„Bo jak inaczej wytłumaczyć nagrodę Deutsche Buchpreis dla Melindy Nadj Abonji - nieznanej szerzej w Niemczech szwajcarskiej pisarki o imigranckich doświadczeniach?” - zastanawia się dziennik.
Zwolennicy tegorocznego werdyktu jury DBM już twierdzą, że „Gołębie zrywają się” - nagrodzona książka Melindy Nadj Abonji - to rodzaj polemiki wobec „Niemiec w samolikwidacji”, głośnej książki Thilo Sarrazina zadającej obcesowe pytania w jakim stopniu nadmiar imigrantów w RFN cofnie poziom cywilizacyjny Niemiec. Krytycy werdyktu narzekają, że nagroda zaczyna być uzależniona od aktualnego kontekstu politycznego.
Niemiecka Nagroda Literacka przyznawana jest od 2005 roku przez dwie czołowe niemieckie organizacje księgarzy i nagradza autorów najlepszej powieści napisanej w języku Goethego.
Dotąd nagrodę dostał jeden Austriak i po dwoje Niemców z dawnej NRD oraz urodzonych w dawnych Niemczech zachodnich. Ale w tym roku wiele znaków wskazywało, że nagrodę otrzyma ktoś spod znaku „multi-kulti”. Już w sześcioosobowej grupie nominatów było aż troje imigrantów. Obok Melindy Nadj Abonji, urodzonej w jugosłowiańskim mieście Beczej, wśród finalistów był Doron Rabinovici, urodzony w Tel-Awiwie i prażanin Jan Faktor.
Nazwisko Melindy Nadj Abonji brzmi dość egzotycznie, choć pisarka jest urodzoną w 1968 roku Węgierką. Ale Węgierka specyficzną, bo wywodzącą się z południowej Baczki – części dawnej Jugosławii zamieszkałej w sporym procencie przez ludność węgierską, do II wojny także przez znaczącą mniejszość niemiecką.