Konkurencja wśród stand-uperów, tych, którzy nie zajmują ważnych stanowisk i raczej nie decydują o losach świata, jest duża. Przekraczają więc kolejne granice, by wyprzedzić rywali. Z zapałem szukają tematów, które mogą zaszokować. Łamią tabu, w zależności od widowni może to dotyczyć seksu, religii, narodu, płci, koloru skóry. Grzebią w miejscach intymnych, traumach, stereotypach. Nie oszczędzają siebie, swoich rodzin, rodaków i obcokrajowców. Bywa to śmieszne, bywa oczyszczające, bywa niesmaczne.
Czasem dotyczy polityki i polityków. Teraz stand-uperzy występujący na scenach w domach kultury czy na stadionach oraz przed anonimową publicznością w internecie mają wielką konkurencję.
Czytaj więcej
Donald Trump postawił sobie wysoko poprzeczkę, może zbyt wysoko, bo do inauguracji jego prezydentury zostały niecałe dwa tygodnie, a prezydent-elekt i jego doradcy już delikatnie weryfikują zapowiadane zmiany.
Na największą scenę wkroczyli Donald Trump i Elon Musk, prezydent elekt i nieformalny współprezydent elekt. W niektórych krajach, na przykład w Niemczech – gdzie nosi to nazwę Doppelspitze – partie mają podwójne przywództwo, zazwyczaj kobietę i mężczyznę.
Realizacja opowieści Donalda Trumpa o Grenlandii czy Kanadzie to koniec naszego świata
Ameryka będzie miała wyłącznie męskie Doppelspitze. Niemiecki termin jest jak najbardziej na miejscu, bo Trump i Musk interesują się Niemcami. Oczywiście nie tylko. Po stand-upersku uderzają w wiele innych krajów, co szczególnie niepokojące – w te, które jak USA należą do Zachodu, demokratycznej wspólnoty zagrożonej do niedawna przez dyktatury, a nie najważniejsze państwo Zachodu.