Rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości domaga się uznania za „organizację ekstremistyczną” Antyrosyjski Ruch Separatystyczny. Nikt o nim nie słyszał ani w Rosji, ani poza nią, nikt też nie widział śladów jego działalności.
Ale resort twierdzi, że to „międzynarodowy (!) ruch społeczny, który zajmuje się niszczeniem wielonarodowościowej jedności i terytorialnej integralności Rosji”.
Czytaj więcej
Jeżeli Zachód nie zmieni swojej retoryki wobec Rosjan, rządy Putina potrwają długo. Tylko naród rosyjski może obalić dyktatora - mówi Borys Akunin, rosyjski pisarz emigracyjny.
Urzędnicy ścigają nieistniejące "międzynarodowe ruchy”
Podobnie było jesienią ubiegłego roku z nieistniejącym „Międzynarodowym Ruchem Społecznym LGBT”, który nagle wykryły rosyjskie władze czy „Międzynarodowym Młodzieżowym Ruchem Kolumbajn” (od nazwy szkoły Columbine w amerykańskim stanie Kolorado, gdzie w 1999 roku doszło do jednej z największych szkolnych, masowych strzelanin – zginęło w niej 15 osób).
Moskwa uważa, że istnieje międzynarodowa organizacja „Kolumbajn”, która organizuje przemoc z użyciem broni w rosyjskich szkołach. Żaden z rosyjskich urzędników nigdy w życiu nie przyzna, że procesy społeczne – choćby z użyciem przemocy – powstają spontanicznie. Według Kremla, za każdym działaniem społecznym ktoś stoi, „pociąga za sznurki” i „wyjmuje kasztany z ognia cudzymi rękoma”.