Krym wróci do Ukrainy

Powinniśmy z Rosją budować takie same relacje gospodarcze jak z Polską czy Niemcami. Najważniejsze jest to, żeby skończyć z postsowiecką polityką „braterstwa narodów”. Wiemy przecież dobrze, co się stało z Kainem i Ablem – mówi Rusłanowi Szoszynowi były prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk.

Publikacja: 15.07.2014 02:00

Leonid Krawczuk

Leonid Krawczuk

Foto: Reporter

Rz: Był pan jedynym prezydentem Ukrainy, którego kadencja przebiegała bez żadnej rewolucji. Co się stało z pańskim krajem później?



Zobaczmy, jak przebiegała transformacja krajów postsowieckich po upadku ZSRR. Są trzy przyczyny, które hamują demokratyczną drogę rozwoju tych krajów i przeprowadzenie tam reform. Pierwsza to ciężkie skutki rządów partii komunistycznej – zakotwiczyła ona swoją ideologię w mentalności milionów ludzi. Do dziś nie mogą oni odzwyczaić się od pewnych norm i zasad narzuconych przez bolszewików. Wiem coś o tym – miałem za sobą wiele lat pracy w strukturach partii komunistycznej i jak nikt inny znałem komunistyczną ideologię. Drugą przyczyną są liczne błędy, ponieważ mało kto wiedział, jak budować nową rzeczywistość. Gdy zostałem prezydentem, miałem dużo lekcji do odrobienia, by praktycznie realizować dotychczas nieznane reguły działania w wolnym świecie. Trzecią i zarazem najważniejszą przyczyną jest Rosja, która po rozpadzie ZSRR nie zrezygnowała ze swojej imperialnej polityki. Moskwa uważała reformy w krajach postsowieckich za niekorzystne i dlatego je blokowała. Od samego początku tych procesów stawiała siebie ponad wszystkimi innymi państwami. Ale jeszcze większym problemem była postawa Europy i Stanów Zjednoczonych. Przez wiele lat patrzyły one na kraje postsowieckie przez pryzmat interesów Rosji. Polityka ta ciągnie się do dziś.



To by oznaczało, że państwa zachodnie dokonały po zakończeniu zimnej wojny prorosyjskiego zwrotu.



Poza Polską i kilkoma innymi krajami europejskimi nikt nie zajmuje twardej pozycji wobec działań Rosji na Ukrainie. Wielu europejskich polityków uważa, że Moskwie trzeba wybaczyć aneksję Krymu i powrócić do dialogu. Podczas swojej prezydentury nie pamiętam żadnego spotkania z zachodnimi politykami, w trakcie którego nie byłyby brane pod uwagę interesy Rosji. Przez cały czas musiałem manewrować między Wschodem a Zachodem, by wszyscy byli zadowoleni. Nie faworyzowałem żadnego regionu Ukrainy, bo uważałem, że jest ona jednolita i niepodzielna.

Jak pan ocenia prezydenturę Wiktora Janukowycza?

Bardziej dbał o siebie i swoich bliskich niż o państwo, którym rządził. Na początku jednak myślałem, że Janukowycz rzeczywiście zamierza przeprowadzić reformy służące zbliżeniu Ukrainy z Europą. Nawiązał świetne relacje z Rosją i jednocześnie próbował zbliżać się z Europą. Wszystkim stronom odpowiadał taki układ, ponieważ gaz dochodził do odbiorcy, a korporacje zarabiały swoje pieniądze.

Co zatem przesądziło o zmianie pańskiej opinii?

Do listopada 2013 roku Zachód miał zamknięte oczy. Prawdziwe oblicze władzy Janukowycza odsłoniło się dopiero na kijowskim Majdanie. Tam setki ludzi oddały swoje życie, by skończyć z korupcją i bezprawiem w kraju. Rezultatem nieudolnej polityki Janukowycza jest także aneksja Krymu.

Czy również działania militarne w Donbasie?

Tak. Ale to także rosyjska prowokacja – zaplanowana wcześniej i przemyślana co do szczegółów. Jest to część rosyjskiej strategii państwowej. Strategia ta zawiera mityczny podział Rosjan na tych, którzy mieszkają w kraju, i tych, którzy stanowią tzw. rosyjską wspólnotę za granicą. Kreml nadal uważa, że Rosja to wielkie imperium, mimo że jest ona jedynie dużym państwem regionalnym. To imperialne myślenie doprowadziło do aneksji ukraińskiego Krymu. Cały cywilizowany świat uznał, że krok ten był bezprawny. I dlatego musimy jak najszybciej wyeliminować wszystkich bandytów i terrorystów, którzy zastraszają, gwałcą i okradają mieszkańców wschodniej części Ukrainy. Tylko po wyzwoleniu tego terenu może dojść do prawdziwego dialogu społecznego. Dziś niektórzy europejscy przywódcy namawiają kijowskie władze do dialogu ze wschodnią częścią kraju. Ale z kim mamy rozmawiać? Z terrorystami? Ci, którzy nie złożą broni, muszą być zniszczeni bez dwóch zdań.

