie narodowym. Jest jasne, że bezpieczeństwo przeważy, ale nie można zapomnieć o humanitaryzmie. Głodnego nakarmić, spragnionego napoić... Swoją drogą, czy nie wystarcza etyka uniwersalna, etyka wielkich filozofów 20. wieku, Cohena. Rosenzweiga czy Lévinasa? Wedle tego ostatniego, Boga/Mesjasza odnajdujemy w pomaganiu drugiemu człowiekowi, który cierpi, a my bierzemy za niego odpowiedzialność.
Problem Polski polega też na tym, że Polska nie ma mężów staniu, którzy, jak pisał przed- i powojenny filozof prawa Czesław Znamierowski, umieją przekonać („urobić") społeczeństwo do swojej wizji. Wizja taka jest dalekowzroczna, na dłuższy okres czasu. Migracja powinna być traktowana nie tylko jako zagrożenie, ale i wyzwanie. Trzeba mieć wizję, co chcemy. Główne siły polityczne powinny osiągać zgodę w tym zakresie. Dalekowzrocznie, strategicznie. Problem nie może być podejmowany ani emocjonalnie, ani bezdusznie. Bezpieczeństwo kraju i zdecydowaną politykę przeciw nielegalnej migracji można zapewnić i realizować skutecznie, nie łamiąc przy tym podstaw humanitaryzmu, np. zapewniając komuś jedzenie. Nielegalna migracja jest to poważny problem z zakresu bezpieczeństwa, zatem politycy nie powinni próbować na migrantach budować swojego wizerunku i zbijać kapitał społeczny.
Lewica zapomina: „Gdy natomiast ty spełniasz uczynek miłosierdzia, niech nie wie twoja lewa [ręka], co czyni prawa, aby twój czyn miłosierdzia był w ukryciu. A twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6, 3-4). Tymczasem pomoc lewicy odbywa się w świetle kamer i, często, szukania rozgłosu. A prawica nie pamięta: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (Mt 25, 45). Ten sam cytat przypomni się prawicy, gdy wróci debata o aborcji, ale... przypomni się w innym znaczeniu (ochrona niewinnego, bezbronnego życia). Z kolei lewica, ostatnio "aborcyjnie przyciśnięta" do muru, przez „najmniejszych" będzie tradycyjnie rozumieć tylko już urodzonych ludzi lub co najmniej półroczne płody. Jedni i drudzy, lewica i prawica, lubią wymachiwać Ewangelią, kiedy im się to podoba i często wybiórczo czy szyderczo. Czy to jest o migracji, czy to o aborcji. Jakie to ciekawe, że kryzys graniczny wzmógł zainteresowanie etyką chrześcijańską. Szkoda, że nie rozumie się jej właściwie i z umiarem.