Prawo europejskie nie przewiduje wykluczenia kraju członkowskiego z UE. Artykuł 7 traktatu europejskiego pozwala jedynie na pozbawienie państwa systematycznie łamiącego podstawowe wartości Wspólnoty prawa głosu w Radzie UE. Do tego jednak nigdy nie doszło, bo pomijając oskarżany kraj, potrzebna jest jednomyślna zgoda pozostałych stolic unijnych. A o nią niezwykle trudno.
Unii Europejskiej taki układ do tej pory nie przeszkadzał. Różnymi sposobami, np. poprzez nacisk finansowy, udawało się Brukseli albo ochronić rządy prawa w państwach członkowskich, jak to widać dziś we Włoszech, albo pomagać w odsunięciu nacjonalistycznych populistów, jak to było w Polsce.
Węgry już nie są demokracją – uważa od pięciu lat waszyngtoński Freedom House
Przypadek Węgier jest jednak szczególny. Rządzący nieprzerwanie od 15 lat Viktor Orbán poszedł najdalej w UE w budowie autorytarnego państwa. Już w 2020 roku waszyngtoński Freedom House uznał, że rządzone przez dawnego ulubieńca Jarosława Kaczyńskiego państwo nie jest już demokracją. Nie ma też pewności, czy w razie przegrania przez Fidesz przyszłorocznych wyborów (a na to wskazują sondaże) Orbán odda władzę. Wzorem jest przecież dla niego Donald Trump, który nigdy nie uznał porażki w 2020 roku i próbował utrzymać rządy siłą.
Czytaj więcej
Premier Węgier Viktor Orbán nie zgodził się na przyjęcie stanowiska Unii Europejskiej wyrażająceg...
Tolerowanie takiego stanu rzeczy tylko zachęca inne kraje zagrożone nacjonalistycznym populizmem do pójścia tą drogą. Węgierska choroba już rozlewa się na Słowację czy Rumunię. Wkrótce może się więc okazać, że państwa Wspólnoty tak naprawdę niewiele już łączy.