Czy Krym kiedykolwiek powróci do Ukrainy?

W 1953 roku, jako młody student, pojechałem na Krym, by zobaczyć morze. Nawet w tamtych czasach nigdy wcześniej nie widziałem takiego dziadostwa. Mieszkańcy półwyspu nie mieli ani wody, ani światła, ani jedzenia. Rosjanie, którzy osiedlili się w tamtych czasach na Krymie, nie wiedzieli, czym są winogrona. Nikita Chruszczow dostawał setki pism z prośbami od ludzi, którzy błagali o poprawę sytuacji. Wtedy udał się na Ukrainę i po wizycie na Krymie wybrał się do Kijowa. Pracowałem wówczas w KC Komunistycznej Partii Ukrainy – wchodziła ona w skład KPZR – i osobiście mogę potwierdzić, że włożyliśmy miliardy dolarów, by postawić półwysep na nogi. Prędzej czy później Krym powróci do Ukrainy. Rosja nie poradzi sobie gospodarczo i mentalnościowo z półwyspem. Musimy uznać fakt jego aneksji przez Moskwę, jednak nigdy nie uznamy, że Krym jest rosyjski.

Kreml jednak argumentuje, że teraz większość mieszkańców półwyspu opowiada się za powtórnym znalezieniem się w granicach Rosji...

Gdy w 1992 roku zostało tam przeprowadzone referendum niepodległościowe, po którym miała powstać Republika Krymska, zadzwonił do mnie Borys Jelcyn i powiedział: „To jest Ukraina i musicie sami podjąć decyzję w tej sprawie, my się nie będziemy do tego mieszali".

Dlaczego Ukraina mimo blisko 23 lat niepodległości nie zdołała uniezależnić się gospodarczo od Rosji?

Większość urzędników, a także dyrektorów dużych przedsiębiorstw na Ukrainie, nadal jest komunistami i socjalistami, lecz nie Ukraińcami. Zamiast  ukierunkować przedsiębiorstwa na Zachód, dyrektorzy wolą pracować według starego schematu współpracy z Rosją. Co ciekawe, ci sami dyrektorzy mają majątki na Zachodzie i posyłają swoje dzieci do tamtejszych szkół. Poza tym mamy do czynienia z ogromną presją ze strony Rosji, która jest uzależniona od ukraińskich przedsiębiorstw, a one od niej. Żaden z dotychczasowych prezydentów Ukrainy nie mógł sobie poradzić z tym błędnym kołem. Każdy bał się brać na siebie odpowiedzialności za to, co mogą spowodować reformy. W uzależnionych od Rosji przedsiębiorstwach pracują setki tysięcy ludzi, przeważnie we wschodniej części Ukrainy. Leninowski model gospodarki polegał na tym, by budowane na Ukrainie przedsiębiorstwa były uzależnione od przedsiębiorstw na Syberii. Model ten działał przez ponad 70 lat i jego demontaż będzie bardzo bolesny. To cena, którą musimy zapłacić za to, by zostać naprawdę suwerennym, niepodległym państwem. Przyjaźń gospodarcza z Rosją jest bardzo niebezpieczna, ponieważ Moskwa traktuje ją jako narzędzie do uprawiania swojej polityki zagranicznej. Europa nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych zamiarów Władimira Putina. By nie odczuć ich na własnej skórze, muszą odrzucić swoje partykularne interesy gospodarcze łączące ją z Rosją i zadbać o przyszłość Starego Kontynentu.

Czy to oznacza, że Ukraina powinna się pod względem ekonomicznym od Rosji odizolować?

To powinny być normalne, partnerskie, równoprawne stosunki. Z Rosją powinniśmy budować takie same relacje gospodarcze jak z Polską czy Niemcami. Najważniejsze jest to, żeby nie kontynuować postsowieckiej polityki „braterstwa narodów".

Dlaczego?

Wiemy, co się stało z biblijnymi braćmi Kainem i Ablem. Dochodzą do mnie setki listów od mieszkańców Ukrainy, którzy przepełnieni są nienawiścią wobec Rosji. Polityka Putina doprowadziła do tego, że Rosji przybył wróg w postaci narodu ukraińskiego. Żaden rosyjski przywódca nie zaszedł tak daleko.

W jaki sposób Ukraina – kraj, którego był pan pierwszym prezydentem – stała się państwem oligarchicznym?

Przed 1991 rokiem na Ukrainie nie było takiego pojęcia jak własność prywatna. Wszystko było państwowe, czyli niczyje. Ludzie zajmujący wysokie stanowiska natychmiast zaczęli więc prywatyzować majątki państwowe. Gdy do władzy doszedł Leonid Kuczma, wokół niego zgromadzili się jego najbliżsi przyjaciele, którzy w kilka lat stali się miliarderami. Oligarchowie wtedy na Ukrainie wyrastali jak grzyby po deszczu. Państwo nie mogło i nie chciało kontrolować tych prywatyzacji.

