Pekin doszedł do perfekcji w mowie ezopowej, biurokratycznych formułach, które znaczą niewiele. Jednak nowy szef chińskiej dyplomacji Qin Gang we wtorek nie ukrywał swoich intencji wobec Amerykanów.
Jeśli Stany Zjednoczone nie zmienią swojej polityki konfrontacji, to prędzej czy później dojdzie do kolizji z Chinami – ostrzegł.
Retoryka jest mocna, bo i moment trudny. Przywódca Chin Xi Jinping musi zdecydować, gdzie leży miejsce jego kraju w nadchodzących dekadach. Z jednej strony kusi Rosja, z drugiej grozi Ameryka. Czy Pekinowi bardziej się więc opłaca pozostać przy aliansie z Waszyngtonem, co zapoczątkował słynny manewr Henry’ego Kissingera przed 50 laty i wizyta Richarda Nixona w Pekinie? Czy może go zerwać i wrócić do sojuszu z Moskwą, jak to było za Mao i Stalina?
Czytaj więcej
- Będziemy nadal dokładać wszelkich wysiłków, by doprowadzić do pokojowego zjednoczenia (Chin i Tajwanu) - mówił na konferencji prasowej Qin Gang, szef MSZ Chin.
Pierwszy model zapewnił Chinom niezwykły rozwój gospodarczy. Nie byłoby go, gdyby rynek Stanów Zjednoczonych nie stanął otworem przed chińskimi przedsiębiorstwami. A także gdyby nie wyjątkowy przepływ technologii zza oceanu.