W swoim poprzednim artykule „Trzy fale rosyjskiej opozycji” krótko przedstawiłem 20-letnią historię antyputinowskich protestów, zauważając, że dzisiaj wszystkie te nurty znalazły się za granicą. Tam też przeniosło się wiele naszych niezakończonych w Rosji sporów.
Niewykluczone, rzecz jasna, że rosyjską emigrację czeka los „białej emigracji” sprzed ponad stu lat, ale mimo wszystko chce się zachować nieco historycznego optymizmu i spróbować zrozumieć, jak w tych warunkach możemy przeciwstawiać się putinowskiemu faszyzmowi. Choć zawsze byłem konsekwentnym stronnikiem bojkotu „wyborów” i myślę, że po 17 marca wszystkie spory na temat „uczestnictwa/nieuczestnictwa” zakończą się, niemniej jednak rozumiem ludzi, którzy chcą w jakikolwiek sposób wpływać na społeczno-polityczne procesy i nie widzą dla siebie innej metody.
Czytaj więcej
Wojna światowa już trwa. Już czwarta z kolei. Putin i siły, które za nim stoją, chcą rewanżu po k...
Ale w światowej historii istnieje aksjomat: reżimy, podobne do putinowskiego, padają lub znacząco się modyfikują tylko w rezultacie śmierci dyktatora, wielkich wojennych przegranych lub geopolitycznych katastrof.
Rosja zawsze zmieniała się pod wpływem klęsk
I tak, klęska Imperium Rosyjskiego w wojnie krymskiej połowy XIX wieku (obecnie można już mówić – w „pierwszej wojnie krymskiej”) w rzeczy samej wymusiła na carskim reżimie uwłaszczenie chłopów i poważne reformy polityczne. Stało się jasne, że Rosja nie jest po prostu w stanie konkurować z rozwijającymi się, wolnymi krajami, czyli z przodującą Europą. Potem była katastrofa w wojnie rosyjsko-japońskiej (1904–1905), która doprowadziła do rewolucyjnego wybuchu, ugaszonego przez kardynalną reformę konstytucyjną. Później nastąpił impas I wojny światowej, gdy niezdolność państwa w oczach narodu do rozwiązywania problemów wojskowych i społecznych doprowadziła w 1917 roku do krachu reżimu… Wspomnijmy i 1989 rok: faktyczne uznanie porażki w Afganistanie za część globalnej porażki w trakcie zimnej wojny. I wkrótce – rozpad Związku Sowieckiego.