Szwecja: Fala ataków na ośrodki dla uchodźców

Przez Szwecję przechodzi fala podpaleń ośrodków dla uchodźców. Do tej pory jednak nikt nie został zatrzymany ani nikt nie jest zasadnie podejrzany o celowe wywołanie pożaru - pisze ze Sztokholmu Anna Nowacka-Isaksson.

Aktualizacja: 08.11.2015 13:19 Publikacja: 07.11.2015 23:01

Tylko w październiku było ich 11. Ostatnie w ośrodkach przewidzianych na pomieszczenia dla azylantów w Oskarshamn, Danderyd i Faringtofta. Nieznany sprawca próbował też podpalić drzwi nieruchomości w Lund, gdzie znajdują się lokale dla samotnie przybywającej do kraju młodzieży.

Według policji dochodzenie w sprawie podejrzeń o podpalenie jest trudne do przeprowadzenia. „Dowody idą z dymem", tłumaczy szef prasowy władz policji, choć miejsca pożarów są skrupulatnie badane.

W całej Szwecji jest ponad 8000 ośrodków dla uchodźców. Ich ochrona nie należy jednak do najłatwiejszych, wziąwszy pod uwagę nieustanny napływ imigrantów. W tym roku wszak agencja ds. migracji ujawniła prognozę, że Szwecja może przyjąć do końca roku do 190 tys. azylantów. Na początku exodusu policja stawiała na ochronę ośrodków zamieszkanych przez osoby czekające na przyznanie im azylu. Później się jednak okazało, że na ataki narażone są w większości obiekty, w których dopiero mają zostać umieszczeni przybysze z Syrii, Afganistanu czy Iraku.

Władze, by zapobiec podpaleniom, postanowiły utajniać przyszłe miejsca ich zamieszkania. Niestety, bezskutecznie. Populistyczna partia Szwedzcy Demokraci opublikowała bowiem na Facebooku adresy i mapy z planowanymi ośrodkami migranckimi. Można sobie tylko postawić pytanie, w jakim celu.

Policja bezpieczeństwa SÄPO twierdzi, za podpaleniami kryją się sprawcy działający na własną rękę i czyny przez nich dokonane nie są aktami terroryzmu.

Zdaniem wielu opiniotwórców krajowa dyskusja o uchodźcach może stymulować niektórych adwersarzy polityki imigracyjnej do zamachów.

Jeszcze kilka miesięcy temu posłużenie się słowem „masy" na określenie napływających do kraju azylantów było nie do pomyślenia. Gdy o „masie" imigrantów i konieczności jej ograniczenia – co było naruszeniem politycznej poprawności – ośmielił się powiedzieć minister migracji w poprzednim, centroprawicowym rządzie, naraził się na reprymendę premiera. Podniosły się nawet głosy, by złożył dymisję.

Redaktor „Expo", gazety, w której pracował niegdyś Stieg Larsson, oskarżył ministra o dehumanizowanie uchodźców. Teraz to się zmieniło. Jeszcze niedawno głoszono tezę, że migracja to dobra inwestycja, by potem stwierdzić, że kryzys z azylantami rozwala budżet kraju. Dyskusja zmieniła kurs od mówienia o humanitarnej odpowiedzialności i braku limitów w przyjmowaniu uchodźców do ponadpartyjnego porozumienia o powstrzymaniu przypływu.

Debata na chwilę przycichła, gdy wydarzyła się tragedia, która wywołała potem falę gróźb wobec innych placówek. Do szkoły Kronan w Trollhättan w jednej z najbardziej zgettoizowanych dzielnic na świecie Kronogarden wtargnął porównywany z Breivikiem 21-letni Anton Lundin Petterson. Szwed pociął śmiertelnie mieczem 17-letniego ucznia i 20-letniego asystenta, który próbował rozbroić napastnika. Ranił też dwie inne osoby. Sam zmarł na skutek ran od kul szwedzkiej policji. Zamach został zakwalifikowany przez SÄPO nie jako terrorystyczny, lecz jako zbrodnia na tle nienawiści rasowej. By atak można było zdefiniować jako akt terrorystyczny, sprawcy musi przyświecać cel: sianie strachu. Nie ma znaczenia, czy motyw jest rasistowski, czy też zamachowiec wyznaje skrajnie prawicową czy ekstremalną religijną ideologię. Co ciekawe, Mona Sahlin, narodowa koordynatorka ds. ekstremizmu akceptującego przemoc, oceniła, że mord w szkole to czyn terrorystyczny. Dostrzega też związek między brutalnymi czynami ostatnich tygodni z zaostrzeniem retoryki wobec azylantów. Jej zdaniem część osób może się zradykalizować do tego stopnia, że by ratować Szwecję przedstawianą na forach socjalnych jako państwo w stanie zagrożenia, uzna użycie przemocy za jedyne wyjście.

Z wielkim potępieniem spotkała się również mowa wygłoszona w Trelleborgu przez posła Szwedzkich Demokratów Kenta Ekerotha. Ekeroth opisał swoją partię jako ruch oporu, a zgromadzoną publiczność jako napastnika, który musi odzyskać zagrożoną przez lawinę uchodźców ojczyznę. Obecne ataki porównuje się do wydarzeń z lat 90., kiedy to przez kraj przeszła fala rasizmu. Kulminację stanowił rok 1992. Przeprowadzono wówczas 52 zamachy na budynki dla uchodźców. Wtedy siał postrach Lasermannen. Zabił 11 osób, które miały albo ciemne włosy, albo ciemny kolor skóry.

Policja jednak uspokaja, że pożary w ośrodkach dla uchodźców będą maleć, ponieważ obiekty teraz są lepiej strzeżone. Tymczasem tylko tej nocy podpalono dwa budynki przeznaczone dla uchodźców. Oby policja miała rację.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego