Sławomir Sowiński: Ukryte polityczne marzenia

Pomimo lipcowych, krajowych i światowych, burz, jakie przetaczają się nad naszą sceną polityczną, w gruncie rzeczy unosi się nad nią nastrój zastoju i marazmu. Rządząca koalicja zdaje się bowiem coraz bardziej rozczarowywać nawet swych wyborców, a PiS nie robi nic, by się zmienić czy przebudować, by stać się kiedyś inną, poważniejszą polityczną alternatywą.

Publikacja: 17.07.2024 04:30

Sławomir Sowiński: Ukryte polityczne marzenia

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Warto zatem wrócić do pytania o zmęczony polaryzacją elektorat aspiracyjnych nadziei, który głosując w roku 2023 na Trzecią Drogę, Konfederację czy Lewicę, przesądził przecież o zaskakującym zwrocie w polskiej polityce. Bo choć obaj nasi partyjni hegemoni robią dziś wiele, by polityczne znaczenie tego faktu zignorować, to wyborcy ci przecież nie zniknęli i nie zmienili też zapewne diametralnie swych poglądów. A ich marzenia o nowym otwarciu polskiej polityki, o partiach spierających się o przyszłość, a nie przeszłość, i klasie politycznej rozumiejącej wspólną odpowiedzialność za państwo, są dziś co najwyżej ukryte, uśpione czy zaparkowane.

Czytaj więcej

Aleksander Hall: Refleksje po siedmiu miesiącach rządów koalicji

Marzenia pod powierzchnią starego sporu

Pewnych wskazówek o znaczeniu tego aspiracyjnego elektoratu – pomimo kolejnej odsłony ostrej polaryzacji PO–PiS – dostarczają obie tegoroczne elekcje. W wyborach samorządowych, których lokalną dynamikę trudno rzecz jasna przekładać na obraz ogólnopolski, warto odnotować, w jak wielu miastach, także tych wojewódzkich, potrzebna była II tura wyborów, w której szalę sukcesu przeważa na ogół zachowanie wyborców aspiracyjnych, nieutożsamiających się z wielkimi partiami. I w jak wielu miejscach dochodziło na ich skutek do zaskakujących zmian sprawdzonych już w politycznych szrankach miejskich włodarzy. Wyraźniejszych jeszcze przesłanek mówiących o znaczeniu elektoratu antypolaryzacyjnego szukać możemy w wynikach wyborów europejskich. Silna absencja rozczarowanych wyborców Trzeciej Drogi, która z antypolaryzacji i aspiracji uszyła przecież w roku 2023 sztandar swego sukcesu, relatywnie dobry wynik Konfederacji, która z kolei do elektoratu tego coraz śmielej się odwołuje, czy zaskakujący sukces kilku polityków PiS młodszego pokolenia, którzy – wbrew sugestiom prezesa Kaczyńskiego – sięgnęli po euromandaty z dalszych miejsc list wyborczych, wszystko to pozwala bronić tezy, że nadzieje milionów wyborców na jakieś nowe otwarcie polskiej sceny politycznej, pomimo wszystko, są ciągle żywe i mają swe znaczenie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja przestała być traktowana poważnie

Do tego powyborczego obrazu dodać też można ostatnie partyjne sondaże, a także przesłanki spoza środka boiska politycznego. W tych pierwszych, już po wyborach europejskich, widać generalną stagnację notowań – rządzonego na razie przez Jarosława Kaczyńskiego – PiS, brak postępów Platformy, pomimo jej szerokiej kampanii politycznych rozliczeń, pewną dynamikę polityczną, jaka pojawia się wokół Konfederacji, oraz rozczarowanie wyborców Trzeciej Drogi. Najgłośniejszym zaś emblematem społecznych modernizacyjnych oczekiwań, idących w poprzek politycznego pojedynku PiS–PO, stała się oczywiście głośna debata, a nawet akcja społeczna wokół kontynuacji projektu CPK.

