Koledzy podeszli do problemu starannie i kompleksowo. W obszernym dokumencie celnie i stanowczo wskazują nasze najważniejsze bolączki. Od kwestii zupełnie podstawowej, jaką jest wysokość stawek minimalnych, poprzez konkretne rozwiązania w procedurze karnej istotne dla pełnomocnika lub obrońcy, aż do procedowanej właśnie w Sejmie ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej czy kwestii przywrócenia w projekcie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym uprawnienia organizacji i instytucji prawniczych do wskazywania kandydatów na sędziów Trybunału.
Władzom adwokatury należą się słowa uznania za tę inicjatywę. Wydaje się, że minął już czas, w którym rozmawialiśmy z rządzącymi na zasadzie partnerskiej, licząc, że uda się nam przekonać polityków do swoich racji racjonalnymi argumentami. Niestety, nikt nie chce nas słuchać.
Uprawianą do tej pory przez niektórych przedstawicieli naszych władz politykę „ciepłej wody w kranie" – polegającą na nienarażaniu się, ustępstwach i kooperacji wszędzie tam, gdzie się tego od nas oczekuje – musi zastąpić silna i jednoznaczna obrona interesów osób, które reprezentujemy.
Tak właśnie odczytuję działania NRA. Mam przy tym nadzieję, że jest to ostatnia taka inicjatywa bez współdziałania obu samorządów i zawodów prawniczych. Razem jesteśmy silniejsi. Wszystkie postulaty zgłaszane przez adwokaturę dotyczą także radców prawnych. Na tym polu nie jesteśmy dla siebie konkurencją. Możemy za to okazywać sobie cenne wsparcie. Wyścig o to, kto jest lepszy, szybszy i skuteczniejszy, powinien zostać zastąpiony pragmatyczną współpracą dla dobra tych, którzy tak naprawdę finansują funkcjonowanie naszego samorządu i jego organów – a są to przecież wszyscy adwokaci i radcy prawni oraz aplikanci naszych zawodów.
W tak cennych inicjatywach niezbędna wydaje się współpraca. Ponad czterdzieści tysięcy radców prawnych i adwokatów wraz z rodzinami to w polskich warunkach znacząca siła nacisku. Siła, którą zbyt rzadko wykorzystujemy. Zapewne ktoś z polityków kalkuluje teraz w ten sposób: dlaczego pomagać profesjonalnym prawnikom, a nie górnikom? Ci drudzy przecież mogą – jak to się zwykło mawiać – obalić każdy rząd. Ci pierwsi nie potrafią nawet protestować. Może to się jednak zmieni?