Wystarczyły dwa wydarzenia: reportaż TVN 24, ukazujący w niekorzystnym świetle kardynała Stanisława Dziwisza, oraz opublikowanie przez Watykan raportu w sprawie byłego kardynała Theodore'a McCarricka, aby w polskich mediach pojawiły się skrajnie negatywne i wypowiadane kategorycznym tonem oceny świętego Jana Pawła II.
Żadnych niuansów
Sławomir Sierakowski, ceniony przeze mnie publicysta „Polityki", w Radiu Onet stwierdził: „Jan Paweł II zniknął. W tym sensie, że dla tych, którzy go nie pamiętają, to żaden punkt odniesienia, a z kolei dla reszty staje się coraz bardziej wstydliwym elementem, którego lepiej nie wspominać". Jacek Żakowski w Wirtualnej Polsce sformułował następującą opinię: „Kardynał Dziwisz ciągnie na dno św. Jana Pawła II". Zuzanna Radzik, czołowa publicystka „Tygodnika Powszechnego", mówiła z dezynwolturą w TVN 24, że niezbyt ją obchodzi, jaki będzie los dziedzictwa polskiego papieża, chrześcijanie teraz mają przecież znacznie ważniejsze problemy. Profesor Stanisław Obirek – były jezuita i ksiądz – triumfalnie oświadczył, że watykański raport w prawie McCarricka to ostateczny cios w Jana Pawła II.
Politycy lewicy nie pozostają w tyle: Wiosna domaga się przemianowania placu Jana Pawła II we Wrocławiu na plac 1 Maja, a Robert Biedroń, kandydat lewicy w wyborach prezydenckich, twórczo rozwija tę ideę w Polsacie. Jego zdaniem wrocławski plac powinien nosić nazwę „Ofiar Jana Pawła II" (słyszałem to na własne uszy). To, co rzuca się w oczy, to kategoryczność tych ocen i postulatów. Żadnych wątpliwości i niuansów: Jan Paweł II to negatywna postać w historii Polski i Kościoła powszechnego. Nie we wszystkich, ale w niektórych wypowiedziach pobrzmiewa także ton mściwej satysfakcji: wreszcie go mamy. Możemy powiedzieć głośno to, czego dotąd jednak mówić nie wypadało.
Tymi wypowiedziami jestem zmartwiony, ale nie zdziwiony. Oczywiście wielu ludzi lewicy – oględnie rzecz ujmując – nie było zachwyconych nauczaniem Jana Pawła II i miejscem, jakie zajmuje w sercach Polaków. Głównym jednak powodem obecnej ofensywy wymierzonej w papieża jest skrajnie negatywna ocena obecnej politycznej roli polskiego kościoła, a zwłaszcza jego związków z obozem politycznym, który rządzi naszym krajem od 2015 r. Uderzając w największą postać, którą on wydał, zadaje się dotkliwy cios polskiemu kościołowi, takiemu, jakim jest on dzisiaj.
Kapłan i polityk
W tym miejscu nie będę podejmował bardzo ważnego tematu oceny obecnej kondycji polskiego kościoła. Piszę o Janie Pawle II. Nie mieszczę się w podziale zarysowanym przez redaktora Sierakowskiego. Nie należę do młodych, którzy polskiego papieża nie znają, ani do reszty, która jest zażenowana i wstydzi się Go wspominać. Należę do tych Polaków, którzy są przekonani o wielkości Jana Pawła II. Zaręczam, że to bardzo liczna zbiorowość.