Wybory 9 października 2011 r. odbywały się po raz pierwszy na podstawie przepisów nowo przyjętego kodeksu zastępującego ordynacje wyborcze do krajowych ciał przedstawicielskich i Parlamentu Europejskiego, na urząd prezydenta Rzeczypospolitej oraz organów stanowiących i wykonawczych samorządu terytorialnego. Mieliśmy zatem okazję przetestować w praktyce ich funkcjonowanie.
Zebrane już doświadczenia nie są jednorodne. Niektóre regulacje kodeksowe udowodniły swą przydatność i wykazały się skutecznością, inne sprawiły zawód. Nadchodzi zatem czas, by bez presji wyborczej zastanowić się nad ewentualną ich korektą.
Dwa dni lepsze od jednego
Jeszcze przed ogłoszeniem terminu wyborów pojawiły się zarzuty co do konstytucyjności niektórych postanowień kodeksu. W szczególności dotyczyło to przewidzianej przez niego możliwości przeprowadzenia głosowania w ciągu dwu kolejnych dni, z których jeden powinien być dniem wolnym od pracy. Trybunał Konstytucyjny, wyrokując w tej sprawie, uznał ten zarzut za zasadny, ponieważ konstytucja mówi w kontekście wyborów o dniu, a nie o dniach. Uznano zatem, że chodzić tu może o jeden tylko dzień.
Jak już miałem okazję wypowiadać się na ten temat na łamach "Rzeczpospolitej", przyjęta w tym wypadku wykładnia konstytucji może być dyskusyjna, abstrahuje bowiem od jednej z podstawowych zasad prawa wyborczego, jakim jest powszechność wyborów. Zasadę tę należałoby, moim zdaniem, rozumieć w ten sposób, że ustawa wyborcza stwarza jak najszersze możliwości faktycznego korzystania z niej przez obywateli. Dwa dni głosowania ułatwiłyby jej realizację w większym stopniu niż jeden dzień. Ale ponieważ chodzi tu o dzień wolny od pracy, również drugi dzień (np. sobota), oprócz zwyczajowej niedzieli, powinien być wolny od tego obowiązku.
Jednakże wobec orzeczenia Trybunału pójście w tę stronę wymagałoby korekty konstytucji przez zamianę słowa "dzień" na słowo "dni", a dodatkowo – jeśli chciałoby się korzystać z możliwości przeprowadzania dwudniowego głosowania – należałoby uchwalać każdorazowo specjalną ustawę, która ową sobotę uznawałaby za dzień wolny od pracy.