Bywałem zdziwiony, a niekiedy wręcz zbulwersowany decyzjami gremium przyznającego w ostatnich dekadach Pokojową Nagrodę Nobla.
Wiele osób zarzuca niedoskonałość stosowanej procedurze wyboru, prowadzącej niekiedy do niezrozumiałych decyzji, i faktem jest, że kandydatów do nagrody zgłaszać może wiele osób, a ich olbrzymia liczba, ok. trzech tysięcy, gwarantuje trudności w wyborze. Wątpliwości rodzi też fakt, że ostateczną decyzję podejmuje Norweski Komitet Noblowski złożony z powoływanych przez norweski parlament pięciu członków, którymi z reguły zostają byli norwescy politycy.
Noble wbrew Noblowi
Znanym krytykiem werdyktów noblowskich był norweski działacz pokojowy Fredrik S. Heffermehl, który zarzucał Komitetowi kierowanie się osobistymi preferencjami członków komitetu, a nie intencjami fundatora. Zjawisko to nasiliło się według Heffermehla po wojnie — od 1945 r. w jego ocenie mniej niż połowa przyznanych nagród spełniała wytyczne Alfreda Nobla (rozbrojenie, zmniejszenie potencjałów militarnych i zapobieganie konfliktom zbrojnym).
Dzisiaj nagroda przyznawana jest rzeczywiście według odmiennych zasad, przypadając kandydatom (ludziom lub organizacjom), którzy wykonali pracę na rzecz braterstwa między narodami, likwidacji bądź ograniczenia armii i promocji kongresów pokojowych.
Procedura przyznawania nagrody wygląda następująco. Po otrzymaniu kandydatur Komitet ocenia działania tychże podmiotów i przygotowuje krótką listę kandydatur do rozważenia w dalszych etapach procedury. Zawiera ona kilkanaście nazwisk i jest przedstawiana doradcom Komitetu, czyli grupie profesorów uniwersytetów norweskich oraz dyrektorów Norweskiego Instytutu Noblowskiego. Po przedstawieniu raportów doradców członkowie Komitetu debatują nad kandydatami z krótkiej listy i wybierają laureata w głosowaniu większościowym.