Który z prezydentów Ukrainy był więc najgorszy?

Wszyscy byli źli, włącznie ze mną. Nie mogę wymienić żadnego prezydenta, za rządów którego było dobrze. Leonid Kuczma posunął trochę do przodu ukraińską gospodarkę. Wiktor Juszczenko rozpoczął duchowe odrodzenie kraju, czego brakowało Ukrainie od wielu lat. Wiktor Janukowycz zaczął reformy, mimo że nie pociągnął ich dalej. Wszyscy prezydenci wykonali pewne kroki, lecz nie były one w interesie grup znajdujących się w cieniu władzy. Gdyby każdy z nich prowadził rzeczywiście politykę proeuropejską, w ciągu tych 23 lat suwerenności nasze państwo wyglądałoby inaczej. Mówiłem swoim poprzednikom prosto w oczy to, co o nich myślę. I najważniejszym ich błędem było wpuszczanie do swojego politycznego otoczenia własnych braci, sióstr i kuzynów. W ukraińskiej Radzie Najwyższej dotychczas zasiadali krewni wszystkich prezydentów i politycy kontrolowani przez oligarchów. Właśnie dlatego ukraiński parlament nie może przyjąć żadnej obiektywnej decyzji.

Czy po Majdanie Ukraina się zmieni?

Ukraińcy na pewno nie pozwolą po raz kolejny się oszukać. Widzę, jak się zmienia nasze państwo i jakie praktyczne kroki wykonuje nowy prezydent Petro Poroszenko. Podpisał on umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską i rozpoczął przeprowadzenie reform. Dotychczas nikt z Ukraińców nie wierzył, że ktokolwiek może obalić Partię Regionów. Stało się to w ciągu miesiąca i ludzie zrozumieli, że mogą wpływać na decyzje władz, a nawet je zmieniać. Gdy politycy nie będą dbać o interesy całego społeczeństwa, na Ukrainie dojdzie do kolejnej rewolucji i każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Czy kiedykolwiek pan żałował, że własnoręcznie zlikwidował ZSRR?

Szczerze nie żałowałem. Ale dużo o tym myślałem. Ukraina na początku lat 90. była dzieckiem, za które wziąłem odpowiedzialność. Gdy później zobaczyłem, że to dziecko wychowują nie tak jak trzeba i robią z niego albo żebraka, albo przestępcę, zastanawiałem się nad tym, po co było spotkanie w grudniu 1991 roku w Puszczy Białowieskiej, w trakcie którego Borys Jelcyn, Stanisław Szuszkiewicz i ja podpisaliśmy umowę rozwiązującą ZSRR. Innego wyjścia jednak nie było, ponieważ nasze narody zadeklarowały niepodległość.

Leonid Krawczuk jest politykiem ?i ekonomistą. W latach 1991–1994 był prezydentem Ukrainy. Gościł w Warszawie jako uczestnik odbywającej się w dniach 10–13 lipca br., a organizowanej przez Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego XI sesji Warsaw East European Conference, nad którą „Rzeczpospolita" objęła patronat medialny

Rz: Był pan jedynym prezydentem Ukrainy, którego kadencja przebiegała bez żadnej rewolucji. Co się stało z pańskim krajem później?

Zobaczmy, jak przebiegała transformacja krajów postsowieckich po upadku ZSRR. Są trzy przyczyny, które hamują demokratyczną drogę rozwoju tych krajów i przeprowadzenie tam reform. Pierwsza to ciężkie skutki rządów partii komunistycznej – zakotwiczyła ona swoją ideologię w mentalności milionów ludzi. Do dziś nie mogą oni odzwyczaić się od pewnych norm i zasad narzuconych przez bolszewików. Wiem coś o tym – miałem za sobą wiele lat pracy w strukturach partii komunistycznej i jak nikt inny znałem komunistyczną ideologię. Drugą przyczyną są liczne błędy, ponieważ mało kto wiedział, jak budować nową rzeczywistość. Gdy zostałem prezydentem, miałem dużo lekcji do odrobienia, by praktycznie realizować dotychczas nieznane reguły działania w wolnym świecie. Trzecią i zarazem najważniejszą przyczyną jest Rosja, która po rozpadzie ZSRR nie zrezygnowała ze swojej imperialnej polityki. Moskwa uważała reformy w krajach postsowieckich za niekorzystne i dlatego je blokowała. Od samego początku tych procesów stawiała siebie ponad wszystkimi innymi państwami. Ale jeszcze większym problemem była postawa Europy i Stanów Zjednoczonych. Przez wiele lat patrzyły one na kraje postsowieckie przez pryzmat interesów Rosji. Polityka ta ciągnie się do dziś.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie