Ksiądz Stopka: Kuszenie Kościoła

Papież Franciszek mówi, że dobry katolik miesza się do polityki i może zostać świętym. Kościół jednak nie może się utożsamiać z żadną partią polityczną. Partyjność jest sprzeczna z katolickością – pisze publicysta.

Publikacja: 12.08.2015 22:00

Ksiądz Stopka: Kuszenie Kościoła

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Jarosław Gowin dwadzieścia lat temu w książce „Kościół po komunizmie" wprowadził rozróżnienie jego polskich członków na katolików „otwartych" i „zamkniętych". Typologia ta od razu zaczęła w niektórych środowiskach kościelnych w Polsce budzić opory, a równocześnie była eksploatowana na wiele sposobów zwłaszcza przez publicystów, interesujących się stanem Kościoła w naszym kraju.

Chociaż niewątpliwie istniała i wtedy korelacja między poglądami politycznymi a „otwartym" lub „zamkniętym" podejściem do katolicyzmu, nie była to jednak kategoria dominująca. Mało kto dopatrywał się bezpośrednich przyczyn rysujących się w Kościele katolickim w Polsce różnic w zapatrywaniach na sprawy polityczne. Jeśli już, raczej doszukiwano się wpływów w odwrotnym kierunku.

Łagiewnicki i toruński

Czy to się mogło zmienić? Z biegiem czasu coraz wyraźniejsze stają się sygnały, że tak. Wiele wskazuje na to, że podziały polityczne, coraz bardziej drastyczne i wywołujące bardzo silne emocje, znajdują odbicie w pęknięciu, jakie od dawna pojawia się w Kościele. Bardzo poważnym znakiem ostrzegawczym, że podziały polityczne w sposób radykalny przenoszą się do Kościoła, była słynna wypowiedź Jana Marii Rokity z roku 2006.

Zaapelował on wówczas: „Niech w Polsce wygra katolicyzm łagiewnicki z katolicyzmem toruńskim". Zrobił to tuż po krakowskich „dniach skupienia" parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. „Chcemy, by aktywność publiczna polskich katolików nie kojarzyła się wyłącznie z Radiem Maryja. Serdeczność abp. Stanisława Dziwisza sprawiła, że polityczna samotność PO jest dziś dla nas łatwiejsza do zniesienia" – tłumaczył ówczesny lider PO Donald Tusk.

Rokita, wybierając Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach na symbol „nowoczesnego" polskiego katolicyzmu, pokazał, jak bardzo politycy są zainteresowani wpływaniem na kształt Kościoła i chętnie widzą w nim odzwierciedlanie kształtu sceny politycznej. Warto jednak zauważyć, że zrobił ostentacyjnie coś, co wielu innych czyniło już od dawna bez szczególnego afiszowania się. Złamał pewne tabu.

Polskie społeczeństwo od wielu lat jest mocno spolaryzowane politycznie. Ostry, emocjonalny konflikt stał się sposobem uprawiania polityki. W proces polaryzacji i radykalizacji z zapałem włączyły się media, które zwietrzyły w nim łatwy sposób na zwiększenie liczby odbiorców. Ceną za takie podejście stało się ich faktyczne przypisanie do którejś z partii politycznych oraz przedstawianie rzeczywistości przez pryzmat interesu partyjnego. Politykom i mediom udało się nakłonić dużą część społeczeństwa do postrzegania świata według schematu „My i oni, nasi i obcy". Ten sposób myślenia nie ominął również Kościoła. W dobie Internetu łatwo można się przekonać, że dotyczy on nie tylko części duchownych i kościelnych mediów, ale licznych rzesz wiernych.

Lepiej i uczciwiej

Taka sytuacja stanowi dla Kościoła katolickiego (czyli powszechnego) wielką próbę. Staje – jako instytucja i jako wspólnota połączona wiarą - wobec ogromnej, być może najsilniejszej po roku 1989, pokusy. Jej istotą jest jawne, by nie powiedzieć, „oficjalne", opowiedzenie się po stronie jednej opcji politycznej.

Pokusa tego rodzaju jest szczególnie groźna wtedy, gdy jakieś ugrupowanie polityczne nie tylko deklaruje zgodność swego programu i swoich działań z nauczaniem Kościoła, ale również mocno podkreśla katolicyzm swoich reprezentantów. Gdy jego przedstawiciele, powołując się na swoją wiarę, deklarują, że dzięki niej podjęte dzieło zdołają „zrealizować lepiej, uczciwiej i rzetelniej".

Kościół katolicki oczekuje od swoich wiernych zaangażowania politycznego. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Christifideles laici" napisał bardzo stanowczo: „Aby ożywiać duchem chrześcijańskim doczesną rzeczywistość służąc (...) osobie i społeczeństwu, świeccy nie mogą rezygnować z udziału w 'polityce', czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra". Papież Franciszek przypomniał, że zgodnie z nauką społeczną Kościoła, polityka jest jedną z najwznioślejszych form miłości, ponieważ jest służbą dobru wspólnemu i stwierdził wprost, że dobry katolik miesza się do polityki.

Równocześnie nie można zapominać, że Kościół po Soborze Watykańskim II zdecydowanie odrzuca swoją identyfikację z jakąkolwiek partią polityczną czy ideologią. Franciszek 30 kwietnia, kolejny raz wzywając katolików do zaangażowania w politykę, tłumaczył z naciskiem: „Nieraz słyszymy: powinniśmy założyć partię polityczną. To nie jest droga. Kościół jest wspólnotą chrześcijan, którzy oddają cześć Ojcu, naśladują Syna i przyjmują dar Ducha Świętego. Nie jest partią polityczną".

Poważne ostrzeżenie

Jest zrozumiałe, że Kościół chce, aby jego członkowie prowadzący działalność polityczną, w tym również sprawujący władzę, kierowali się dobrze ukształtowanym sumieniem i podejmowali decyzje zgodne z jego nauczaniem. W cytowanym wyżej wystąpieniu Papież powiedział, że można zostać świętym, uprawiając politykę.

Jednak w Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, opublikowanym w roku 2004, znalazło się poważne ostrzeżenie: „Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego powoduje niebezpieczne nieporozumienia. Chrześcijanin nie może znaleźć partii w pełni odpowiadającej wymaganiom etycznym zrodzonym z wiary i przynależności do Kościoła".

Ogłoszony przez Papieską Radę Iustitia et Pax dokument wskazuje, że przynależność do jakiegoś ugrupowania politycznego nie powinna być nigdy ideologiczna, ale zawsze krytyczna, po to, aby partia i jej program polityczny „znajdowały zachętę do podejmowania takich form działania, które w coraz większym stopniu przyczyniałyby się do realizacji dobra wspólnego, włącznie z duchowym celem człowieka". To istotne przypomnienie. Przestrzega przed uleganiem pokusie przymykania oczu na błędy także tych partii i tych polityków, którzy deklarują swoje przywiązanie do Kościoła i jego nauczania.

Misja Kościoła jest uniwersalna, a jego przesłanie musi być adresowane do ludzi wszystkich opcji politycznych. Kościół nie może się utożsamiać z żadną partią polityczną ani z żadnym politycznym systemem. Nie może o tym zapominać, aby nie doprowadzać do rozłamu we wspólnocie i faktycznego wykluczenia jakiejś grupy wiernych. Partyjność jest sprzeczna z katolickością. Niezależnie od tego, jak silna jest pokusa, aby któreś z ugrupowań na scenie politycznej uznać za „katolickie".

Autor jest kapłanem katolickim i publicystą, był m.in. redaktorem „Gościa Niedzielnego" i rzecznikiem archidiecezji katowickiej

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?