Sytuacja nie wygląda ani dobrze, ani poważnie. Jarosław Kaczyński wrócił do rządu, z którego przed rokiem odszedł, żeby przygotować partię przed wyborami, po to, żeby teraz wzmocnić Mateusza Morawieckiego. Już samo to, że premier potrzebuje wsparcia, pokazuje, jak słaba jest jego pozycja i jak duże są podziały są w „zjednoczonej” Prawicy. Rezygnacja pozostałych wicepremierów potwierdza tezę o rosnących sporach w obozie władzy. Podobnie jak dymisja Tomasza Poręby z funkcji szefa sztabu. Morawiecki chciał mieć większy wpływ na kampanię i teraz będzie ją miał. Prezes zapewnił mu partyjną bezkarność.
W razie możliwej porażki wyborczej PiS to premier, będący twarzą kampanii, musiałby położyć głowę za przegraną. Wejście Kaczyńskiego do rządu ma na celu ochronę Morawieckiego nie tylko przed podziałami przed wyborami, ale również po. Kaczyński bierze pełną odpowiedzialność za kampanię wyborczą. Prezesa PiS nikt za przegraną sądzić w partii nie będzie, bo każdy pamięta, jak politycznie skończyli Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski, Joanna Kluzik-Rostowska i wielu innych. Bez względu na wyborczy wynik Morawiecki może czuć się w partii bezpieczny, Kaczyński będzie jego piorunochronem. Prezes go potrzebuje. Morawiecki jest przyszłością PiS w oczach Kaczyńskiego i nie może go stracić po ewentualnych przegranych wyborach. A partii strach zagląda w oczy.
Joachim Brudziński nie jest gwarantem sukcesu PiS
PiS liczy, że w wakacje zresetuje kampanię. Zmiana szefa sztabu jest aktem desperacji, ale lepiej ją zrobić teraz niż tuż przed wyborami. PO zmieniała kandydatkę na prezydenta z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego, żeby uniknąć spektakularnej klęski. I uniknęli, ale i tak przegrali. Tu sytuacja jest bardziej złożona.
Czytaj więcej
- Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu po to, żeby konsolidować naszą władzę, konsolidować te działania i ciężką pracą doprowadzić do tego, aby Polacy przy urnach wyborczych, przy najbliższych wyborach parlamentarnych po raz kolejny nam zaufali - powiedział eurodeputowany Joachim Brudziński, nowy szef sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości.
Joachim Brudziński, który więcej czasu spędza w Brukseli niż w Polsce, nie jest gwarantem sukcesu wyborczego PiS. Nie rozliczył się z bycia jednoosobową agencją pracy dla swoich bliskich. Ale partię zna na wylot, partia jest jego i strukturalnie ma ją w małym palcu. Gorzej, że kolejne pomysły partii nie wypalają.