Arbiter w wyborach prezydenckich

Marzenia kilku przynajmniej milionów polskich wyborców o nowym politycznym otwarciu wydają się więc ciągle żywe i znaczące, tyle tylko, że dziś nie mogą one znaleźć swojej partyjnej reprezentacji. Z oczywistych powodów nie biorą ich na sztandary – zainteresowani własnym, 19-letnim już pojedynkiem, Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Nie bardzo potrafią reprezentować je dziś także, zdominowane przez polaryzacyjną agendę całej rządzącej koalicji, Trzecia Droga i Lewica. Na szeroką skalę, ze względu na swą osobliwość, nie będzie zapewne ich pełnym wyrazicielem – jeszcze długo – także Konfederacja.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Giertych, Tusk i aborcja. Dlaczego to głosowanie ma wielki wpływ na wybór prezydenta

Jakąś natomiast szansą i przestrzenią polityczną, w której będą się one mogły – podobnie jak w roku 2023 – ponownie odnaleźć i policzyć, wydają się nadciągające wybory prezydenckie. Niezależnie bowiem od tego, jakich politycznych nominacji dokonają w nich Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, zwłaszcza pierwsza ich tura otworzy sporo politycznej przestrzeni dla kandydata spoza partyjnych koszar. Nie tyle nawołującego do zgody czy pojednania – uczymy się wszak, że spór i konflikt jest nieusuwalną częścią demokracji – ale dającego nadzieję, że polskie spory i konflikty mogą być bardziej funkcjonalne, dotyczyć przyszłości, a nie tylko rozliczeń i przeszłości, podejmować wielkie społeczne kwestie, jak choćby starzenie się polskiego społeczeństwa, a poprzez to mogą realnie rozwijać państwo polskie.

Czy i z której strony taki, w miarę przekonujący i popularny, kandydat się objawi, to pytanie dziś otwarte. Nie wiemy na razie, czy przynieść go może jakiś polityczny rokosz, w szeroko rozumianym obozie PiS lub PO? Czy o rolę taką ma jeszcze szanse skutecznie powalczyć Szymon Hołownia, a może zaskoczy nas jakaś publiczna osobowość spoza partyjnych szeregów, już teraz rozpoznawalna i budząca społeczne zaufanie?

Z dużą jednak dozą prawdopodobieństwa już dziś wyobrazić sobie możemy, po pierwsze, że gdyby taki, przekonujący, w miarę samodzielny, profesjonalny i propaństwowy kandydat w wyborach prezydenckich się objawił, to pod jego sztandarem znów odnaleźć się mogą i policzyć modernizacyjne marzenia i pragnienia kilku miliomów polskich wyborców, o których tu mówimy. I po drugie, zakładać wolno, że wsparcie takie pozwoli owemu kandydatowi stanąć do walki nawet o udział w drugiej turze prezydenckiej elekcji. A gdyby osiągnięcie tego ambitnego celu się nie udało, to ów promodernizacyjny elektorat okazać się może swoistym arbitrem drugiej, partyjnej tury prezydenckiego wyścigu, a jego kandydat – nowym znaczącym aktorem politycznym, współmeblującym na nowo polską scenę polityczną. Podobnie jak w swoim czasie Andrzej Olechowski, Paweł Kukiz czy Szymon Hołownia.

Autor jest politologiem, dr. hab., pracuje w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UKSW

Warto zatem wrócić do pytania o zmęczony polaryzacją elektorat aspiracyjnych nadziei, który głosując w roku 2023 na Trzecią Drogę, Konfederację czy Lewicę, przesądził przecież o zaskakującym zwrocie w polskiej polityce. Bo choć obaj nasi partyjni hegemoni robią dziś wiele, by polityczne znaczenie tego faktu zignorować, to wyborcy ci przecież nie zniknęli i nie zmienili też zapewne diametralnie swych poglądów. A ich marzenia o nowym otwarciu polskiej polityki, o partiach spierających się o przyszłość, a nie przeszłość, i klasie politycznej rozumiejącej wspólną odpowiedzialność za państwo, są dziś co najwyżej ukryte, uśpione czy zaparkowane.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: IPN za rządów PiS jak polityczny łup
Materiał Promocyjny
Bezpiecznik ekosystemu OZE
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Zostanie nam pucowanie luf flanelą
Opinie polityczno - społeczne
Stanisław Koziej: Jak powinna wyglądać nowa strategia bezpieczeństwa
Opinie polityczno - społeczne
Nizinkiewicz: Największy problem, z jakim rząd Tuska zmierzy się po wakacjach
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Efekt Stanowskiego