Zdaniem wielu opiniotwórców krajowa dyskusja o uchodźcach może stymulować niektórych adwersarzy polityki imigracyjnej do zamachów.
Jeszcze kilka miesięcy temu posłużenie się słowem „masy" na określenie napływających do kraju azylantów było nie do pomyślenia. Gdy o „masie" imigrantów i konieczności jej ograniczenia – co było naruszeniem politycznej poprawności – ośmielił się powiedzieć minister migracji w poprzednim, centroprawicowym rządzie, naraził się na reprymendę premiera. Podniosły się nawet głosy, by złożył dymisję.
Redaktor „Expo", gazety, w której pracował niegdyś Stieg Larsson, oskarżył ministra o dehumanizowanie uchodźców. Teraz to się zmieniło. Jeszcze niedawno głoszono tezę, że migracja to dobra inwestycja, by potem stwierdzić, że kryzys z azylantami rozwala budżet kraju. Dyskusja zmieniła kurs od mówienia o humanitarnej odpowiedzialności i braku limitów w przyjmowaniu uchodźców do ponadpartyjnego porozumienia o powstrzymaniu przypływu.
Debata na chwilę przycichła, gdy wydarzyła się tragedia, która wywołała potem falę gróźb wobec innych placówek. Do szkoły Kronan w Trollhättan w jednej z najbardziej zgettoizowanych dzielnic na świecie Kronogarden wtargnął porównywany z Breivikiem 21-letni Anton Lundin Petterson. Szwed pociął śmiertelnie mieczem 17-letniego ucznia i 20-letniego asystenta, który próbował rozbroić napastnika. Ranił też dwie inne osoby. Sam zmarł na skutek ran od kul szwedzkiej policji. Zamach został zakwalifikowany przez SÄPO nie jako terrorystyczny, lecz jako zbrodnia na tle nienawiści rasowej. By atak można było zdefiniować jako akt terrorystyczny, sprawcy musi przyświecać cel: sianie strachu. Nie ma znaczenia, czy motyw jest rasistowski, czy też zamachowiec wyznaje skrajnie prawicową czy ekstremalną religijną ideologię. Co ciekawe, Mona Sahlin, narodowa koordynatorka ds. ekstremizmu akceptującego przemoc, oceniła, że mord w szkole to czyn terrorystyczny. Dostrzega też związek między brutalnymi czynami ostatnich tygodni z zaostrzeniem retoryki wobec azylantów. Jej zdaniem część osób może się zradykalizować do tego stopnia, że by ratować Szwecję przedstawianą na forach socjalnych jako państwo w stanie zagrożenia, uzna użycie przemocy za jedyne wyjście.
Z wielkim potępieniem spotkała się również mowa wygłoszona w Trelleborgu przez posła Szwedzkich Demokratów Kenta Ekerotha. Ekeroth opisał swoją partię jako ruch oporu, a zgromadzoną publiczność jako napastnika, który musi odzyskać zagrożoną przez lawinę uchodźców ojczyznę. Obecne ataki porównuje się do wydarzeń z lat 90., kiedy to przez kraj przeszła fala rasizmu. Kulminację stanowił rok 1992. Przeprowadzono wówczas 52 zamachy na budynki dla uchodźców. Wtedy siał postrach Lasermannen. Zabił 11 osób, które miały albo ciemne włosy, albo ciemny kolor skóry.
Policja jednak uspokaja, że pożary w ośrodkach dla uchodźców będą maleć, ponieważ obiekty teraz są lepiej strzeżone. Tymczasem tylko tej nocy podpalono dwa budynki przeznaczone dla uchodźców. Oby policja miała rację.