Chiński minister spraw zagranicznych, Wang Yi twierdzi, że w sprawach konfliktów terytorialnych na morzu Południowochińskim trzeba kierować się czterema zasadami. Według niego, jeżeli zadba się o poszanowanie historycznych faktów, prawa międzynarodowego, dialogu między państwami i włoży wszelkie wysiłki w zachowanie pokoju, sprawy się rozwiążą.
Te wytyczne szef chińskiego MSZ wygłosił podczas ostatniej podróży do Australii, a tłem były oczywiście wydarzenia związane z platformą wiertniczą drażniącą Wietnam oraz niechcianymi przez nikogo z okolicznych państw, budowanymi bez poszanowania zdania sąsiadów, sztucznymi wyspami made in China.
Zwrot ku Azji
Trudno się ze zdaniem chińskiej strony nie zgodzić, ale same Chiny nie postępują według tego, czego wymagają od innych. Ani Wietnam, ani Filipiny nie poradzą sobie same z narastającym napięciem. Potrzebna jest pomoc z zewnątrz, dlatego bardzo prawdopodobne, że obecnie wyznawana przez Stany Zjednoczone polityka zwrotu na Azję stanie się nieoceniona.
USA częściowo znoszą embargo na dostawy broni dla Wietnamu. Minister spraw zagranicznych Wietnamu, Pham Binh Minh odwiedził na początku października amerykańskiego sekretarza stanu, Johna Kerry'ego. Podczas spotkania w Waszyngtonie uzgodniono kwestię zmieniającą wieloletnie status quo pomiędzy oboma państwami.
W 1984 roku Stany Zjednoczone zabroniło zaopatrywania Wietnamu w broń, a stosunki dyplomatyczne odnowiono dopiero w 1995 roku, 20 lat po konflikcie zbrojnym. Celem wzmocnienia współpracy jest zwiększenie możliwości obronnych wietnamskiej marynarki. Wciąż nie wiadomo, do czego może być zdolna administracja w Pekinie, ponieważ choć teraz największym problemem jest dla niej sytuacja w Hongkongu, to istnieje prawdopodobieństwo, że platforma na wietnamskie wody może niedługo powrócić. I znowu będzie łatwo o incydent. USA zaprzecza, że wymiana wojskowa jest wymierzona w Chiny.