Wojna ma wiele wymiarów. Poza czysto militarnym i humanitarnym jest też wymiar gospodarczy czy uchodźczy. Rosjanie w tych dwóch ostatnich dziedzinach działają z pełną świadomością, nawet jeśli w ich pierwotnej kalkulacji były to tylko pożądane skutki uboczne.
Gospodarka już jest polem bitwy, co najmniej tak samo ważnym jak to, gdzie zmagają się czołgi albo samoloty. Sankcje są bronią obosieczną. Za restrykcjami idzie odwet. Doświadczają tego zachodni właściciele samolotów znacjonalizowanych przez Rosję. W Rosji czy na Białorusi działało wiele polskich firm, które mają tam swój majątek. Ilu z nich grozi podobne niebezpieczeństwo? Podekscytowana publika będzie wołać, że „nie trzeba było handlować z dyktaturą”. To absurd – rosyjski kierunek był legalnym, pożądanym i wychwalanym polem ekspansji polskich firm.
Czytaj więcej
Liderzy z Polski, Czech i Słowenii, którzy wyruszyli do atakowanego przez Rosjan Kijowa, dają Put...
Szykują się jednak znacznie większe problemy. Kombinacja negatywnych czynników w polskiej gospodarce sprawia, że coraz częściej pojawia się złowrogie słowo „stagflacja” – połączenie wysokiej inflacji ze stagnacją gospodarczą. Widać to już w prognozach NBP czy PKO: inflacja może sięgać nawet 15 proc., wzrost PKB ma spowolnić do 3, może nawet poniżej 3 proc. A to mogą być optymistyczne przewidywania.
Rosjanie świadomie fundują dużej części świata drastyczny wzrost cen żywności, ponieważ Ukraina jest światowym spichlerzem, który właśnie płonie. Konsekwencje mogą być dramatyczne, również daleko poza Europą.