Konsumenci - monitoring internetu bywa ryzykowny

Administratorzy portali, sklepów i serwisów aukcyjnych zabraniają w regulaminach automatycznej indeksacji publikowanych treści. Nie ma jednak pewności, czy są one wiążące, bo nikt tego do tej pory nie przesądził – uważa Michał Gintwot.

Aktualizacja: 08.08.2015 14:19 Publikacja: 08.08.2015 14:00

Foto: www.sxc.hu

Powszechny dostęp do internetu i mediów społecznościowych przekłada się na rosnące znaczenie bezpośredniej relacji konsumenta z przedsiębiorcą, w tym komunikacji customer to business. Może ona przybierać różne formy: wpisu na portalu społecznościowym producenta, recenzji usługi na blogu czy hashtaga przy zdjęciu produktu. Komunikacja taka, chociaż publiczna, jest łatwa do przeoczenia: wnioski z doświadczeń konsumentów nie są już, tak jak kiedyś, adresowane bezpośrednio do działów obsługi klienta i tylko do ich wiadomości. Ukryte w sieci, szybko nabierają masy krytycznej. Dlatego historia o wadliwym produkcie lub słabej obsłudze może w ciągu kilku godzin, w sposób niezauważalny dla producenta i z pominięciem tradycyjnych mediów, dotrzeć do setek tysięcy osób. Renoma przedsiębiorcy jest więc coraz bardziej wypadkową komunikatów publikowanych przez jego klientów. Kluczem do sukcesu jest ich uważne śledzenie.

Indeksowanie treści

Pomagają w tym firmy monitorujące internet (zwłaszcza media społecznościowe). Usługi kilku z nich stały się w ostatnich latach polskim hitem eksportowym.

Ogólny mechanizm ich działalności jest stosunkowo prosty: programy komputerowe (boty) poszukują treści zawierających charakterystyczne zwroty (np. firmę przedsiębiorcy lub nazwę jego nowego produktu). Zebrane w ten sposób materiały źródłowe są archiwizowane (indeksowane) i poddawane analizie ilościowo-jakościowej, coraz częściej z wykorzystaniem zaawansowanych algorytmów. Na podstawie płynących z niej wniosków formułowane są alerty lub raporty o obserwowanych trendach i tendencjach.

O ile cel opisanej działalności oraz wykorzystywane w niej narzędzia są co do zasady zgodne z prawem, o tyle w toku składających się na nią procesów technologicznych powstaje ryzyko sporadycznych naruszeń.

W pierwszej kolejności dotyczy to przepisów ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (DzU nr 24, poz. 83). Do naruszenia praw autorskich może dojść szczególnie podczas indeksowania treści źródłowych, które są w ten sposób zwielokrotniane na serwerach firmy monitorującej. Jeśli elementem takiej treści jest utwór, to zezwolenie twórcy na jego indeksację nie będzie wymagane dla powielenia przejściowego i incydentalnego, pozbawionego samodzielnego znaczenia gospodarczego, a stan owiącego integralną i podstawową część procesu technologicznego mającego tylko umożliwić zgodne z prawem korzystanie.

Kryteria te sprecyzował Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich (TSWE) w wyrokach wydanych w sprawie Infopaq (C-5/08 oraz C-302/10). Szczególną uwagę TSWE zwrócił na konieczność utrzymania „przejściowego i incydentalnego" charakteru zwielokrotnienia: należy unikać utrwalania treści źródłowych (poprzez np. ich drukowanie), a także ich zbyt długiego przechowywania bez ścisłego związku z przebiegiem procesu technologicznego. Ponadto zindeksowane treści źródłowe powinny być usuwane, regularnie i mechanicznie, przy użyciu autonomicznego algorytmu.

Jednocześnie w świetle wyroku TSWE w sprawie Svensson (C-466/12) ryzyko naruszenia praw autorskich można wydatnie ograniczyć, zastępując indeksowanie samych treści źródłowych indeksowaniem wyłącznie odnośników (linków).

Baza to zasoby serwisu

W dalszej kolejności firmy monitorujące powinny liczyć się z ryzykiem naruszenia cudzych praw podmiotowych do baz danych: nie tylko praw autorskich ich twórców (gdy baza danych stanowi utwór), ale także praw sui generis ich producentów (jednostek, które poniosły „istotny co do jakości lub ilości nakład inwestycyjny" na stworzenie bazy danych) wynikających z ustawy z 27 lipca 2011 r. ochronie baz danych (DzU nr 128, poz. 1402).

