Bogowie wszystkich religii są zgodni w potępieniu tej zakały, chociaż skłóceni w innych sprawach. Prorok Budda – podobnie jak jego hinduistyczni poprzednicy – stawia pożądanie zysku i wywyższenia na czele sił tworzących złą karmę w życiu człowieka. Chrystus wiele razy powtarzał, że nie można służyć jednocześnie Bogu i mamonie. Wyzysk jest złem nie tylko według marksizmu, ale i Ewangelii. Komunistyczna maksyma: „kto nie pracuje, ten nie je”, to nie cytat z Lenina, lecz ze św. Pawła.

I co z tego wynikło? Niewiele. Kraje chrześcijańskie wytworzyły najbardziej niesprawiedliwy i prowadzący do monstrualnych nierówności system gospodarczy, jakim jest kapitalizm, i na nim oparły swoją potęgę. Prawowierny muzułmanin brzydzi się kradzieżą, ale perfekcyjnie oszukuje w handlu, o czym wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek odwiedzili kraje arabskie. I tak dalej, i tak dalej… Przecież trzeba wreszcie to ukrócić. Ma rację Tomasz Terlikowski, tytułując rozważania na ten temat „Potrzeba nam ekonomii solidarności”. Przywołuje cytaty z papieża Franciszka, zwłaszcza z jego encykliki „Fratelli tutti”, a można byłoby sporo dodać z Jana Pawła II, a nawet z XIX-wiecznego Leona XIII.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Potrzeba nam ekonomii solidarności

Oczywiście, „fratelli tutti”, czyli wszyscy ludzie są braćmi, ale jak do tego doprowadzić? Tutaj papieże są bezradni, podobnie jak cytujący ich publicyści. Pierwsi szlachetni socjaliści – nazwani potem „utopijnymi” – wierzyli, że wystarczy wyeliminować pieniądz, a nawet ubrać jednolicie członków takiej wspólnoty, by żyli zgodnie z ich ideałami; niestety, wszystkie falanstery się rozpadły. Mniej szlachetni wymyślili komunizm, w którym władza narzuca zasady i reguluje podział dóbr; co z tego wyszło, dobrze wiemy. Tu jest sedno sprawy: „ekonomia solidarności” – podobnie jak modny ostatnio „longtermizm” – tyleż jest warta co westchnienia socjałów starej daty do ustroju, jaki można nazwać (parafrazując powiedzenie nieodżałowanego Jana Strzeleckiego) „ekonomią liryczną”. Tymczasem kapitalizm działa i przynosi dobrobyt, choć jego motorem jest grzech.

Czy to znaczy, że nie należy nakłaniać ludzi do życia etycznego? Tak, należy. Ale nie warto wierzyć, że to odmieni świat.