Prawdopodobieństwo naruszenia praw sui generis obniża przyjmowana przez TSWE zdyscyplinowana wykładnia pojęcia „istotnego nakładu inwestycyjnego" na tle przepisów dyrektywy 96/9/EC z 11 marca 1996 r. (tak m.in. wyrok TSWE w sprawie British Horseracing Board, C-203/02), a także oderwanie ochrony przyznanej całej bazie danych od ochrony przyznanej poszczególnym rekordom. Niemniej w wyroku wydanym w sprawie o sygnaturze akt I ACa 105/12 Sąd Apelacyjny w Szczecinie potwierdził, że bazę danych stanowią zasoby popularnego serwisu ogłoszeniowego.

W tej sytuacji podmiot monitorujący może narazić się na konsekwencje naruszenia, gdy bez zawarcia umowy przejmie lub przeniesie całość lub istotną co do jakości lub ilości część zawartości bazy danych na inny nośnik lub publicznie taką bazę danych udostępni.

Dopuszczalne jest jednocześnie pobieranie oraz wtórne wykorzystywanie nieistotnej co do jakości lub ilości części udostępnionej publicznie bazy danych. Po zawarciu umowy uprawnienie to jest bezwarunkowe w zakresie, w jakim nie narusza normalnego korzystania z bazy danych i nie godzi w słuszne interesy jej producenta. Gdy umowy nie ma, powtarzające się i systematyczne pobieranie lub wtórne wykorzystanie nieistotnej części bazy danych dopuszczalne jest w tych samych granicach.

Bez oceny ryzyka lepiej się nie narażać

Z podanych względów przed przystąpieniem do zautomatyzowanej indeksacji stron lub portali internetowych o złożonym charakterze (np. sklepów internetowych lub serwisów aukcyjnych) wskazane jest uzyskanie wstępnej oceny ryzyka uwzględniającej wytyczne wynikające m.in. z przytoczonego orzecznictwa TSWE.

Należy mieć także na względzie, że coraz więcej administratorów portali internetowych, w tym sklepów internetowych oraz serwisów aukcyjnych, zamieszcza w swoich regulaminach postanowienia zakazujące zautomatyzowanej indeksacji publikowanych tam treści źródłowych. Postanowieniom tym towarzyszą często instrukcje robots.txt (plik umieszczany w katalogu głównym strony internetowej), mające ograniczyć możliwości wykorzystywanych przez podmioty monitorujące botów. Wiążący charakter takich postanowień regulaminowych oraz znaczenie plików robots.txt nie zostały do tej pory przesądzone ani w orzecznictwie, ani w doktrynie.

Są wątpliwości, czy można związać podmiot monitorujący postanowieniami regulaminu. Wykorzystywane w procesie technologicznym boty są bowiem zjawiskiem zautomatyzowanym, które nie ma ani osobowości prawnej, ani możliwości składania – choćby nie we własnym imieniu – oświadczeń woli.

Autor jest prawnikiem w kancelarii JSLegal

Powszechny dostęp do internetu i mediów społecznościowych przekłada się na rosnące znaczenie bezpośredniej relacji konsumenta z przedsiębiorcą, w tym komunikacji customer to business. Może ona przybierać różne formy: wpisu na portalu społecznościowym producenta, recenzji usługi na blogu czy hashtaga przy zdjęciu produktu. Komunikacja taka, chociaż publiczna, jest łatwa do przeoczenia: wnioski z doświadczeń konsumentów nie są już, tak jak kiedyś, adresowane bezpośrednio do działów obsługi klienta i tylko do ich wiadomości. Ukryte w sieci, szybko nabierają masy krytycznej. Dlatego historia o wadliwym produkcie lub słabej obsłudze może w ciągu kilku godzin, w sposób niezauważalny dla producenta i z pominięciem tradycyjnych mediów, dotrzeć do setek tysięcy osób. Renoma przedsiębiorcy jest więc coraz bardziej wypadkową komunikatów publikowanych przez jego klientów. Kluczem do sukcesu jest ich uważne śledzenie.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: PKW, czyli prawo kreatywnie wykładane
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Lex Obajtek już nie śmierdzi
Opinie Prawne
Prof. Michał Romanowski: Rząd kapituluje w sprawie neosędziów
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Neosędziowskie Termopile
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy neosędziowie zawładną kampanią prezydencką?